Synowi dom, córce krzywda

twojacena.pl 6 godzin temu

Jaki wtedy? Że po prostu mu dom oddasz? A co ze mną? Z dziećmi? Czy mam się przenieść na ulicę? Helena zerwała się z krzesła, a jej twarz rozgorzała czerwienią gniewu.
Ciotko, uspokój się. Nie mów głupot. Pomożę ci z mieszkaniem, wpłacę za pierwsze minimum cwaniaczek Jerzy starszy wciąż mówił stłumionym głosem, ale córka choćby nie słuchała.
Pierwsze minimum! Czy w ogóle wiesz, ile kosztuje mieszkanie w Warszawie? Procenty po kredytach? A Piotrowi cały dom? Darmo? Za te oczy?
On mój syn, Helena.
A ja nie córka? Helena zadrżała. Dwadzieścia lat byłaś dla mnie córką, a teraz nagle przestajesz?

Jerzy starszy westchnął rozpozwikłym westchnieniem i osunął się na kanapę. Ten sam rozmów rozmawial juz trzeci raz tym tygodniu. Każda pora te same krzyki, łzy, oskarżenia.
Helenko, dobra, rozumiesz, Jack substancja. Jego żona i dzieci u siebie w jedynce. Trzeci na pokładzie. A ty i Krzyś masz trzynastkę.
Ale na czynsz! Helena przerwała mu. Znajomej!
Mimo wszystko nie jedynkę. I jeszcze: nie odmawiam ci pomocy. Prosto dom… Wieś, jak go zbudowałem, gdy Piotr się urodził. Każdy kafelłożyłem sam, z własną ręką. Zawsze myślałem, iż synowi.

O chronie! Helena zadrżała. A ty, gdy był chory po zawaładzie? Kazałaś mu codziennie jeżdżić przez miasto, iniekcje, jedzenie. A Piotr gdzie był? W Kijowie, jak zwykle!

Helena, dom zawsze był dla syna. Decyzję te już tu, mamusia, i tata. Tak było zawsze zakładał nasz niezdrowy zasób.

A mamusia! Helena pogardliwie uśmiechnęła się. Mamusia nigdy by nie pozwoliła na taką niesprawiedliwość!
Wręcz przeciwnie. Mamo zawsze wiedziała, iż dom ojczyzny będzie dla Piotra. A tobie planowaliśmy pomóc z zakupem mieszkania.

Mamusia umarła dziesięć lat temu! Helena zaszlochała. A ty… tylko odstępstwo chcesz udzielić, aż się zniechęcam!

Na progu pojawiała się córka Ola, dziesięciolinijk. Spazma patrzyła na krzyczącą matkę i skafałkującego dziadka.
Mama, co teraz?
Helena wyzwalała się i spokojniej głosem:
Wróć do pokoju, Olka. Dorosłe rzeczy mówią.

Dziewczyna zawahała się, ale poszła. Helena ciężko opadła w fotel.
Jerzy, po prostu wszystko rozumiem. Zawsze Piotr był dla ciebie ważniejszy. Zawsze jego lepsze, a mnie reszty. Nie chcesz po równo dzielić spadku bierzemy do sądu. Prawozy, moja część dostanę, daj spokój.

Jerzy starszy zaniemierzył się. Aż do tej pory córka nie rozsyłała groźb.
Ciotko, za co maścić… Ja żyję. O co spadku?
A ty nie widzisz! Wiedzą, iż już wszystko wam rozpisano! Sam mi prościł! Prawa podstawa, prawda? Żebym nie była odgrodzona?

Starzec milczał. Tak, miesiąc temu podpisał testament. Piotr zareklamował. Taki był mniej problem, gdy… Dziewczyna ułożyła mu z tyłu w myśli.

Po prostu postawiłem, co uznałem słuszne rzekł. I pomożę ci z mieszkaniem, to obiecuję. Ale dom pozostanie Piotrowi.

Helena nagle się zrównała.
Hmm… nie dokończyła, zabrała torebkę i wypadła z pokoju. Ola! Poszukaj, my uchodzimy!

Dziecko objawiło się po minucie, z głupawym uśmiechem.
Nie przeżywaj się, dziadku. Mama tylko się uprza.

Oczywiście Jerzy starszy uśmiechnął się przez dłoń. Idź, matkę nie należy nadzieję.

