Polska gospodarka znalazła się w najtrudniejszym momencie od ponad dekady. Z najnowszych danych Ministerstwa Finansów wynika, iż zadłużenie kraju sięgnęło 57,4 proc. PKB – to najwyższy poziom od 2013 roku. W ciągu zaledwie trzech miesięcy dług wzrósł o ponad pięć punktów procentowych, co ekonomiści określają jako „alarmujący skok, niespotykany choćby w czasie globalnych kryzysów finansowych”.

Fot. Warszawa w Pigułce
Polska coraz bliżej konstytucyjnego limitu długu
Jeśli obecny trend się utrzyma, Polska może już w 2026 roku przekroczyć konstytucyjny próg zadłużenia wynoszący 60 proc. PKB. Przekroczenie tego poziomu oznaczałoby konieczność radykalnych cięć budżetowych, zamrożenia części wydatków publicznych i rezygnacji z wielu programów społecznych.
Ekonomiści ostrzegają, iż taka sytuacja mogłaby uruchomić lawinę oszczędności, której skutki najbardziej odczują zwykli obywatele. W przeszłości podobne scenariusze doprowadziły do kryzysów społecznych m.in. w Grecji czy Portugalii.
Koszty długu rosną szybciej niż wpływy
Obsługa zadłużenia już teraz pochłania ponad 70 miliardów złotych rocznie, a w przyszłym roku ta kwota może sięgnąć 100 miliardów. To pieniądze, które zamiast na inwestycje, zdrowie czy edukację, trafiają na spłatę odsetek.
Czas oszczędzania, który uderzy w zwykłych ludzi
Rosnący dług publiczny wymusza na rządzie szukanie pieniędzy. Najłatwiejsze drogi to podwyżki podatków, zamrożenie płac w sektorze publicznym i ograniczenie świadczeń socjalnych. To oznacza, iż najbiedniejsi zapłacą najwięcej, bo to właśnie z ich wsparcia najłatwiej będzie zrezygnować.
Redukcja wydatków publicznych przełoży się na cięcia w pomocy społecznej, dodatkach mieszkaniowych i finansowaniu leczenia. Dla tysięcy rodzin oznacza to ryzyko popadnięcia w ubóstwo i zwiększenie nierówności społecznych.
Zadłużenie to podatek od przyszłości
Każda złotówka pożyczona dziś stanie się obciążeniem dla przyszłych pokoleń. Dług państwa nie znika – zmienia tylko właścicieli. Ekonomiści podkreślają, iż młodzi Polacy będą musieli spłacać obecne zobowiązania w formie wyższych podatków i ograniczonych możliwości rozwoju.
Inwestycje hamują, gospodarka zwalnia
Narastający dług już odbija się na inwestycjach. Wstrzymano część przetargów infrastrukturalnych, a samorządy zaczynają ograniczać wydatki na transport publiczny, drogi i kolej. Brak nowych inwestycji to mniejsza liczba miejsc pracy i spowolnienie całej gospodarki.
Firmy budowlane alarmują, iż 2026 rok może być najtrudniejszym okresem od czasów pandemii. „Jeśli rząd nie odblokuje środków na inwestycje, fala bankructw w branży stanie się nieunikniona” – mówi przedstawiciel Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Czy Polska może jeszcze uniknąć katastrofy?
Eksperci są zgodni: sytuację da się opanować, ale tylko pod warunkiem szybkich i odpowiedzialnych decyzji. Rząd musi ograniczyć wydatki konsumpcyjne, zwiększyć ściągalność podatków i inwestować w technologie oraz innowacje, zamiast w doraźne transfery społeczne.
Bez zmian Polska może wpaść w spiralę zadłużenia, z której trudno się wydostać. A wtedy – jak ostrzegają ekonomiści – nie będziemy mówić o kryzysie, ale o trwałej zapaści finansowej państwa.

















