Niezręczna sytuacja
– W sensie pani jest jego żoną?
– W najprostszym. Przynajmniej w sensie prawnym, mogę choćby pieczątkę w dowodzie pokazać. Ślubnego świadectwa nie wzięłam ze sobą, wybacz – odpowiedziała kobieta, jedną ręką podtrzymując duży brzuch.
***
– Córeczko, wyjeżdżam na tydzień na zmianówkę, tam zasięg słaby, więc nie znikaj mi – powiedział Tomasz Nowak.
– O kota się nie martw, przyjdę, nakarmię, żwirek wymienię – burknęła Kinga, nie odrywając wzroku od telefonu.
– Właśnie o tym kocie… – zawahał się Tomasz. – Słówko do słowa, nie chcę, żebyś się męczyła, dojeżdżając tu po pracy. Sąsiadka z klatki, dobrze ją znam, zajrzy czasem do Mruczka.
– Trochę dziwny jesteś, tato – zaśmiała się Kinga. – Czy ta twoja sąsiadka to przypadkiem nie święta? I kota nakarmi, i po mleko do sklepu skoczy, i leki z apteki przyniesie. Szczęściarz z ciebie.
– No właśnie, szczęściarz…
Tomasz nagle poczuł wstyd, iż znowu oszukuje córkę. Jego brwi zbiegły się nad nosem, próbował myśleć o czymś innym, by nie zdradzić niepokoju. „Nic nie podejrzewa, tylko żartuje sobie” – pomyślał.
…Tomasz i mama Kingi rozwiedli się siedem lat temu. Rozstali się spokojnie, bez awantur. Po prostu stwierdzili, iż miłość wygasła. Porozmawiali z córką i z czystym sumieniem złożyli papiery. Kinga zaakceptowała decyzję rodziców, pod warunkiem, iż święta będą obchodzić razem, jak dawniej. Wszystkim to pasowało.
– Więc jestem twoją sąsiadką? – z przekąsem uśmiechnęła się Magdalena.
– Inny pomysł mi nie przyszedł do głowy… – spuścił wzrok Tomasz.
– Tak, nazwanie mnie swoją żoną to przecież takie trudne, rozumiem.
– Magduś, nie bądź taka.
– Jestem dorosła, Tomek. Ale nie wiem, jak długo będziemy udawać, iż to wielka tajemnica!
– Nie wiem, no nie wiem! A co, jeżeli nie zrozumie? Pamiętam, jak była mała, miała fazę lęków, iż któryś z nas odejdzie. Ciągle pytała, czy jej nie zostawimy. Czuję, jakbym ją zdradzał.
– Słuchaj, nie mieszam się w twoje relacje z córką, ale za dwa miesiące będziesz miał już dwie i trzeba będzie podjąć męską decyzję. Rozumiesz? Nie każę ci wybierać, broń Boże, ale jak zamierzasz ukrywać nowonarodzoną córkę?
– Jakoś to będzie! – westchnął Tomasz, szczerze nie wiedząc, jak rozwiązać ten problem.
Z Magdą poznali się tuż po rozwodzie. Spotkał ją i wiedział – to ta jedyna. Ale nie potrafił powiedzieć rodzinie, iż znalazł kogoś nowego. Bał się, iż córka się odwróci, a była żona będzie utrudniać im kontakt.
Najpierw martwił się, iż Magda jest od niego młodsza o prawie dziesięć lat. Potem, iż wzięli ślub w tajemnicy. A potem, iż Magda zaszła w ciążę. Ale termin porodu się zbliżał, a prawda miała wyjść jak przysłowiowa prawda z worka. „Opowiem, gdy nadarzy się okazja” – pocieszał się Tomasz.
Unikał spotkań z Kingą albo umawiał się na neutralnym gruncie. Kinga, jak większość młodych, drażniła się z ojcem, nazywając Magdę „tajemniczą sąsiadką”.
Tego ranka, gdy ojciec wrócił z pracy, Kinga postanowiła zrobić mu niespodziewaną wizytę. Ale drzwi pozostały zamknięte. Telefon też milczał. Zaniepokojona Kinga wyszła na klatkę. Nie mogła się pomylić – tata napisał, iż wylądował i jedzie do domu. Ale go nie było. „Dorosły człowiek, pewnie załatwia sprawy” – pomyślała.
– Tomasza zabrali do szpitala – obcy kobiecy głos wyrwał ją z zamyślenia.
– Co? Kiedy? Gdzie? – zareagowała natychmiast.
Głos dochodził z okna na parterze. Sąsiadka, uchylając lufcik, opowiedziała, jak widziała Tomasza wracającego z torbą, a pół godziny później przyjechał ambulans.
– Z rozmów wynika, iż pojechał do kardiologii. Nie wyglądał źle, wszedł do karetki o własnych siłach. Na noszach nie był, więc chyba nie reanimacja! – wnioskowała sąsiadka. – Ciebie od razu poznałam, często tu czekasz na taksówkę.
– Dawno go zabrali?
– Godzinę temu.
Reszty Kinga już nie słyszała. Trzęsły jej się ręce. „Kardiologia to serce? Przecież nie miał problemów!” – kłębiło się w jej głowie.
– Zadzwoń na pogotowie, może powiedzą, gdzie jest – poradziła sąsiadka.
Kinga zadzwoniła i drżącym głosem poprosiła o informacje. Po chwili dowiedziała się, do którego szpitala trafił. Wsiadła do taksówki, odpędzając czarne myśli. Telefon ojca przez cały czas był niedostępny.
– W karetce powiedzieli, iż tata jest tutaj! – wyrzuciła z siebie, ledwo powstrzymując łzy.
– jeżeli już go przyjęli, to sprawdzę. Kiedy przyjechał? – spokojnie zapytała recepcjonistka.
– Nie wiem, godzinę temu? Sąsiadka widziała… Proszę pomóżcie.
– Imię i nazwisko?
– Nowak Tomasz, rocznik 1970.
– Poczekajcie na korytarzu, sprawdzę.
Po chwili wróciła.
– Jest na kardiologii. Wizyty wstrzymane z powodu kwarantanny. jeżeli coś trzeba przekazać, może wyjść do poczekalni, jeżeli stan pozwoli. Godziny odwiedzin na tablicy.
Kinga wybiegła, szukając głównego wejścia. „Skoro może wyjść, chyba nie jest źle?” – próbowała się uspokoić.
Nie zauważyła, kiedy znalazła się w holu, gdzie pielęgniarka skrzywiła się, widząc ją poza godzinami odwiedzin.
– Taty dopiero co przywieźli! Nie odbiera telefonu! Muszę go zobaczyć! – Kinga prawie krzyczała.
Ktoś delikatnie dotknął jej ramienia. Odwróciła się gwałtownie, spodziewając się personelu. Ale zamiast tego zobaczyła kobietę w zaawansowanej ciąży.
– Kinga, witaj – powiedziała niepewnie Magdalena.
– Witaj. Znamy się?
– Nie do końca. Ja o tobie wiem bardzo dużo, ty o mnie tylko tyle, iż jestem „tajemniczą sąsiadką”, co kot karmi – próbowała rozładować napięcie.
– Nic nie rozumiem- Więc chyba czas, żebyśmy w końcu zostały rodziną – powiedziała Kinga, uśmiechając się mimo łez i delikatnie obejmując Magdę.