Gdy zamykała się drzwi, Jerzy starszy powoli podniósł się i podeszwał do okna. Helena, trzymając córkę za rękę, gwałtownie marszcząc się korytarzem. Na zewnątrz spojrzała na ojca, ale odwróciła się i wsunęła kluczy.

Starzec z trudem obserwował córkę i córkę. Czy rzeczywiście Helena ma rację? Czy rzeczywiście mnie oszczędzałem? Dzieci powinny być równe, ale własność… Prawo zawsze przypadało synom. Tak było zawsze. Nasz ród, mój dziadek, ojciec… Teraz Piotr.

Dziewczęta wydawane były w jakieś małżonkowe kobiety, dawały im ciężarz. Zniknęły z domu. Synowie kontynuowali rodzinę, nosili nazwisko, opiekowali się rodzicami w starze. Za to im i dom.

Rozbrzmiały pęknięcia telefoniczne, Jerzy starszy z wątpliwością sięgnął po aparat. Piotr.

Tatu, jak tam? brzmiał jego głos: żywo w sobie. My przyjedziemy, jak się umówiliśmy. Alina prawie już załatwiła rzeczy dzieciom.

Tak-sam, Jerzy starszy usprawiał kciuk. Wszystko dobrze. Czekam.

A Helena przyjęła się? Rzekłaś jej?
Tak, mówiłem… Jerzy starszy zawahał się. Wcale dobrze nie przyjęła wiadomości.

Miałem coś zrozumieć! w głosie Piotra zastało gniew. Ona zawsze była aż taką. Że czego, ponownie scenę zatacza?

Piotr, nie mów tak o siostrze. I jej nie lekko ma. Oni z Krzyśm nie bardzo rozumieją się, pieniędzy ciągle czego nie ma…

Kto ich ma? brat przerwał. Ja też nie złotem pływam. Ale przynajmniej pracuję, a nie połachekuję!

Helena też pracuje, łagodnie odparł ojciec.

Trzy dni w tygodniu w tej bibliotece? To nie robot, to tak… No, tato, ważnej jest to, iż wy z domem rozwiązałeś. Przecież dobrze, iż wy wyuczyłeś, iż dobrze!

Jerzy starszy gorzko uśmiechnął się. W ostatnich latach troska brata wypowiadala się w rzadkich telefonach i jeszcze rzadziej w wizytach. Choć jeżeli szczerze, Piotrowi rzeczywiście było ciężko. Żona, dwie małpki dzieci, trzeci na przedsiod, ciężka praca…

Oczywiście, synu. Wszystko rozumiem.

Po rozmowie z bratem układ się pogłębił. Jerzy starszy powoli przeszedł do kuchni, zapewnił czajnik. Stare domy krzyczały drewnem, jakby narzekały na właściciela. Z windowHeightem szło ciemnieć. Jesień w tym roku wydawała się wcześniejsza, zimna.

Znowu rodziny telefonu. Tym razem Helena.

Tato, głos córki padło ciężko, przepraszam za scenę. Przegięłam.

Nic, córeczko. Rozumiem.

Nie, nie rozumiesz. I ani ja. W głowie, moja tylko darmo.
Helena, wy obaj moi synowi, i was równie cenię Jerzy starszy poczuł, jak płacz kłębi się na gardle. Ale dom… dom zawsze był dla syna. To zasada.

Zasada Helena powtórzyła. Wiesz, jakie to już tydzień? XXI wiek! Jakie zasady?! Równość być musi.

Jerzy starszy nie wiedział, co odpowiedzieć. Helena milczała i kontynuowała spokojniej:

No, tato. Myślałam i podjęłam decyzję… postanowiłam, iż nie wywołam ku sądowi. To głupie. My już rodzina. Ale i do ciebie nie powrócę. Nie podejdę. Zbyt głęboka rana.

Helenko, no, co ty…

Nie, tato. Wszystko rozwiązałam. Ola ją widzisz, jeżeli chcesz. Nie będę zakazywać. Ale sama… sama już nie przyjdę.

Jerzy starszy poczuł, jak łzę spod boczka zsunęła.

Córeczko, no, zgrywaj…

Do widzenia, tato.

W telefonie rozległy się długie brzęki. Jerzy starszy siedział długi czas w bezruchu, nim w ręce miał aparat. Na zewnątrz zdecydowanie zasnęło. Czajnik przewapiał i ostygł. W domu zeszło się milcze.

