Zdecydowałam się mieć dziecko w wieku 50 lat, a rodzina i córka przestały się ze mną kontaktować

przytulnosc.pl 1 miesiąc temu

Od dawna zastanawiam się, czy wszystkie moje decyzje były słuszne. Po rozwodzie z pierwszym mężem samotnie wychowywałam moją córkę Annę, dbając o jej edukację i przygotowując ją do niezależnego życia. Pracowałam na kilku stanowiskach, by zapewnić Annie wszystko, czego mogła potrzebować, a następnie ukończyłam studia zaocznie i znalazłam pracę jako księgowa. Dzięki temu nasz byt był dostatni.

Na organizację wesela Anny wydałam własne środki, mimo iż rodzice jej męża, Piotra, nie chcieli jej finansowo wspierać – zaoferowali jedynie wkład na kredyt mieszkaniowy. Niedługo miałam zostać babcią, co bardzo cieszyło Annę. Planowała powiększenie rodziny i liczyła na to, iż to ja będę najczęściej spędzać czas z wnukiem, pomagając jej w opiece, ponieważ sama nie planowała długiej przerwy zawodowej.

Los jednak potrafi zaskakiwać. Rok temu poznałam mężczyznę o imieniu Tomasz, który był młodszy o 12 lat. Zakochałam się w nim bez pamięci, mimo iż mieszkał we Wrocławiu – z Poznania podróż do niego trwała około dwóch godzin. Każdego weekendu spędzałam u niego czas, nie mówiąc o tym Annie, gdyż mieszkałyśmy oddzielnie. Ku mojemu zaskoczeniu odkryłam, iż jestem w ciąży – oczekuję dziecka z ukochanym Tomaszem, mimo mojego wieku. Przekazałam tę wiadomość Annie, informując ją, iż planuję przeprowadzkę do Wrocławia, abyśmy mogły stworzyć nową, wspólną rodzinę.

Tomasz nie nalegał na zmianę miejsca zamieszkania, ale wielokrotnie podkreślał, iż nadszedł czas, by zakończyć częste podróże między Poznaniem a Wrocławiem i zacząć wspólne życie. Jako księgowa wiem, iż praca znajdzie się wszędzie tam, gdzie będę potrzebna.

Reakcja rodziny była jednak drastycznie negatywna. Zarówno Anna, jej mąż Piotr, jak i moje siostry oraz własna matka zerwały ze mną kontakt. W ich oczach „oszalałam” – w tak późnym wieku nie powinnam podejmować tak ryzykownych decyzji. Powiedziano mi, iż muszę dokonać wyboru – albo pozostanę wierna nowej miłości, albo wrócę do dawnej roli, pomagając Annie w wychowaniu wnuka. Problem polega na tym, iż nie sprecyzowano, której z tych dróg mam się trzymać.

Teraz czuję się rozdarta. Z jednej strony uważam, iż mam prawo do własnego szczęścia – Anna już stworzyła swoją rodzinę, a ja również pragnę żyć pełnią życia. Z drugiej jednak ogarnia mnie poczucie winy, iż nie będę mogła wesprzeć Anny, jak pierwotnie to planowano.

Stoję w obliczu trudnego dylematu, nie wiedząc, którą ścieżką podążać. Dlatego zwracam się do kobiet, które mogły znaleźć się w podobnej sytuacji – proszę, podzielcie się swoimi doświadczeniami i radami, jak pogodzić własne marzenia z oczekiwaniami najbliższych. Każda decyzja niesie za sobą konsekwencje, ale mam nadzieję, iż uda mi się znaleźć drogę do szczęścia, nie rezygnując z tego, co kocham.

Idź do oryginalnego materiału