Wczesnym
rankiem pogrążona w żałobie kobieta imieniem Iris wyrusza do
parku stanowego, w którym podczas rodzinnej wycieczki w wypadku
zginął jej jedyny syn. W miejscu pamięci, na punkcie widokowym,
gdzie po raz ostatni widziała swoje dziecko, zamierza targnąć się
na własne życie, ale rozprasza ją nieznajomy mężczyzna, który
przedstawia się jako Richard i opowiada zrozpaczonej kobiecie o
tragedii, która spotkała go w przeszłości. Iris domyśla się, że
obcy próbuje odwieść ją od samobójstwa, niemniej też się przed
nim otwiera, a kiedy mężczyzna się oddala, postanawia odłożyć
na później realizację swego desperackiego planu. Dogania Richarda
i razem ruszają w drogę powrotną do zaparkowanych bardzo blisko
siebie samochodów. Starania Iris, by dostać się na miejsce
kierowcy w swoim pojeździe nie przynoszą rezultatu, a kiedy próbuje
się wycofać, by wejść innymi drzwiami, drogę zagradza jej
niebezpieczny osobnik pragnący spędzić z nią weekend w swoim
domku letniskowym. Seryjny morderca ze środkiem tymczasowo
paraliżującym mięśnie.
|
Plakat filmu © Netflix. „Don't Move” 2024, Raimi Productions, Hammerstone Studios, Capstone Studios
|
Pomysł
na scenariusz serial killer thriller „Nie ruszaj się”
(oryg. „Don't Move”) zrodził się jeszcze przed pandemią
COVID-19. Dwaj zaprzyjaźnieni filmowcy, Brian Netto i Adam
Schindler, którzy efekt swojej pierwszej filmowej współpracy
przedstawili w 2013 roku - horror „Delivery” wyreżyserowany
przez tego drugiego na postawie ich wspólnego scenariusza –
niezobowiązująco dyskutowali o hipotetycznej historii z całkowicie
sparaliżowaną postacią prowadzącą. Zastanawiali się, czy taka
oferta mogłaby być atrakcyjna dla widza, czy byliby w stanie
rozkręcić akcję z nieruchomą, przynajmniej przez większość
seansu, postacią centralną. Po omówieniu tematu między sobą,
koncepcję przedstawili dobrym kolegom, T.J. Cimfelowi i Davidowi
White'owi, z którymi Adam Schindler pracował przy „Shut In” aka
„Intruders” z 2015 roku, i którzy napisali „Don't Move” w
trakcie tak zwanego twardego lockdownu tłumaczonego śmiercionośnym
atakiem koronawirusa. Opinia publiczna o tym przedsięwzięciu
została poinformowana w grudniu 2022 roku, a w maju 2023 ujawniono
nazwiska producentów filmu, z założycielem Evil Dead Universe na
czele – Sam Raimi działający z ramienia swojej firmy Raimi
Productions, który miał już okazję pracować z Brianem Netto i
Adamem Schindlerem: przy antologii filmowej „50 States of Fright”
(2020). „Don't Move” kręcono w Bułgarii od czerwca do końca
lipca 2023 roku. Produkcję kończono (ostatnie pięć dni zdjęć
głównych) na mocy umowy tymczasowej z Gildią Aktorów
Ekranowych-Amerykańską Federacją Artystów Telewizyjnych i
Radiowych (SAG-AFTRA), związkiem, który 14 lipca 2023 roku
rozpoczął najdłuższy w swojej działalności strajk. W kwietniu
2024 roku prawo do dystrybucji „Don't Move” na całym świecie
nabyła firma Netflix, która udostępniła tę pozycję (oczywiście
w swojej usłudze streamingowej) w drugiej połowie października
tego samego roku.
