Zosia milczała. Ale matsamo mama mówiąca była cała.
Zosiunia, ileż ty jesteś porządna! Piękna, jak w baśni, i wszystko w domu błyszczące. Ma Pawułek szczęście! Helena Nowak uśmiechała się szeroko, szarpiąc przez zimny kazanek ze związkową sosem. Mój zmarznięty mąż, widowstwo mu, zawsze mówił, iż pani powinna być hospodarzka, a urodzicieli można zyskać!
Zofia uśmiechnęła się, pieprz i ruszyła do kuchni, by załadować małych sałat. Z przyzwyczajenia przyjęła te bezczelne pochwały matki męża, które zawsze kończyły się coś ubić.
Pawułek jest wobec taki obdarzony jak spotkał taką, Helena kontynuowała, nie zauważając, jak syn groził 샘. A te nowe dziewczyny, wszy jest, iż tylko zabawki porwać… W naszej wieku, pani dzierzały dom jak wasze ogarn. I dzieci…
Paweł rzucił prośbę żonę, która właśnie wróciła z kuchni.
Helena, spróbuj sałatki z paluszakami, Zofia spokojnie zaproponowała, jakby nie słyszała limity.
Dzięki, moja! A ty nie przejmuj się, wszystko będzie stwierdziła Helena, znacząco. Kiedy ja Pawułka nosiła, miałam zaledwie dwadzieścia dwa. Żadnych problemów! Tak, jak teraz, kobiety budują karierę, a potem płócien, iż nie można!
Zofia milczała, przygryzając wargi. Była trzydzieści dwa, a rozmowy o dzieciakach były dla niej jak rana. Trzy zawalenia programek nie nowicjuszy nie odzyskały nadzieje. Z Pawłem nie stracili, ale co Helena ciągle wygaduje o wnuczkach, stało się boleści.
Mama, zmieńmy temat, Paweł uspokajająco wziął rękę. Jak nowe mieszkanie? Cięgłeś się już?
Co tam, jak se! Konstruktorzy wszystko szpecą, obicie trudno naklnąć. Trzeba sama finałować. Choć w moim rozumie przez stirajca łazić to ciężko, Helena westchnęła. Dobrze, iż sąsiadka czasem pomaga.
Mówiliśmy, byśmy pomogli, przypomniał Paweł.
A za kim? Wam jak co cięgła praca. Kiedy te stare babie odwiedzicie?
Mama!
Dobrze, dobrze, wiem. Józki, zajęci. Ale wiem, iż Zosiunia była w moim wieku i wszystkim sprawdzała. I dom i dziecko, jednym razem! Po tym, jak mąż stracił w upale.
W pomieszczeniu zapadło milczenie. Paweł zacisnął jeszcze więcej dłoń żony. Zofia milczała, patrząc na wzornik serwety. Już dawno zrozumiała, iż kłótnia z Heleną Nowak była bez sensu ta zawsze wszystko.crm była tylko, iż młodzież głodowa, iż kiedyś było lepiej, a teraz wszystko źle.
Pawulku, pamiętasz Olenę, córkę mojej koleżanki Jolanty? zaskoczyła Helena nagle. Już trzeciego rodzona! I kurczyki zaraz ma. Ech, co za panie! Małych trzydzieści dwa lat.
Słusznie, odparł Paweł sarkastycznie. Mama, czy ci babeczka na truskawkach? Zosiunia specjalnie pieczone.
O mój Boże, dzięki, słońko! Helena uśmiechnęła się szeroko. Zosiunia, moja kochana, nie wiem, co jest za taka goździa! Kiedy się Pawułek pokazał, bałam się tylko…
Na cztery lata, mama, przerwał Paweł. Nie jest to różnica.
No cóż! Jakie to różnica! rozłożyła ręce mama. Po prostu myślałam… Ale to bez znaczenia. Główne, iż jesteście szczęśliwi. Ale dzieciaki byście w końcu…
Mama!
No nic, nic! Rób to, co z was. Ale wiadomo, iż kiedy zaczynają się spóżnienia, to problemy się rodzą.
Zofia zgodnie się wstała.
Proszę, muszę zadzwonyć, szepnęła i wyszła.
Paweł odwrócił się na matkę z troską.
Czym to to?
Co? zdziwiła się Helena.
To tylko wywołujesz dzieciaki. Więc o tym, iż problemy z leczeniem.
Robię tylko obawiam się o was! Helena przyłożyła dłoń do serca. I no, moja sąsiadka po prostu w Wysokiej prowincji zna jakąś mądru loczy.
Mama, zaszło, Paweł był uparcie. Zosiunia i ja się radzimy najlepszymi lekarzami. Ale ci ciągle zapewiacie i porówniny nie pomagają.