Następna liczba minęła w pilnie. Piotr wyprowadził rodzinę, i dom zapełnił się szumem, głosy dzieci, wiele ruchu. Też zięba Alina załatwiła rzeczy, nowie pokryła szafy. Piotr przenosił pudełka, montował nową szafę do pokoju. Pięciolinijkowy Kuba i trzylinijkowe Patrycja biegali po pokojach, oswojącą nowy domek.

Jerzy starszy dostał swoją starym sypialni. Alina załatwiła to komfortowo: postawiła wygoda, zasłony, nowe materac.

Tato, tutaj mająciesz wystarczająco miejsca dla rzeczy? pytała z troską. Może jeszcze jaką stołeczkę?

Brak, brak, córeczko, wszystko wystarczająco starzec odwrócił się. Jakie u mnie rzeczy…

Wieczorem spotykali się w kuchni. Zięba gotowała kolację, Piotr opowiadał o przyszłości. Z planem dodał, dałby pokój, nowe dach, ogień.

Tato, masz dziś szczęście, iż ja w budownictwie pracuję śmiał się brat. Wszystko będzie w promocie, barem znajomości.

Jerzy starszy skinął i uśmiechnął się. Jednak myśli jego były daleko. Postawiał się Helena, córka Ola. Jak one tam? Córka nie dzwoni, na jego dzwoni cywilnie, odwoła się do zajętości.

W jednym z wieczorów, gdy dzieci już spały, a zięba poszła do łazienki, Jerzy starszy dowierzył się bratu.

Piotr, całym czasem myślę o Helenie…

Brat zmurkował.

A co z nią? Znowu chce pieniędzy?

Nie, synu. Po prostu… Możeśmy my niezdrowością postąpili z domem? Może, inaczej można?

Piotr odłożył gazetę, którą czytał, i bystrze spojrzał na ojca.

Tato, to zdrowie. Zawsze przepisywal się zc纼to. Ty sam mi to mówił od dzieciństwa. A potem, u mnie jest rodzina, dużo dzieci, potrzebujemy mieszkania.

Helena też ma rodzinę cicho odparł Jerzy starszy.

Rodzina? Piotr prychnął. Brat-wiynie i córka. Cholera, i mieszkanie jest z czynszu. A u nas trzy dzieci i własny kąt.

A może… mogę podzielić… Ogród jest duży, można byłoby…

Tato, Piotr ostrzeżliwie spojrzał na ojca, to już załatwione. Akty podpisane. Helena samo zawiść. Zawsze była zawiścienna. Pamiętaj, jak wściekła się, gdy urodzinował się komputerik?

Ale jej też pozwoliłeś…

Po dwóch latach! I nie samochód, tylko kursy kierowania. Samo nią się nie wysiliła, żeby się zarobić. Cały czas wszystko bezboleśnie ważyła.

Jerzy starszy westchnął. W słowach brata była dawa lniość prawdy. Helena rzeczywiście często była bardziej poskromiona, lekko myśliwym. Przeciwko usilnemu Piotrowi, ona jakby na maści. Ale czy to jej wina? Oni z żoną sami wychowali dzieci takimi.

A potem, kontynuował Piotr, ona jest żoną. Puść jej sprzątać. A ty, mój ojciec, masz mnie, to ty zadbam o ciebie. To sprawiedliwe.

Do pokoju wtargnęła Alina, w mydłowych włosach.

O czym ty tam dalekujecie, chłopcy?

No, uśmiechnął się Piotr, ojciec allalpha, iż to my Helena podwiodliśmy.

Alina usiadła przy Jerzym starszym i chwyciła go za rękę.

Tato, nie martw się. Wszystko zostało dobrze. Helena zrozumie z czasem. A my o tobie dbamy, obiecuję.

Jerzy starszy podziękował. Alina była dobrym człowiekiem, troskliwe. Piotrowi z nią się szczęście.

Życie płynęło swoim tokiem. Jerzy starszy dbał o wnuki, wychodził do ogrodu. Piotr z Aliną pracowali, obustronnie układ. Stopniowo starzec przywykł do nowego porządku. Ale myśli o Helenie nie opuszczały go.

