Wzięłam do ręki telefon przyjaciółki… i usłyszałam głos mojego męża

przytulnosc.pl 4 dni temu

Po pracy spieszyłam się do domu, ale postanowiłam jeszcze na chwilę wpaść do mojej dawnej przyjaciółki – Magdy.

Z Magdą znałyśmy się jeszcze z liceum w Krakowie. Kiedyś była mężatką, ale od ponad roku była już po rozwodzie. Rozstanie przeżyła bardzo ciężko, a ja w tym trudnym okresie naprawdę ją wspierałam – byłam, słuchałam, pocieszałam. Myślę, iż w dużej mierze właśnie dzięki mnie udało jej się wyjść z depresji i wrócić do siebie: serdecznej, ciepłej osoby, jaką zawsze była.

Ale w ostatnich miesiącach coś znów się zmieniło. Magda stawała się coraz bardziej zamknięta. Rzadziej się odzywała, często unikała kontaktu.

– Wejdź, no jasne – powiedziała z wymuszonym uśmiechem, kiedy otworzyła mi drzwi.

Znałam ją zbyt dobrze, by nie zauważyć, iż moja wizyta nie była dla niej powodem do radości. Usiadłam na kanapie i zapytałam:

– Ale pachnie! Coś gotujesz?

– Właśnie robiłam kolację – powiedziała tonem, jakby się tłumaczyła.

– Czekasz na kogoś?

– Oj, zaraz mi się coś przypali – rzuciła nerwowo i pobiegła do kuchni.

W tym czasie zadzwonił mój telefon. To był mój mąż – Marek. Powiedział, iż w pracy coś się przedłużyło i wróci dziś później. Odłożyłam telefon do torebki. Chwilę później zadzwoniła komórka Magdy. Na ekranie – zdjęcie mojego męża.

Zaskoczona, odruchowo odebrałam.

— Magda, kochanie, zaraz będę – usłyszałam znajomy głos Marka.

Po kilku sekundach Magda weszła do pokoju. Spojrzała na mnie i od razu zrozumiała, iż wszystko wiem. Ale – o dziwo – nie zrobiłam afery. Nie krzyczałam. Nie wylałam morza łez.

Zamiast tego powiedziałam spokojnie:

— Marek nigdy nie był ideałem. Nie sądzę, iż będziesz z nim szczęśliwa. I nie myśl, iż trzymam go na siłę. jeżeli chce z tobą być – proszę bardzo. Niech się pakuje i wyprowadza.

Magda stała jak wryta. Nie była w stanie powiedzieć ani słowa.

Wyszłam z jej mieszkania z poczuciem ogromnej zdrady. Najbliższe mi osoby wbili mi nóż w plecy. Szłam do domu bocznymi uliczkami, nie miałam po co się spieszyć. Córka była u mojej mamy w Wieliczce, a kolację Marek miał już dziś gotową u Magdy.

To, co powiedziałam o jego „nieidealności”, to była prawda. Od dawna czułam rozczarowanie. Mężczyzna, którego kochałam od czasów studiów, zamienił się w lenia, który po pracy tylko leżał na kanapie z piwem. Nie wspierał mnie, nie pomagał w domu, zarabiał grosze. Najpierw próbowałam go zmienić, ale potem zrozumiałam – nie da się.

Następnego dnia Marek zabrał rzeczy i wyprowadził się do Magdy. interesujące było dla mnie jedno – ile wytrzyma.

Magda wytrzymała pół roku.

Po tym czasie wyrzuciła go z mieszkania. A Marek wrócił do mnie z nadzieją, iż go przyjmę z powrotem. Ale się przeliczył.

Powiedziałam tylko jedno:

— Nie potrzebuję cię już w swoim życiu.

Dopiero wtedy poczułam, czym jest prawdziwa wolność. Ile daje przestrzeni i spokoju. Odetchnęłam.

Z Magdą nie rozmawiamy. Przy przypadkowym spotkaniu na rynku powiedziała tylko:

— Żałuję, iż już nie jesteśmy przyjaciółkami…

Ale ja nie żałuję. Są rzeczy, których się nie wybacza. I mosty, których nie warto odbudowywać.

Idź do oryginalnego materiału