Robię tylko chcę dzieci, syneczku, oczy Heleny zalane były łzami. Kiedy mi tylko by być tu…
Mama, masz piećdziesiąt siedem lat.
W czyje rodzie panie gwałtownie odchodziły! Helena wrzasnęła dramatycznie. Babcia małych sześćdziesiąt trzy przeszła, prababcia szybciej. To jakby złoty klocek.
Paweł zdenerwowany zataczał kciukiem rozruszanie. Te rozmowy powtarzały się, i zawsze kończyły się tak samo mama była urażona, Zosiunia w sobie, a on między nimi.
Wróciła Zofia, wciąż cicho, tylko oczy błyszczą bardziej.
Helena, kawą? spytała, jakby nic.
Nie, moja, blood cię nie wolno. Napięcie, Helena westchnęła. A herbatka z babeczką byłoby w dobrym.
W nocy Helena zaczęła szczycić się chorobami, jak można być samotnym, jak koleżanki dzieciaki znaną co chwila, w każdą sobotę w weekend, a jeszcze na wyjazd na dąbrowy. Paweł starał się zażartować, Zofia milczała, czasem uśmiechała, podpuszczając jeszcze czegoś.
W końcu Helena się zamykała.
Pawulku, ty byś mnie chwilę odprowadził, powiedziała, wkładając płaszcz. Malo już, jest straszno.
Jasne, mama, Paweł pocałował żonę. Wrócę szybko, nie czekaj.
Kiedy Heleny i Pawułka wyszli, Zofia rzucała się na sofę. To była trudna noga, ale trzymała się. Jak zawsze. Milczała, uśmiechała, cierpiała. Ine wiele czasu, iż wybuchnie, zaskoczy siebie wszystkim, co się zgromadziło w trzy lata. Ale nie mogła. Paweł był ufny matce, mimo jej defekty. Otwarty konflikt smażył go być nieszczęśliwym.
Zofia zaczęła gówniać stołek, gdy zaszeptywała telefon. Na ekranie była Helena.
Helena, zdziwiła się Zofia, coś pani zapomniała?
Nie, moja, głos mamy był miękki. Ja pomyślało, iż robimy, jako będzie się rozmawiać jako panie z paniami.
O co? Zofia zaniepokoiła się.
O dzieciaki, moja. Wiem, iż próbujecie. I wiem, jak wiele boli.
Zofia poczuła, jak w gardle kosztował.
Helena…
Nie, nie, zostaw, przerwała matka. Robię sama była. Po Pawulku miałam trzy wyobcowania. Tak, tak mieniła córkę, ale… no to nie wydarzyło się.
Zofia stała z taleriem w ręku.
Nie wiedziałam, rzuciła, cicho.
Paweł nie wie odetchnęła Helena. Nikomu nie mówiłam. To potem było… zbłąd. Uznawano, iż jeżeli pani problem, to po prostu nieskompetentna.
I teraz myślą ból odstępu.
Ja myśl interdisk, dziwnie wyznała matka. Kiedy raz robiliśmy swojego ujżyn, zobaczyliśmy, jak ty jesteś piękna, bogata, się twój. I choćstarsza o cztery lata, jesteś szczęśliwa. Ale zauważyłam, jak patrzysz na zabawków w ogródku, i zrozumiałam… Może to był jakiś znak. Że ty też…
Dlaczego robisz to ciągle? Zofia,cv niemal łzami. To… boli.
Przepraszam, głupia, usłyszała chrapienie. Myślałam, iż jeżeli będę wywoływać, to… bardziej poważnie zareagujecie. Nie wiedziałam, iż próbujecie już wszystko. Paweł opowiedział wczoraj, jak wasi te wszystkie… in vitro, jak tylko inter.
Zofia pokryła zdjęcie ręką. Znaczy Paweł opowiedział.
Pani nie głupia, Helena, łagodnie powiedziała. Prosto bardzo się chcesz wnuczków. To naturalne.
Chcę. Ale nie kosztować waszego szczęścia, głos matki się załamał. Wy z Pawulcem moje błogosławieństwo. I widzę, co on ciebie kocha. Co ty sprawiasz mu szczęśliwym. Reszta… przyniesie. jeżeli swojego przyjmą. Wie dużo dzieci bez rodziców. A może znowu. Wszystko przed wami.
Zofia milcziała, nie znając żadnych słów. Taka nieoczekiwana zdrowa matki poznała się odzięfko.
Ale chwilami zazdroszczę się ciebie, nagle wyznała Helena. Ty masz siły. I masz Pawułka. A ja… Kiedy mąż zmarł, została na mleko z dzieć. Miało mi dwadzieścia piąt. Nikt nie pomagał. Musiałam być matką i tatą, wszystko radzić. Nie bo, iż sze jestem super-panią, tylko tym, iż brak wyboru.
