Zawsze wiedziałam o romansie męża… I pewnego dnia wymyśliłam idealny plan zemsty.
Mówią prawdę – nic nie pozostaje ukryte na zawsze. Już dawno wiedziałam, iż mój mąż ma inną. Myślał, iż ukrywa to sprytnie: zostawanie dłużej w pracy, wyłączony telefon, nagłe „delegacje”. Ale kobieta czuje. I ja to czułam. Milczałam. Nie dlatego, iż byłam słaba – zbierałam siły. Potrzebowałam czasu. Aby uderzyć celnie, zimno i na zawsze.
Nie chciałam skandali, upokorzeń ani współczucia. Chciałam zemsty, takiej, którą zapamięta do końca życia. I ją osiągnęłam.
Na początku złożyłam pozew o rozwód – bez jego wiedzy. Wszystko zrobiłam cicho, mądrze i zgodnie z prawem. Wezwania, które przychodziły pocztą, po prostu niszczyłam. Wszystkie trzy. Żadnego nie zobaczył. A kiedy sąd wydał wyrok – choćby o tym nie wiedział. Oficjalnie nie byliśmy już małżeństwem. Szybko, bezszelestnie, tak jak chciałam.
Druga część planu była trudniejsza, ale dałam radę. Przekonałam go, by wziął kredyt – rzekomo na zaliczkę za nasze nowe mieszkanie. Miał pewne wątpliwości, ale nigdy wcześniej nie byłam tak przekonująca. Pieniądze schował w pudełku w naszej szafie, aby można było wnieść całą kwotę naraz.
Następnego dnia wyjechałam z synem do mamy, a przed tym – dyskretnie zabrałam wszystkie pieniądze z pudełka. choćby się nie zorientował, co się stało. Wieczorem dzwonił zaniepokojony, opowiadając, jak pieniądze zniknęły. I jak jest pewny, iż to jego kochanka je ukradła. I jak żałuje. I jak prosi o wybaczenie.
Odegrałam rolę zdradzonej żony perfekcyjnie: łkania, wyrzuty, krzyki. Potem – wyrzuciłam go z domu. Odszedł, nie wiedząc nawet, iż byliśmy już rozwiedzeni. Do tego czasu wynajęłam już przytulne mieszkanie w Krakowie, gdzie razem z synem zaczęliśmy nowe życie. Pieniądze z pudełka pokryły czynsz na kilka miesięcy z góry.
Następnego dnia wrócił – z bukietem róż, zapłakanymi oczami, prosząc o wybaczenie. Zamiast objęcia, dostał dokumenty rozwodowe. Urządził awanturę, krzycząc, iż bez niego sobie nie poradzę, iż po tygodniu będę tego żałować.
Bez słowa zamknęłam za nim drzwi.
Później dowiedziałam się, iż próbował wrócić do tamtej kobiety, ale odwróciła się od niego, ledwie dowiadując się o jego długach. Długach, które wziął, jak myślał, dla nas. A adekwatnie dla siebie.
Teraz mieszka u swojej matki, po uszy w długach, marząc o moim powrocie. Ale to się nigdy nie stanie. Uwolniłam się. Wszystko wypaliłam. Zniszczyłam go tak, jak on kiedyś zniszczył mnie.
Teraz mam nowe życie. Bez kłamstwa. Bez zdrady. Jestem z synem w przytulnym domu, snuję plany, oddycham pełną piersią i ani trochę nie żałuję tego, co zrobiłam. Zemsta to nie zawsze zło. Czasem to wyzwolenie. I tak, mój plan zadziałał perfekcyjnie.
Wygrałam.