„Zwierzogród 2” – powrót do miejskiej dżungli [RECENZJA]

filmawka.pl 2 tygodni temu

Dla Judy Hopps i Nicka Bajera to dopiero tydzień odkąd oficjalnie zostali partnerami w zwierzogrodzkiej policji. A dla nas? Prawie dekada! Zwierzogród z 2016 roku z miejsca stał się hitem i zyskał gigantyczne grono fanów na całym świecie. Mimo to, na jego kontynuację przyszło nam czekać długie dziewięć lat. Byron Howard i Jared Bush mieli przed sobą nie lada wyzwanie, by sprostać oczekiwaniom i z presją z tyłu głowy wrócić do miejskiej dżungli. Czy Zwierzogród 2 ma w zanadrzu jakąś rekompensatę za tak długi czas oczekiwania? Wygląda na to, iż tak, a jest nią śliska niespodzianka w postaci pewnego jadowitego węża.

Zaczynamy tam, gdzie skończyliśmy. Nick jest już po akademii i dołączył do Judy, tworząc jeden z najbardziej nietypowych i kontrowersyjnych zarazem policyjnych duetów na komendzie. Pomimo sukcesu na koncie oraz sympatii komendanta Bogo, mało kto bierze ich team na poważnie, przez co wciąż stają się obiektem żartów i drwin. Nie pomaga fakt, iż w ich metodach zawsze kryje się wiele chaosu i jeszcze więcej szkód materialnych po drodze. Na horyzoncie pojawia się jednak sprawa tajemniczego węża, którego obecność w mieście zwiastuje niespodziewane zmiany. No bo w końcu co robi wąż w Zwierzogrodzie – mieście ssaków? Żaden przedstawiciel jego gatunku nie postawił w mieście nogi (ogona?) od prawie stu lat, a ostatnim razem było to związane z głośnym morderstwem. Króliczo-lisi duet będzie musiał zmierzyć się z zakurzonymi tajemnicami miasta i odkryć, w jaki sposób syczący jegomość powiązany jest z rodem rysiów Rysiowieckich – których nestor odpowiadał za projekt dzielących na strefy klimatyczne murów miasta.

fot. „Zwierzogród 2” / materiały prasowe Disney

Nie będę ukrywać, iż pierwsza część Zwierzogrodu to moja absolutna topka i oczekiwania względem jej kontynuacji miałem mocno wygórowane. Większe były już chyba tylko obawy, bo dobry sequel od Disneya jest na ten moment rzadszy od gada w Zwierzogrodzie. Apetyt był wilczy, ponieważ wraz z jakością i oryginalnością jedynki szedł też ogromny potencjał świata przedstawionego. Mamy tu dobrze zarysowane społeczeństwo, nie stroniące od problemów i klisz współczesnego świata. Pierwszy Zwierzogród zgrabnie żonglował symboliką poszczególnych gatunków zwierząt oraz ich cechami charakteru, mieszając je z tematami tolerancji, uprzedzeń czy prześladowań. I bardzo dobrze, bo w najprostszy możliwy sposób dawał najmłodszym widzom cenny morał na tacy: by nie oceniać nikogo po okładce. Pomimo braku zaufania do Disneya starałem się uczynić to samo ze Zwierzogrodem 2. I słusznie, bo – choć jest słabszy od swojego poprzednika – wciąż stoi na własnych nogach, zapisując się w gronie najbardziej udanych kontynuacji studia. A co ważniejsze, ma w zanadrzu parę sprytnych niespodzianek.

Największą zaletą i motorem napędowym Zwierzogrodu 2 są oczywiście oni: Hopps i Bajer. To wybuchowy duet, w którym wszelkie eksplozje są skutkiem łączącej ich nieokiełznanej chemii. Judy jest tutaj już nieco pewniejsza samej siebie, choć cały czas odczuwa potrzebę udowodnienia wszystkim swojej wartości i tego, na ile ją stać. Nasycona poprzednim sukcesem bierze na barki taki nadbagaż ambicji, z jakim na dłuższą metę nie poradziłby sobie choćby dorodny słoń. Bajer widzi w tym problem i sam postrzega to trochę inaczej – nie przywiązuje aż takiej uwagi do działania w imię sprawy. Przyzwyczajony ciągłymi uprzedzeniami do lisów nie przejmuje się zdaniem innych po prostu robiąc swoje. Wciąż jest zamknięty w sobie i miewa problemy z zaufaniem, będąc przy tym jednocześnie na maksa wyszczekanym. Uzbrojony w tonę sarkazmu chroni swoje emocjonalne wnętrze, przez co ma problem z przejrzystym dialogiem ze swoją partnerką. Ten kłopotliwy dysonans, w połączeniu z ich elektryzującą relacją powoduje, iż duet Judy i Nicka można obserwować na ekranie bez końca.