Sasza najlepiej, potwierdziła Zofia. Wychowała wspaniałego syna.
Sasza. Ale jaką cenę? ulala matka gorzko. Pawułek rosł bez ojca. A ja… choćby nie pamiętam, kiedy realnie czułam się tak naprawdę panią, a nie tylko matką albo pracownicą. Wszystkie siły sze zno limity.
Zofia milczała, wstrząsana przez tak otwarte stwierdzenie matki, którą znała tylko zaścieralki.
Czy夠, zabrzd!, nagle przerwała Helena. Pawułek wróci, jak tylko. Tylko… nie丰富多彩 na mnie, dobrze? Ja naprawdę chcę, byście byli szczęśliwi. I będę wspierać, jak tylko się da.
Dzięki, sze Zofia.
Do zobaczenia, droga, pożegnała Helena i zawiesiła.
Zofia długo leżała z telefonem, próbując przetworzyć wszystko. To był pierwszy rzeczywisty rozmawia z matką. I to wszystko zmieniło się.
Kiedy wrócił Paweł, zastał żonę płaczemy, ale dziwnym spokoj.
Co się stało? spytał zaniepokojęnoscia. Mama znów coś powiedziała?
Tak, kiwnęła. Często interdisków.
I opowiedziała mu, co się stalo, pomijając najintymniejsze fragmenty. Paweł słuchał, szeroko otwarte oczy.
Nie wiedziałem o poronieniach, cicho powiedział.
Ona nie chciała twojego rozczarowania, Zofia wzięła jego rękę. Znaję, iż moja mama bardzo jest sama. I cały ten krytyki, te ciągłe rzeczy o wnuczkach to jej sposób, by być bliżej.
Paweł skinął.
Myślisz, iż warto częściej ją odywać?
Myślę, coś zaprosić, by mieszkała z nami, póki remont, nagle rzuciła Zofia. Za tym seslek wolny, a nie musi każdego dnia sprawdzać, co konstruktorzy zepsuli.
Paweł spojrzał na żonę z wątpliwościami.
Czy jesteś pewna? Mama bywa… ciężko.
Jak i my wszyscy, uśmiechnęła się Zofia. Za długo milczę, kiedy coś jest mówione. Może czas zacząć być bardziej otwarty.
Następnego dnia Zofia zadzwoniła do matki.
Helena, dobrej godziny, powiedziała, kiedy pani odebrała. My z Pawułkiem pomyśleliśmy… Cóż, byś przyszła mieszkać u nas, póki remont? Pokój goszczący jest pusty, a nie musiesz co dnia sprawdzać, co konstruktorzy szpecą.
Zawiesiła się cisza. Zofia zaczęła litość, gdy usłyszała delikatny, drżący głos matki:
Dziękuje, Zosiunia. Robię… z przyjemnością.
Świetnie, zaśmiała się Zofia. Może interdisk, pomóc mi w robocie? Nie umiem sobie z tym CIA racji.
Jasne! Helena ожиła. Nauczę cię szybciej, aż się sąsiadki zawiązać!
Po rozmowie Zofia poczuła ulgę. Czasem matka nigdy nie stanie się idealnym przyjacielem, ale teraz było coś jak wzajemne zrozumienie.
Trzy miesiące później Helena pierwsza zauważyła u Zosiunii oznaki zabilanego. Przyszło coś matki instynkt.
Wiadomo, iż wszystko się wydarzy, szepnęła, objęcie zdrętwiała. Trzeba tylko kilka zaczekać.
Zofia milczała, tylko jeszcze silniej objęła. Czasem cicho rzeczywa brąz. Ale jeszcze bardziej rozmów, choćby interdisk, z kim myślą, iż znaczy obcy.
Helena pozostała z nimi choćby po skończonym budowanym. Za pół roku do porodu spotkała męża, i w domu było więcej gospodarcy. Okazało się, iż Józef Kaczyński super gra na gitarce, lubi gotować i rozumie nowicjuszy w dom.
Jak dobrze mieć męża w gospodzie, mawiała Helena, kiedy zbierała się z Zosiunią, gdy honoracje zajmowały się dzieciaki. Pamiętasz to, co powiedziałam za? Że pani powinna być zgarn, a urodziczo zwożą. Ale najważniejsze to mieć przy siebie, kto rozumie.
Zofia patrzyła na matkę, ożywioną, młodszej, ni jak przestaje mówić o chorobach i sąsiadach dzieciach. I cicho odparła:
Najważniejsze to mieć z kim cicho. I z kim mówić.
Helena wiedzie. Z tej noxowej interdiski minęło więcej roku. Wiele rzeczy się zmieniło. Ale głównej była między nimi przeważna ściana. Bo kiedy kogoś milczal, innych giờ się odwagi i powiedziała wszystko, co było istotne.