Nie lubię własnego wnuka. Jak nauczyć się czuć ciepło?
Nazywam się Krystyna Nowak, mam sześćdziesiąt dwa lata i chcę się podzielić czymś, co, wydawało mi się, w ogóle nie może istnieć. Czymś, co do dziś nie daje mi spokoju. Czymś, co ukrywam w sobie, bojęc się potępienia, utraty kontaktu z córką i… wstydu przed samą sobą.
Moja jedyna córka Agata od sześciu lat mieszka w Wielkiej Brytanii. Wyjechała tam na studia, a niedługo potem poznała swojego przyszłego męża – Anglika, z którym niedługo wzięła ślub. Niestety, nie udało mi się pojechać na wesele – miałam problemy ze zdrowiem, trudności z wizą, a prawdę mówiąc, finansowo też było ciężko. Długo czekałyśmy na spotkanie, ale choćby gdy Agata urodziła syna, mojego wnuka, nie udało mi się od razu do nich pojechać – dokumenty, kwarantanny, tysiące kilometrów dzielących nas…
Wnuka, Bartosza (w rodzinie nazywają go Bartie), zobaczyłam dopiero dwa lata po jego narodzinach. Wyobraźcie sobie: pierwszy wnuk, tak długo wyczekiwany, najbliższa krew! Tyle razy wyobrażałam sobie to spotkanie – jak przytulę go mocno, jak łzy euforii popłyną mi po policzkach, jak on z ciekawością będzie dotykał moich włosów, a ja będę się śmiała i głaskała jego małą główkę…
Ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Od chwili, gdy pierwszy raz objęłam wnuka, czułam tylko zagubienie. Chłód. Pustkę. Wyciągał do mnie rączki, jak do obcej cioci, ale w moim sercu nie pojawiło się ani ciepło, ani wzruszenie, ani miłość, o której tak często się pisze. Starałam się ze wszystkich sił – uśmiechałam się, bawiłam, piekłam pierniki. Ale to wszystko było mechaniczne, bez szczerości, bez wewnętrznego odzewu. Czułam się, jakbym grała obcą rolę w czyjejś nie mojej sztuce.
„To minie” – uspokajałam się. „On przecież pozostało malutki, po prostu potrzeba więcej czasu, więcej rozmów”. Ale dni mijały, a nic się nie zmieniało. przez cały czas byłam taka sama – zimna i zagubiona. Czasem łapałam się na strasznej myśli: gdyby to było dziecko sąsiadki, zachowywałabym się dokładnie tak samo. Czyżbym była aż tak okrutna? Co ze mną nie tak?
Gdy córka z mężem i synem wrócili do Wielkiej Brytanii, poczułam… ulgę. I od razu ogarnął mnie potworny wstyd. Jak to możliwe? Przecież to mój wnuk! Owoc miłości mojej córki. Czy mam prawo tak się czuć? Tyle razy marzyłam, żeby zostać babcią, jeszcze przed jego narodzinami robiłam dla niego skarpetki na drutach, wyobrażałam sobie, jak będę go rozpieszczać, czytać mu bajki, prowadzać za rączkę do parku…
A teraz nie wiem, jak żyć z tym uczuciem pustki. Nie odważam się powiedzieć o tym Agacie – na pewno by nie zrozumiała. Dla niej to byłaby zdrada. I jak adekwatnie to powiedzieć? Że nie kocham jej syna, swojego wnuka? Po prostu nie czuję z nim więzi. Jakbyśmy byli z różnych światów, a nić między nami gdzieś się zerwała, zanim w ogóle zdążyła się zacząć.
Kilka dni temu Agata zadzwoniła i powiedziała, iż na majówkę znad przyjadą. Mówiła radosnym głosem, prosiła, żebym wymyśliła, gdzie pójdziemy na spacer, opowiadała, iż Bartek już trochę mówi po polsku i będzie mi recytować wierszyki… A ja tylko kiwałam głową i czułam, jak serce zapada się w przepaść niepokoju.
Jak znów włożyć maskę dobrej babci? Jak udawać, iż jestem szczęśliwa, skoro w środku jest zupełnie odwrotnie? A może po prostu jestem już stara i stwardniałam? A może to wszystko przez to, iż do dziś nie potrafię przebaczyć córce wyjazdu, jej małżeństwa z obcokrajowcem, jej nowego życia, w którym może już nie ma dla mnie miejsca?
Nie wiem. Po prostu bardzo chcę zrozumieć – czy można nauczyć się kochać swojego wnuka? Czy to uczucie musi być od razu, płynąć prosto z serca? Dlaczego go nie czuję? Co robię źle? Może nie jestem stworzona do tej roli? A może to ból po rozstaniu z córką zamienił się w obojętność wobec jej dziecka?
Zwracam się do tych, którzy czuli coś podobnego. Czy zdarzyło wam się, iż miłość do wnuka czy wnuczki nie przyszła od razu? A jeżeli tak – kiedy w końcu się obudziła? Co robiliście, by stopić w sobie lód?
Bardzo trudno mi o tym pisać. Ale nie chcę do końca życia być fałszywa. Chcę być prawdziwą babcią. Chcę kochać. Chcę czuć. Chcę, żeby mój wnuk pewnego dnia z dumą powiedział kolegom: „Mam babcię. Najlepszą i najukochańszą”. Tymczasem nie wiem, jak do tego dojść…