Reżyserzy
„Nie ruszaj się”, Brian Netto i Adam Schindler, nie ukrywają,
że przygotowując tę opowieść dużo rozmawiali o takich filmach,
jak „Doczekać zmroku”
Terence'a Younga, „Blink” Michaela
Apteda i „Nie oddychaj” Fede Alvareza. Myśli Briana Netto
zaprzątało też
„Ciche miejsce” Johna Krasinskiego, ale
pomysłodawcy i czołowi twórcy survival thrillera o seryjnym
mordercy... ścigającym niemogącą się ruszyć kobietę,
utrzymują, iż inspirowali się nie tyle konkretnymi dziełami, ile
stylem paru szanowanych przez nich reżyserów: Alfreda Hitchcocka,
Briana De Palmy i M. Nighta Shyamalana. Czyli bardziej wpływy
reżyserskie niż filmowe. Sama nigdy bym się nie domyśliła, że
ten mdły dreszczowiec powstawał pod natchnieniem potężnego
talentu twórcy między innymi wybitnej „Psychozy” (1960) i
mistrzowskich „Ptaków” (1963) i poniekąd jego następcy, który
spłodził choćby niedoścignioną ekranizację/adaptację
debiutanckiej powieści Stephena Kinga, „Carrie”
(1976),
fenomenalne
„Siostry”
(1972) i genialne „W przebraniu mordercy”
(1980). Pomysł całkiem obiecujący – farmakologicznie
unieruchomiona bohaterka walcząca o życie w leśnych ostępach
nawiedzonych przez seryjnego mordercę – ale ten lekki powiew
świeżości nie mógł mi zrekompensować znikomego zainteresowanie
autorów „Nie ruszaj się” osobowością protagonistki. O Iris (w
tej roli Kelsey Asbille, którą muszę pochwalić za sugestywną grę
oczami, a poza tym nic szczególnego; w każdym razie mnie jej
kreacja nie porwała) wiedziałam tylko tyle, iż jest mężatką,
pomimo usilnych starań niepotrafiącą opłakać ukochanego Mateo,
kilkuletniego syna, który spadł z punktu widokowego w Massey Big
Sur State Park w trakcie rodzinnej wycieczki, i iż podjęła decyzję
o odebraniu sobie życia. W tym samym miejscu, w którym zginęło
jej jedyne dziecko kobieta zamierza definitywnie zakończyć swoje
męki. Mękę istnienia ze świadomością bezpowrotnej straty
bezcennej latorośli, na moment spuszczonej z oczy przez ojca, gdy
matka zbierała kwiaty kawałek dalej. Tego wszystkiego dowiadujemy
się z rozmowy z nieobojętnym przechodniem. W dzisiejszych czasach
mało kto zwróciłby uwagę na człowieka stojącego nad przepaścią,
niebezpiecznie blisko wysokiej kamiennej góry pełniącej funkcję
wieży widokowej, atrakcji turystycznej w parku stanowym w
kalifornijskim regionie Big Sur. Iris nie spodziewała się, iż o
tak wczesnej porze spotka jakiegoś człowieka w tym soczyście
zielonym zakątku (oszałamiające piękno naturalnego krajobrazu
uchwycone na - bynajmniej mrocznych - zdjęciach Zacha Kupersteina;
m.in.
„Oczy matki”
Nicolasa Pesce, „Nocne czuwanie” Keitha
Thomasa,
„Barbarzyńcy”
Zacha Creggera, „Randka w ciemno”
Anny Kendrick), tym bardziej „przedstawiciela wymierającej rasy”
nieskupionych wyłącznie na sobie. Gadatliwego Richarda (niezgorszy
występ Finna Wittrocka), który nieproszony podzieli się z obcą
kobietą swoim traumatycznych doświadczeniem. Wyznanie za wyznanie,
a potem wspólny spacer do zaparkowanych drzwi w drzwi samochodów. W
kulminacyjną scenę tego długiego prologu zgrabnie wmontowano
rozgorączkowaną czołówkę. Kierownictwo nad montażem objął
Josh Ethier, któremu doświadczenia w kinie grozy odmówić nie
można (m.in.
„Contracted”
Erica Englanda,
„Nadal tu jesteśmy”
Teda Geoghegana,
„Leatherface”
Alexandre'a Bustillo i Juliena
Maury'ego,
„Ekstaza”
i
„Ścięta noc”
Joe Begosa,
„Małgosia i Jaś”
Osgooda Perkinsa), natomiast niedostatecznie charakterną,
w mojej ocenie, ścieżkę dźwiękową skomponowali Mark Korven
(m.in.
„Cube”
i
„W wysokiej trawie”
Vincenzo Nataliego,
„Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii”
i „Lighthouse”
Roberta Eggersa,
„Czarny telefon”
Scotta Derricksona,
„Omen: Początek”
Arkashy Stevenson) i Michelle Osis (m.in.
„Knuckleball”
Michaela Petersona, „Alive” Roba Granta,
„Żądza krwi”
Amelii Moses, „Carved: zemsta” Justina Hardinga).
|
Plakat filmu © Netflix. „Don't Move” 2024, Raimi Productions, Hammerstone Studios, Capstone Studios |
Znika
sympatyczny Richard - pojawia się sadystyczny Andrew. Odchodzi
życzliwa dusza, umiera sprzymierzeniec kobiety, która straciła
wolę życia, a przychodzi człowiek opętany żądzą mordu, który
najpierw zamierza „zabawić się” z główną bohaterką „Nie
ruszaj się” Briana Netto i Adama Schindlera. Iris znalazła się w
niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie – gdyby tego ranka
nie ogarnęła ją przemożna potrzeba odwiedzenia miejsca śmierci i
pamięci Mateo, najprawdopodobniej nigdy nie zostałaby wytypowana na
weekendową towarzyszkę zastanawiająco nieuchwytnego zabójcy.
