Dlaczego teściowa faworyzuje jednego wnuka, a o drugim zapomina?

newsempire24.com 1 tydzień temu

Młodszy wnuk się nie liczy? Dlaczego teściowa kocha jednego, a drugiego jakby wcale nie istniał…

Czasem najboleśniejsze rany zadarza nie wróg, ale ten, którego uważaliśmy za rodzinę. Moja historia jest właśnie o tym. Nazywam się Kinga, jestem żoną Adama od sześciu lat, mamy wspaniałego synka, Frania. Niestety, od jego narodzin w naszym życiu wisi cień – obojętność jego babci ze strony ojca, mojej teściowej.

Wszystko zaczęło się długo przed Franiem. Gdy poznałam Adama, był już dwa lata po rozwodzie. Jego syn z pierwszego małżeństwa miał wtedy pięć lat. Adam nie ukrywał, iż płaci alimenty i spotyka się z synem, ale zapewniał, iż jego relacja z byłą żoną się skończyła i nie będzie ingerować w naszą rodzinę. Oboje wierzyliśmy, iż zaczniemy wszystko od nowa.

Teściowa od początku była dla mnie chłodna. Nie zupełnie wroga, ale zdystansowana. Rozumiałam – może wciąż miała nadzieję, iż tamta synowa wróci? Może widziała we mnie „tę drugą”, choć Adam odszedł długo przed naszym spotkaniem. Starałam się ignorować jej zimne spojrzenia. Ale to, co stało się później, bolało bardziej niż słowa.

Gdy urodził się Franio, teściowa choćby nie zadzwoniła. Żadnych życzeń, żadnej wizyty – cisza. Tymczasem starszego wnuka wciąż widywała regularnie: zabierała na weekendy, zapisywała na zajęcia, sypała prezentami. O Franiu – jakby nigdy nie słyszała.

Adam był przybity, ale wierzył, iż to minie. „Mama jest trochę staroświecka – mówił. – Potrzebuje czasu.” Zaproponował, żeby sam zabrał Frania do babci, ale odmówiłam. Jak można zostawić dziecko z kobietą, która choćby na niego nie spojrzała? A jeżeli go odtrąci?

Minęły lata. Nasz syn ma już prawie cztery roczki. Rośnie na radosnego, otwartego chłopca. Często odwiedza go starszy brat, co nas cieszy – dzieci się zaprzyjaźniły, mimo różnicy wieku. Moi rodzice uwielbiają wnuka, przyjeżdżają co weekend. Ale babcia od strony taty nigdy się nie pojawiła.

Ani na pierwsze urodziny, ani na drugie, ani na trzecie. Nie zapraszaliśmy – po co się narzucać? Nie przypominaliśmy – nie chcieliśmy się upokarzać. W środku nosiłam tyle bólu, tyle żalu, iż w końcu pomyślałam: niech będzie, jak chce. Skoro nie chce, to trudno. To nie jest niczyja babcia, jeżeli jej wszystko jedno.

Najgorzej jednak patrzeć w oczy Adama. Milczy, nie narzeka, ale widzę – cierpi. Całe życie uważał swoją matkę za ciepłą i troskliwą. Nie rozumie, jak może tak lekko odwrócić się od własnego wnuka. Rozmawialiśmy o tym wiele razy. Próbował z nią rozmawiać, ale odpowiadała wymijająco, jakby brakowało jej sił, zdrowia albo czasu.

Wiem, iż w głębi serca wciąż ma nadzieję. Że pewnego dnia zapuka do drzwi, przyniesie tort i powie: „Przepraszam, byłam w błędzie.” Ale ja już nie czekam. I nie chcę, żeby mój syn żył w oczekiwaniu na cud, który może nigdy nie nadejść.

Daliśmy Franiu wszystko, co mogliśmy: miłość, opiekę, wsparcie. Ma rodziców, którzy go uwielbiają, dziadków z mojej strony, starszego brata. jeżeli nie ma babci od taty – trudno. Nie zamierzam na siłę wciągać do naszego życia kogoś, kto sam się od nas odwrócił.

I jednak – serce matki nie jest z kamienia. Czasem łapię się na myśli: a jeżeli kiedyś zapyta? Dlaczego babcia do niego nie przychodzi, nie zaprasza? Dlaczego brat ma babcię, a on nie? Co mu odpowiem? Że go nie kocha? Że jest dla niej obcy?

Nie chcę, żeby mój syn czuł się niekochany, niechciany. Ale nie będę też kłamać. Niech lepiej zrozumie, iż miłości nie da się wymusić. Albo się ją daje – albo nie.

Adam jeszcze się nie pogodził. Wierzy, iż jego matka kiedyś zrozumie, iż zaniedbała niewinne dziecko. Że zechce nadrobić stracony czas. A ja tylko modlę się, żeby Franio nigdy nie poczuł tego chłodu, który kiedyś dotknął mnie. Bo nic nie rani tak, jak obojętność bliskich.

I jeżeli teściowa kiedykolwiek przeczyta te słowa – niech wie: drzwi naszego domu są otwarte. Ale nie na zawsze. Miłość wnuka trzeba sobie zasłużyć – nie słowami, ale czynem. Póki jeszcze jest czas…

Idź do oryginalnego materiału