Wyobraź sobie mężczyznę, który czuje się oszukany po rozwodzie. Bo oto kobieta, jego miłość życia, dawniej prawie ideał, dzisiaj wiedźma wcielona, oskubała go i zostawiła w dziurawych skarpetkach. Nie to, iż ona wzięła coś, co było jego i do czego ona nie miała absolutnie prawa. Nie, co to to nie…. Największa jej wina jest inna. Mianowicie taka, iż nie zacerowała mu tych nieszczęsnych skarpetek! I on teraz jak obraz nędzy i rozpaczy po bolesnym rozwodzie nie umie dojść jakim cudem ich wspólny majątek podzielono na pół. Przecież tak być nie może… Jak i kiedy on się zbierze finansowo po rozwodzie? Czy kiedykolwiek się w ogóle pozbiera? Na koniec niczym klasyk pada smutna puenta z jego ust – iż to zła kobieta była. Oskubała go i zostawiła jakby nigdy nic…Jak ona mogła?
Niektórzy panowie się dziwią
Rozwód nigdy nie jest lekki, łatwy i przyjemny. No może czasami jest, ale generalnie wiadomo bywa ciężko. Gdy jeszcze eks para chce się dogadać i oszczędzić sobie stresów, jest prościej. zwykle jednak rozstające się osoby drą koty. Najwięcej emocji budzi oczywiście podział majątki.
Generalnie sytuacja jest prosta. jeżeli para nie ma podpisanej intercyzy, to wszystko, co zgromadzone w trakcie ślubu dzielone jest na pół. Pięćdziesiąt procent otrzymuje mężczyzna i pięćdziesiąt procent kobieta. Idealnie jeżeli oboje mają gdzie mieszkać. W praktyce jednak bardzo często trzeba sprzedać mieszkanie , podzielić środki po sprzedaży lub jeden z małżonków musi spłacić drugiego. Tak to działa.
Niestety matematyka jest nieubłagana. Gdy dzielimy, to nam ubywa. Coś, co było dobre w całości, już po podziale takie fajne czasami nie jest. Ot życie, wydawałoby się, iż należy to zrozumieć i zaakceptować. Tymczasem gros mężczyzn czuje się oszukanych przez system. Wypowiadają się tak, jakby ktoś im coś odebrał.
Prawo mówi jasno
To, jak czuje dany mężczyzna nie ma większego znaczenia. Podobnie w przypadku kobiety, która w trakcie małżeństwa zarabiała więcej. Te środki nie są jej, ani jego. Są wspólne. Najczęściej jednak gdy dochodzi do rozpadu związku, to ktoś czuje się poszkodowany. W naturalny sposób uważa, iż on włożył w relację więcej i to jemu się więcej należy, co do zasady tak podchodzimy do życia, iż nasz wysiłek cenimy wyżej niż czyjś. Dojrzałe osoby potrafią dojrzeć ten schemat i wyjść mu naprzeciw, pozostałe mają wieczne poczucie niesprawiedliwości.
- Bo ona dostanie połowę domu, a nie pracowała i nie zarobiła na dom.
- Przez cały związek zarabiała mniej.
- On całe mieszkanie wyremontował, ona nie kiwnęła choćby palcem
itd….
Tymczasem jednocześnie nie zwraca się uwagi, iż wtedy, kiedy on pracował i robił karierę, ona dbała o wszystko inne. Robiła za praczkę, sprzątaczkę, opiekunkę ich wspólnych dzieci, nie wydawali na obiady w restauracji, sprzątanie, nianię…itd. To sporo kosztuje, czasami naprawdę dużo. Ona robiła wiele rzeczy, ale takich, za które nie otrzymuje się pieniędzy. Jej praca była niewidzialna… On w swojej ślepocie po rozwodzie twierdzi, iż to nic. Jego zasługi są większe. I to jemu należy się majątek, a na pewno jego większa część.
To naprawdę nie ma znaczenia
Dziwni są mężczyźni twierdzący, iż wszystko, czego razem się dorobili z eksżoną, nie jest współwłasnością kobiety. Ich pokrętna logika czasami próbuje przekonywać wszystkich dookoła… Mężczyzna wmawia kobiecie, iż wszystko zawdzięcza jemu, czasami jeden z drugim panem chce swoje partnerki choćby zastraszyć, iż oto po rozwodzie one zginą marnie.
Rozstanie nierzadko uwypukla w ludziach to, co najgorsze. A tam, gdzie w grę wchodzą pieniądze, robi się naprawdę nieprzyjemnie. Niestety mnóstwo osób nie umie się rozstać z klasą.
Im słabszy mężczyzna i im mniej warty, tym bardziej będzie przekonywał, iż jemu należy się „większa połowa”, czasami choćby powie wprost, iż ona nie zasługuje na nic, bo absolutnie niczego dobrego nie zrobiła i do niczego wartościowego się nie przyczyniła.
Taki klasyk…mężczyzna oskubany przez chciwą żonę w trakcie rozwodu. Po podziale majątki na pół. I żeby nie było czasami się zdarza, iż to kobieta narzeka, iż po rozwodzie on odebrał jej wszystko…czyli wziął swoją część. Tak jakby wszyscy pokrzywdzeni nie wiedzieli, jak to działa…i jak wygląda wspólnota majątkowa.