Jednego poranku, gdy z wyjściem wszyscy Piotr na roboty, Alina odwiozła dzieci do przedszkola rozległ się kopnięcie w drzwi. Na progu stała Ola.

Dziadku, witaj! rzuciła się ją objąć. Zdążyłam!

Olineczko, słońku! Jerzy starszy mocno chwycił внучkę. Jak gwałtownie wzrosłaś!

Całe dwa centymetry! dumnie wyznała dziewczynka. A także, mam piątki. Masz dżurnał pokazać?

Oczywiście, chcę. Wejdź szybciej, stawiam herbatę.

Z herbatą i ciasteczkami Ola opowiadała o szkole, siebie nowemu, koleżankach. Jerzy starszy wziechował w każde słowo, starając się nie przegapić żadnej detalizacji.

A co u mamunia? cicho spytał.

Ola nagle zmrużyła się.

Mamunia płacze. Często, gdy myśli, iż ja nie widzę. Z ojcem się swoje.

Czym się rozzuchwaliła?

Tak. Tata mówi, iż my nikomu nie potrzebni, a mama mówi, iż on czynny winień. Potem tata odchodzi, a mama płacze. Ola zawątpiła i dodała. A jeszcze mama powiedziała, iż niedługo przesuniemy się.

Przejeżdżacie? Kąt?

Nie wiem wzruszyła się dziewczynka. Mama powiedziała, iż znalazł robotę w innym miasteczku. Zamykają bibliotekę, a u nas brak pieniędzy…

Jerzy starszy poczuł, jak serce wbiło się. Czy Helena rzeczywiście ujść? I внучkę zabierze?

A tata będzie z wami?

Ola potrząsnęła głową.

Nie. Tata zostanie tutaj. Prowadzą się.

To było uderzne. Jerzy starszy wiedział, iż u Helena z mężem nie wszystko dobrze, ale dochodzenie…

Dziadku, mogę przyjeżdżać w ferie? spytała nagle Ola. choćby jeżeli będziemy daleko?

Oczywiście, słońku Jerzy starszy objął внучkę. Oczywiście, będziesz. Zawsze mi przyjemność.

Gdy Ola poszła, Jerzy starszy długo siedział bez ruchu. Myśli napływały ze sztormem. Helena uchodzi. Dochodzi się z mężem. Zostanie osoba z dziećmi w cwierzak miasto. A on, ojciec, żywój nic nie pomógł córce w ciasach. Ani tym bardziej zostawił jej nadzieja możliwość w domu rodzinnym.

Wieczorem, gdy wszyscy spotkali się za kolacją, Jerzy starszy był nieprzyzwyczajenie milcze. Piotr z Aliną rozmawiali o planach na wizyty, dziecia szumiały, a starzec przemilczał różne myśli.

W końcu, gdy Alina zaprowadziła dzieci i poszła do pokoju, a Piotr usiadł kierunku telewizora, Jerzy starszy zdecydował.

Synu, trzeba porozmawiać.

Piotr odwrócił się i zapytał:

Co ma być?

Helena rozwiąże się z mężem rzekł Jerzy starszy. I ujedzie w inne miasto.

Distantnie, co Piotr prychnął. Kuba zawsze ten alkoholik. Szcztp mieć,

Sprawa nie tu przerwał ojciec. Chcę pomóc Helenie.

Pomóc? Jak?

Sprzęgę dom.

Piotr wstał z kanapy nagle.

Co?! Jakim sprzęgę? Z szaleństwem?! Dom jest już mój, wiesz? Prawo!

O chronie. Można to odwołać, to są sprawy sądowe, się informowałem.

Tato, ty… Piotr zawalił się rąkami. Czy ty szeryjnie? O co ty, dzieci i nas? Co z nimi?

Nie, synu. Wszystko rozpisałem. Sprzedajemy dom i kupujemy dwie квартиры. Jeden dla Piotra z rodziną, drugi dla Heleny z Ola. Masz pieniędzy, trochę, ale na pierwszy minimum starcze.

Ty… Piotr zwinął pięści. To wszystko matka nas! Ona cię przepisała. Przybyła, prawda? Żale się?

Nie, syn. Helena nie przybyła. Przybyła Ola. Moja внучка. Twój ciownik. Powiedziała, iż mama często płacze. Że one ujedą. Że ty chciał, żeby Helena ujść? Że ja nie zobaczę внучkę?

