Lena stała pośrodku swojego salonu i próbowała dojść do tego, co adekwatnie się zmieniło, dlaczego nie potrafi poczuć się swobodnie. Kuchnia lśniła czystością, w pokoju dziecięcym zabawki leżały równo w kolorowych pudełkach, jakby wszystko było tak, jak zostawiła. Ale jej wewnętrzne przeczucie nie dawało spokoju.
Myślała o Dymitrze, byłym mężu, ale przecież oddał jej komplet kluczy i nigdy więcej tu nie zaglądał. A wszystko zaczęło się kilka tygodni wcześniej, kiedy Lena zauważyła, iż ubrania w szafie leżą inaczej niż je ułożyła.
Początkowo myślała, iż to przez zmęczenie albo rozkojarzenie. Ale potem pojawiły się kolejne drobne nieścisłości – ręczniki wiszące nie na tych haczykach, dywanik przy drzwiach przesunięty, okruchy na stole, choć przed wyjściem dokładnie posprzątała.
Lena miała dwoje dzieci – 5-letniego Janka i 3-letnią Marysię. Oczywiście, dzieci potrafią nabałaganić, ale te zmiany były zbyt subtelne, zbyt dokładne, żeby to zrobiły maluchy. Poza tym, zawsze wychodziła i wracała razem z nimi, sama odwoziła i odbierała je z przedszkola.
Czasem myślała, iż to po prostu stres po rozstaniu z mężem – niespodziewanym, bo odkryła, iż Dymitr ją zdradza. Po rozwodzie wróciła do życia w pojedynkę, skupiła się na dzieciach, chciała iść dalej.
Wtedy, pewnego zimowego popołudnia, wracając z pracy, zauważyła, jak z klatki schodowej wybiegła starsza kobieta. Jej sylwetka wydała się Lenie znajoma. Przyspieszyła kroku i zbliżyła się:
– Pani Ireno! – zawołała, rozpoznając byłą teściową. Kobieta jednak udała, iż nie słyszy i gwałtownie zniknęła za budynkiem.
Lena, zdezorientowana, udała się do swojej sąsiadki z piętra niżej – pani Niny, starszej, życzliwej kobiety.
– Dzień dobry, pani Nino. Przepraszam, iż tak z zaskoczenia, ale… nie widziała pani przypadkiem, czy ktoś wchodził ostatnio do mojego mieszkania? Może moja była teściowa?
– Wiesz co, tak, rzeczywiście ją widziałam kilka razy. Na początku myślałam, iż to ty wróciłaś wcześniej, ale potem zorientowałam się, iż to ona. Sądziłam, iż macie dobre relacje po rozstaniu z Dymitrem… Wyglądało, jakby miała klucz.
Lena zaniemówiła. Przez cały ten czas była przekonana, iż tylko ona ma dostęp do mieszkania.
– Jest pani pewna, iż to była ona? – zapytała z napięciem.
– Całkowicie – odpowiedziała sąsiadka. – Chciałam ci o tym powiedzieć, ale jakoś się nie złożyło.
Lena podziękowała i wróciła do siebie. Nie miała już wątpliwości – to była Irena. Ale dlaczego? W jakim celu?
Wykręciła numer Dymitra. Odebrał niemal od razu.
– Czego chcesz? – zapytał chłodno.
– Dymitrze, komu jeszcze dałeś klucze do mieszkania?
– Może kiedyś dałem mamie zapasowy, ale myślałem, iż już go zgubiła. Co się dzieje? Może to ty komuś dałaś, a teraz szukasz winnych?
– Nie oceniaj mnie swoją miarą – odpowiedziała sucho Lena. – Twoja matka wchodzi do mojego mieszkania bez mojej zgody. Przekaż jej, iż ma przestać, inaczej zgłoszę sprawę, gdzie trzeba.
– Dobrze, porozmawiam z nią – rzucił niechętnie. – Choć powinnaś się zastanowić, komu sama dawałaś klucze…
Lena się rozłączyła. Już wiedziała, co musi zrobić.
Wzięła telefon i zadzwoniła bezpośrednio do byłej teściowej. Ku jej zdziwieniu, ta odebrała natychmiast.
– Halo?
– Pani Ireno, tu Lena. Wiem, iż wchodziła pani do mojego mieszkania pod moją nieobecność. Dlaczego pani to robi?
Zapadła cisza, po której starsza kobieta powiedziała:
– Chciałam tylko upewnić się, iż wszystko w porządku. Martwię się o dzieci, to przecież moje wnuki…
– Proszę nie kłamać. Nie interesowała się pani nimi od miesięcy, nie zadzwoniła pani ani razu. Nie życzę sobie takich wizyt bez mojej wiedzy.
– Ale ja mam prawo troszczyć się o wnuki! – zaprotestowała Irena.
– Ma pani prawo, jeżeli je pani faktycznie kocha. Ale proszę oddać klucz i więcej nie przychodzić bez zaproszenia.
– Nie mam już żadnego klucza! – odpowiedziała oschle Irena.
Lena zrozumiała, iż dalsza rozmowa nie ma sensu. Odłożyła słuchawkę i jeszcze tego samego dnia zamówiła ślusarza. Następnego ranka zamki zostały wymienione, a Lena w końcu odetchnęła z ulgą.
Nie wiedziała dokładnie, co była teściowa robiła w jej domu – czy jadła coś, czy przeszukiwała rzeczy – ale jedno było pewne: więcej jej tam nie wpuści.