Łzy nie pomagają: mój mąż zdradził mnie z młodszą kobietą

polregion.pl 2 tygodni temu

Pragnę podzielić się z Wami swoją historią, chociaż nigdy nie przypuszczałam, iż będę musiała to zrobić. Ból, jaki mnie teraz przytłacza, odbiera mi dech w piersiach. Może znajdzie się ktoś, kto mnie zrozumie, a może moja opowieść stanie się dla kogoś przestrogą.

Mam na imię Katarzyna, mam 45 lat. Z Marcinem jesteśmy razem od prawie ćwierć wieku — dwadzieścia cztery lata pełne, jak mi się wydawało, miłości, szacunku i wzajemnego wsparcia. Przeszliśmy przez wiele trudności: początkowe zmagania w małżeństwie, nieprzespane noce z dziećmi, kredyt hipoteczny, choroby rodziców. Ale razem to pokonywaliśmy. Wierzyłam, iż Marcin to moja opoka, moje przeznaczenie.

Nigdy wcześniej nie dał mi powodu, bym wątpiła w niego lub w siebie. Może nie był idealny, ale kochałam go takim, jaki był. Nie sprawdzałam mu telefonu, nie zadawałam zbędnych pytań. Wierzyłam, iż nasze małżeństwo opiera się na zaufaniu. Jakże się myliłam…

Około miesiąc temu postanowiliśmy pojechać do rodziców Marcina na wieś — na kilka dni, żeby odpocząć. W ostatniej chwili odwołał wyjazd, tłumacząc się nagłymi obowiązkami w pracy. Nie nalegałam. Zabrałam dzieci i pojechaliśmy. Jednak w niedzielę moja córka zaczęła nalegać, by wrócić wcześniej, ponieważ się nudziła. Wyjechaliśmy rano. Nie mogłam przypuszczać, iż ta decyzja zmieni moje życie.

Wchodząc do mieszkania, najpierw nie zrozumiałam, co się dzieje. Drzwi do sypialni były uchylone, a z wnętrza dobiegały dziwne dźwięki. Otworzyłam drzwi i… Boże. Na naszym łóżku — tym, gdzie przyszły na świat nasze dzieci, gdzie zasypialiśmy trzymając się za ręce — nie był sam. Obok niego była dziewczyna. Prawdziwa dziewczyna, osiemnastolatka. Nie wiem, jakim cudem nie zemdlałam. Wyskoczyła z łóżka, narzuciła coś na siebie i wybiegła z mieszkania bez słowa. Marcin stał osłupiały, choćby się nie próbował tłumaczyć.

Nasz dwudziestoletni syn rzucił się na ojca z pięściami. Ledwo udało się go powstrzymać. Nasza dwudziestodwuletnia córka krzyknęła, iż nie jest już dla niej ojcem. Wyrzucili go za drzwi. Później dowiedziałam się, iż zatrzymał się w jakimś hotelu. Ja… po prostu siedziałam w kuchni i nie mogłam uwierzyć, iż to wszystko dzieje się naprawdę.

Tego samego dnia złożyłam pozew o rozwód. Nie mogłam i nie chciałam dzielić z nim powietrza, nie mówiąc już o domu. Jak mógł sprowadzić do naszego domu obcą osobę — dziecko! — na nasze łóżko? Czułam się obrzydzona. Zbrukana. Zdradzona. Nie tylko ja — dzieci również. W jednym momencie zniszczył całą naszą rodzinę.

Dowiedziałam się później, iż ta dziewczyna jest młodsza od naszej córki. Możecie sobie wyobrazić? Marcin ma czterdzieści cztery lata. Co się z nim stało? Kryzys wieku średniego? Utrata zdrowego rozsądku? A może zawsze w nim to tkwiło, tylko ja byłam ślepa?

Po raz kolejny w głowie odtwarzam te ostatnie lata. Czyżby nie był szczęśliwy? Podróżowaliśmy, spędzaliśmy razem weekendy, oglądaliśmy filmy, gotowaliśmy dla siebie nawzajem. Zawsze mówił, iż mnie kocha. I ja mu wierzyłam. A teraz rozumiem: żadne słowa nie mają znaczenia, jeżeli człowiek jest zdolny do takiej zdrady.

Każdego wieczoru zasypiam z ciężarem w gardle. Czasami nagle zaczynam drżeć, kiedy przypominam sobie tę scenę w sypialni. Nie pomagają ani łzy, ani rozmowy z dziećmi, ani przyjaciółki. To rana, która nie chce się goić.

Dzieci odmówiły kontaktu z nim. Stały się dla mnie jedyną podporą. Widzę jednak, iż także one cierpią. Nie mogą pojąć, jak ich ojciec mógł postąpić tak nie tylko ze mną, ale i z nimi. Odebrał im rodzinę. I wszystko to dla czego? Dla chwilowej fascynacji dziewczyną, która być może za kilka miesięcy zapomni jego imię?

Nie wiem, jak żyć dalej. Wszystko, co wydawało się trwałe, zawaliło się. Czuję się zagubiona, wyczerpana. Nigdy nie sądziłam, iż znajdę się wśród tych kobiet, których mężowie odchodzą do młodszych. Zawsze myślałam, iż mamy coś wyjątkowego. Ale niestety, w tym życiu, jak gorzko to brzmi, nic nie jest wieczne.

Patrzę czasem w lustro i pytam siebie: gdzie popełniłam błąd? Dlaczego los mnie tak doświadczył? Przecież starałam się być dobrą żoną, matką, gospodynią. Dawałam z siebie wszystko — rodzinie, domowi, jemu. A oto co otrzymałam w zamian.

Nie wiem, czy kiedykolwiek mu wybaczę. Prawdopodobnie nie. Ale jedno wiem na pewno: przetrwam. Dla siebie. Dla moich dzieci. Aby udowodnić, iż złamać kobietę jest łatwo, ale złamać jej ducha — niemożliwe. Łzy nie pomagają, ale oczyszczają duszę. I kiedyś nauczę się znowu uśmiechać.

Niech to będzie początkiem nowego życia. Życia bez kłamstw, bez zdrady. Życia, w którym to ja jestem główną bohaterką.

Idź do oryginalnego materiału