Krwawy Andrew genialnym strategiem z całą pewnością nie jest;
zdecydowanie typ mający więcej szczęścia niż rozumu. Dawniej
może i zachowywał większą ostrożność, ale poznajemy go jako
sprawcę niezorganizowanego... bo nadmiernie pewnego siebie? Tak czy
inaczej, morderca ze strzykawką nie wpada na to, by przeszukać
obezwładnioną ofiarę i nie widzi potrzeby biegania za nią po
lesie. Iris ma najwyżej dwadzieścia minut do utraty władzy nad
swoim ciałem, a to za mało, żeby znaleźć bezpieczną kryjówkę
na „zielonym pustkowiu”, prawda? Jak w klasycznym slasherze:
ona pędzi co tchu, a on leniwym krokiem podąża za nią. Nie
panikuje, gdy traci ją z oczu, bo wie, iż w końcu padnie –
środek, który jej wstrzyknął nie pozbawi jej przytomności, ale
przez jakąś godzinę Iris nie będzie mogła ruszyć choćby palcem;
straci czucie w całym ciele. Będzie widzieć i słyszeć, ale nie
będzie mówić. Można liczyć na tak zwane ujęcia kamery
subiektywnej – zdjęcia z perspektywy niezupełnie nieruchomej
bohaterki. Wbrew przewidywaniom nielotnego zbrodniarza, Iris ciągle
się przemieszcza. Nie rusza się, ale „chodzi”:) Podejrzewam, że
filmowcy świetnie się bawili wymyślając sposoby na „przerzucanie”
protagonistki z miejsca na miejsce – podejrzewam, iż to był
całkiem przyjemny trening kreatywności, ale wysoki stopień
prawdopodobieństwa w tej hipotetycznej zabawie najwyraźniej nie był
bezwzględnie wskazany. UWAGA SPOILER Nieziemsko zaawansowane
umiejętności pływackie (w rwącej rzece i głębokim jeziorze), a
przynajmniej mnie zakrawało to na jakąś nadnaturalną moc.
Niektórzy mogą też z powątpiewaniem przyjąć akcję ratowniczą
lokalnego mieszkańca (żeby nie było, ja się biedaka nie czepiam,
mógł nie wiedzieć) - jeżeli znajdujesz osobę w takim stanie jak
Iris lepiej upewnij się, iż nie doznała urazu kręgosłupa przed
wtaszczeniem jej na taczkę ogrodową KONIEC SPOILERA. Wydawać
by się mogło, iż przy tak znikomej zawartości wizualnej makabry,
filmowcy postawią na jakość, tym bardziej, gdy radą służy
główny organizator jednej z najwystawniejszych uczt gore w
historii kinematografii, arcydzieła „Martwe zło” (1981),
obawiam się jednak, iż choćby najwięksi miłośnicy obrazów
generowanych komputerowo (o preferowanych przeze mnie efektach
praktycznych mogłam zapomnieć) nie zachwycą się kunsztem
wykonania płonących zwłok, zgruchotanej czaszki i fantazyjnie –
że tak niesmacznie to ujmę – przebitej twarzy. Mnie jednak
najbardziej uwierała całkowita obojętność, z jaką przyjmowałam
nadludzkie zmagania Iris z szaleńczo zdeterminowanym oprawcą i
własnym ciałem. Nieznajomej, której seryjny morderca przywraca
wolę życia. To cały rozwój pierwszoplanowej postaci pozytywnej,
kochającej matki tragicznie zmarłego chłopczyka, która odmówiła
mi innych informacji na swój temat. Marzyłam o nawiązaniu choćby
nikłej więzi z Iris, o zmniejszeniu tego okropnego dystansu
najwyraźniej wpisanego w scenariusz; obok ogromnej przewidywalność,
która naturalnie nie dodaje napięcia tej, bądź co bądź,
niewyszukanej historii w plastikowej oprawie wizualnej. Dynamiczna
akcja ponad postaciami, aczkolwiek odniosłam wrażenie, że
antagoniście poświecono trochę więcej uwagi niż protagonistce.
„Nie
ruszaj się” w reżyserii Briana Netto i Adama Schindlera to typowy
współczesny reprezentant serial killer movies. Thriller
bezpieczny, grzeczny, postępowy. Ależ daleką drogę przeszedł ten
nurt filmowy: od „M- Morderca” Fritza Langa przez „Psychozę”
Alfreda Hitchcocka,
„Henry – Portret seryjnego mordercy”
Johna
McNaughtona, „Milczenie owiec” Jonathana Demme'a, „Siedem”
Davida Finchera” i „American Psycho” Mary Harron po - wybaczcie
ironiczny ton - nareszcie takie przyjazne widzowi, ucywilizowane
dreszczowce, jak „Nie ruszaj się”.