Komu potrzebna jest ta prawda? Nie ten ojcem, kto spłodził, a ten, kto wychował!

przytulnosc.pl 20 godzin temu

– …Kiedyś nie było tych testów DNA i ludzie żyli normalnie! – powiedziała ostatnio moja znajoma. – Niektórzy nie znali prawdy, mówisz? A komu ona jest potrzebna, ta prawda??? Po co?.. W końcu nie ten ojcem, kto spłodził, a ten, kto wychował!

I opowiedziała mi ciekawą historię na ten temat.

…Była sobie młoda rodzina – Maria, Tomasz i ich pięcioletni syn Jakub. Żyli dobrze, zgodnie. Tomasz świata poza synem nie widział, dosłownie nosił go na rękach. Dziadkowie z obu stron rywalizowali o jego względy. Aż pewnego dnia chłopiec zachorował na coś nietypowego. Lekarze długo nie potrafili postawić diagnozy. Wykonano badania, ale wyniki nie wyjaśniły sytuacji. Skierowano ich do specjalistów, a w końcu do genetyków.

Lekarze zaczęli wypytywać o choroby dziedziczne. Czy w rodzinie były podobne przypadki? U Marii, u Tomasza? Może u dziadków? U dalszych krewnych? Czy u kogokolwiek w rodzinie?

– Nie! – zgodnym chórem twierdzili młodzi rodzice, konsultując się z własnymi matkami. – Nigdy, u nikogo! Pierwszy raz słyszymy o czymś takim!

– To niemożliwe! – odpowiadali lekarze. – Pierwszy raz spotykam się z takim przypadkiem… Teoretycznie wszystko jest możliwe, ale jeszcze nie widziałem, żeby to schorzenie nie występowało w poprzednich pokoleniach. To się nie bierze znikąd. Dziwne, bardzo dziwne… Jesteście pewni? No cóż, jeżeli nie, to nie. Ale to naprawdę wyjątkowy przypadek…

Przez krótki czas odwiedzili wielu lekarzy i w każdym gabinecie słyszeli to samo: „U kogo w rodzinie to było? To niemożliwe, iż u nikogo!”.

Te pytania tak zirytowały Tomasza, iż nie żałował pieniędzy i zrobił test DNA, nie informując nikogo. Wynik wstrząsnął całą rodziną. Pewnie już się domyślacie – biologicznym ojcem nie był.

Maria w łzach i poczuciu winy przyznała się do jednorazowego błędu sprzed lat…

…Skandal, rozwód, kryzys nadciśnieniowy u matki Tomasza, stan przedzawałowy u jej matki, a mały Jakub nie rozumie, dlaczego tata, który jeszcze tydzień temu się z nim bawił i nosił go na ramionach – „już z nami nie mieszka” i choćby nie chce z nim rozmawiać przez telefon. I dlaczego babcia Zofia i dziadek Andrzej nagle przestali być jego dziadkami…

– Gdyby nie ten test, wszyscy dalej żyliby spokojnie! – podsumowała oburzona znajoma. – No powiedz, po co on to zrobił? Chciał znać prawdę? No to się dowiedział. I co? Czy ta prawda go uszczęśliwiła? Nie! Rodzina zrujnowana! Siedem osób, wliczając dziadków, zostało na lodzie! Dziecko bez ojca, żona bez męża!…

Czy testy DNA to rzeczywiście zło? Może lepiej byłoby, gdyby Tomasz miał wątpliwości, ale nie drążył? Albo choćby gdyby podejrzewał, ale dalej trwał w rodzinie? A gdyby Maria wszystkiego się wyparła i twardo zaprzeczała – może byłoby jeszcze lepiej? Przecież lekarze sami mówili, iż w życiu zdarzają się różne rzeczy, choćby teoretycznie niewytłumaczalne. Zapomnieliby o tej sprawie jak o złym śnie.

Czy lepiej znać prawdę w takich sytuacjach, czy może lepiej żyć w błogiej nieświadomości, żeby uniknąć cierpienia?

Co myślicie?

Idź do oryginalnego materiału