fot. „Zwierzogród 2” / materiały prasowe Disney

O ich relacji jest zresztą cała ta historia, co okazuje się być ogromnym zaskoczeniem i jednocześnie największą zaletą Zwierzogrodu 2. Często rozwój bohaterów w sequelach traci się gdzieś na rzecz eksploracji świata przedstawionego czy wprowadzania nowych graczy na planszę. Tymczasem tutaj wielokrotnie poruszany zostaje temat odmiennych charakterów dwójki głównych bohaterów oraz dzielących ich różnic – przy tym również zróżnicowania ich, na pierwszy rzut oka, rozbieżnych priorytetów w życiu. O aspiracjach Judy znamy konkrety od czasu pierwszej części, dlatego znacznie ciekawiej jest w przypadku Nicka. Lis zdaje się wciąż niczym nie przejmować i nie traktować poważnie choćby swojej własnej pracy, choć zawsze daje z siebie wszystko. Lojalnie podąża za swoją policyjną partnerką. Krok w krok, łapa w łapę. Z retrospekcji z pierwszej części wiemy, iż ma on nieprzepracowane traumy z dzieciństwa i walczy z bardzo złą renomą całego gatunku lisiego, co negatywnie wpływa na jego psychikę. Maskuje to oczywiście grubą warstwą sarkazmu i czarującym poczuciem humoru licząc, iż nie wypłynie to na wierzch, choć prędzej czy później przychodzi mu się z tym zmierzyć.

Osobiście doskonale rozumiem jego strategię radzenia sobie z różnymi niedogodnościami i być może właśnie dlatego tak bliskie mi są te dwa filmy, a zwłaszcza ich bohaterowie. Tym mocniej doceniam też jedną z ich rozmów, będącą najjaśniejszym punktem produkcji – bardzo szczerą i emocjonalną, na skutek otrzymanej chwilę wcześniej dawki adrenaliny. Padają tam zarówno odpowiedzi na pytania co do statusu ich relacji, jak i wszelkie możliwe bariery zaufania, które jeszcze między nimi do tego czasu wisiały. Jest to jedna z najszczerszych wymian zdań w historii bohaterów animacji Disneya, choć tak naprawdę nie przedstawia niczego, czego my widzowie wcześniej o nich nie wiedzieliśmy bądź się nie domyślaliśmy. Ale o to właśnie chodzi – czasami najtrudniej się na chwilę zatrzymać, otworzyć przed drugą osobą i rzucić przed nią te najbardziej oczywiste słowa.

fot. „Zwierzogród 2” / materiały prasowe Disney

Zwierzogród to miasto, które nigdy nie śpi i czuć to na każdym kroku. Animacja sama w sobie prezentuje jakiś kosmiczny poziom uzasadnionego przepychu. Ilość detali na drugim, trzecim i dziesiątym planie tej metropolii jest niebywała. Ogromne liczby mieszkańców, stada zwierząt, specyficzna dla każdej strefy klimatycznej subkultura i rozmaitość gatunków sprawiają, iż wsiąkamy w ten świat na całego. Czujemy, iż to miasto żyje, oddycha pełną piersią – jest zawsze w biegu i nieustannie zaskakuje kreatywnością udogodnień dla wszystkich rozmiaru zwierzęcia. To świetnie wyszło już w pierwszej części, jednak tutaj jeszcze bardziej nakreśla się poprzez rolę warstw społecznych, politycznych gierek i samozwańczych elit. Znając mroczne strony miasta tym bardziej doceniamy starania głównych bohaterów, chcących zwyczajnej sprawiedliwości. Nie sposób też przy tym zliczyć dziesiątek easter eggów oraz nawiązań do zarówno innych projektów Disneya, sytuacji politycznych na świecie jak i szeroko pojętej popkultury (jak wlatuje nawiązanie do Lśnienia Kubricka to wlatuje na całego).

W tej gatunkowej różnorodności są także nowi bohaterowie. Wąż Gary (w polskiej wersji Grześ – z domu Żmijewskich) przewodniczy całej masie gadów, których społeczność została przedstawiona w kreatywny i humorystyczny sposób. Będąca bobrem podcasterka Gryzelda wspomaga naszych bohaterów i stanowi pewnego rodzaju komentarz dla mediów społecznościowych. Świetnie wypada także będący koniem o lśniącej sierści nowy burmistrz Huculsky, będący wcześniej zawodowo aktorem. Tutaj nawiązanie jest raczej oczywiste. Jest także wspomniana już wcześniej rodzina Rysiowieckich, której przewodniczy uraczony głosem Andrzeja Grabowskiego Krzesimir. I muszę przyznać, iż już dawno nie widziałem tak dobrze dopasowanego aktora głosowego do aparycji postaci. To tylko jeden przykład, ale dubbing jako całość trzyma bardzo wysoki poziom. Mogę sobie tylko wyobrazić reakcję wszystkich widzów w kinach na Bemowie, gdy usłyszą jeden z dialogów na początku filmu.

fot. „Zwierzogród 2” / materiały prasowe Disney

Zwierzogród 2 to animacja, która na bank rozbije w kinach… bank. Patrząc na prognozy i wyjątkowo entuzjastyczny rynek chiński, gdzie trwa w tej chwili – cóż za przypadek! – rok węża, możemy się spodziewać przebicia w box officie części pierwszej. Cieszy zatem, iż osiągnie ten wynik zasłużenie, bo okazał się naprawdę porządną produkcją i godnym sequelem. Mam nadzieję, iż Jared Bush i Byron Howard jeszcze nie raz połączą siły, dostarczając nam kolejne tak wspaniałe animacje – czy to ze świata Zwierzogrodu, czy też nie. Na kolejną mogę czekać już o wiele spokojniejszy, z o wiele większym budżetem tego, o czym tak istotnie cała ta historia opowiada: zaufania.

korekta: Daniel Łojko

Idź do oryginalnego materiału