Tato, ty całe myślisz nie z hl. Nikomu nie zabraniać, by przyjeżdżali prosto.

Prosto, Jerzy starszy gorzko uśmiechnął się. A mieszkać? W czynszem? W obcym mieście?

Ale dom Piotr zbliżył się. To nasz dom. Dom z naszego zasobu. Dziadków.

Dom to ściany, synu. A rodzina to rodzinna. I nie mogę wybierać między własnymi synami. Nie mogę jednemu wszystko, a drugiemu nic.

Do pokoju wtargnęła Alina. W cicho przysłuchiwali się rozmowie z korytarza.

Piotr, łagodnie rzekła, a adekwatnie tato mają rację. Helena ma teraz cięższe niż my. Mamy ciebie, mnie, wsparcie. A ona sama.

A tobie też? Piotr spojrzał na żonę z oburzeniem. Maks朸, jakie było nasze mieszkanie. Tyle planów. A teraz beznadziejne?

Nie beznadziejne, tylko darmo dla siostry i ciUNCTION c冰冷 kazła Alina. Piotr, pomyśl. Gdyby mowa była o twojej córce, chciałbyś, żeby jej pomógł.

Piotr długo milczał, patrząc w jedną plamę. Potem głęboko westchnął.

Spakujcie, chłopcy. Działajcie, jak uważacie. Ale potem nie żałujcie, gdy Helena wszystko sprobuj i znowu zostanie z pustą przesadą.

Jerzy starszy podniósł się, podszedł do syna i położył mu rękę na ramieniu.

Dziekuje, synu. Wiedziałem, iż zrozumiesz. Ty mój syn.

Na drugi dzień Jerzy starszy zadzwonił do córki.

Helena, musimy się spotkać. To ważne.
Tato, jestem zajęta. I w ogóle, mamy o czym…
O sprzedaży domu przerwał Jerzy starszy. Spotkaj się tu dziś o szesci.

Helena pojawiła się doktór w odpowiednim. Była wyglądowana, blada. Piotr z Aliną też byli w domu. Siedzieli naprężeni, jak na konferencji.

Wejdź, córeczko Jerzy starszy zaprowadził Helenę do sali. Usiądź. Rozmowa będzie poważna.

Helena ostrożnie opadła na fotel, zainwestowała patrzeć to na ojca, to na brata.

Zdecydowałem się sprzedać dom rzekł Jerzy starszy. I kupić dwa mieszkania. Jeden Piotrowi z rodziną, drugi ci i Oli.

Helena zastygnęła, nie wierząc.

Co? Ale jak… A Piotr… A prawa?

Prawa zostanie odwołane spokojnie odparł Jerzy starszy. Piotr zgodził się.

Helena spojrzała na brata. Ten miał zmurowaną minę.

Dlaczego? cicho zapytała.

Bo wy obaj moi synowi prosto odpowiedział Jerzy starszy. I nie mogę wybierać między wami. Nie miałem choćby próbować.

Helena przyklamała twarz, jakby dłoni. Zaczęła drżeć. Alina chwilowo podeszła i objęła siostrę ramieniem.

Wszystko będzie dobrze, Mariu. My sobie poradzimy. Razem.

Jerzy starszy patrzył na swoje dzieci i czuł, jak ciężar, który parzył mu serce przez ostatnie miesiące, powoli odchodzi. Ujął poprawioną decyzję. Jedyne poprawne.

Wiosną stary dom został sprzedany. Zamiast niego nastąpiły dwa mieszkania trzyosobowe dla Piotra i dwuszpakowe dla Heleny. Jerzy starszy przeszedł do córki tak było wygodniej. Helena została zatrudniona w szkolnej bibliotece, gdzie gwałtownie się ułożyła i choćby założyła kółko literatyczne.

Latem obie rodziny razem wyjechały na morze. Siedząc na plaży, patrząc, jak Piotr z Aliną grają w piłkę z Heleną, jak dzieci bawią się w wodzie Kuba, Patrycja i Ola Jerzy starszy myślał o tym, jak bliski był groźnej zakłódce. To nie dobre, by zniszczyć to, co najcenniejsze. Rodzinę.

Dom to tylko ściany. A rodzina to ludzie, którzy Cię lubią. A które Cię lubią.

Idź do oryginalnego materiału