Dokładnie to zrobiłam, gdy po raz pierwszy dowiedziałam się o niewierności mojego męża. Przez lata żyłam jego kłamstwami, udawałam, iż nic nie wiem i pozwalałam, by nasze życie toczyło się tak, jak się toczyło... Ale kiedy pewnego dnia dowiedziałam się, iż jego kochanka zaszła w ciążę, coś we mnie pękło.
Rozwód miał być początkiem nowego życia, ale zamienił się w jeszcze gorszy koszmar. Myślałam, iż po podpisaniu dokumentów będę mogła odetchnąć z ulgą. Niestety, właśnie wtedy mój były mąż zaczął się mścić, sprawiając, iż moje codzienne życie stało się nie do zniesienia. Ale w końcu trafił na kogoś, kto nie pozwolił mu posunąć się dalej.
Kiedy po raz pierwszy dowiedziałam się o niewierności męża, to było tak, jakby wylano na mnie kubeł zimnej wody. Chciałam uciec, zostawić wszystko za sobą, ale nie mogłam. Byłam związana emocjonalnie, finansowo i rodzinnie.
Po rozmowie z nim usłyszałam obietnice zmiany, zapewnienia, iż to był tylko jednorazowy wybryk. Wybaczyłam mu, bo chciałam wierzyć w lepszą przyszłość — dla naszej rodziny, dla nas. Niestety, jak się okazało, był to dopiero początek serii kłamstw i zdrad, które miały nastąpić później. Nie trzeba było długo czekać, aby w naszym życiu pojawiły się inne kobiety.
Mój mąż stał się mistrzem w ukrywaniu romansów, dokładnie wiedząc, kiedy wrócić późno do domu i jak wytłumaczyć swoją nieobecność, a ja ponownie przymknęłam oko. Byłam zmęczona i zbyt zdesperowana, by walczyć. Myślałam, iż to będzie tymczasowe, iż zrozumie swój błąd... ale myliłam się. Wszystko zmieniło się w dniu, w którym dowiedziałam się, iż jego kochanka jest w ciąży.
To była kropla, która przelała czarę goryczy. Mój mąż zachowywał się bez wyrzutów sumienia, a jego kochanka była o wiele bardziej bezczelna, niż myślałam. Zaczęła się ze mną kontaktować, żądając rozwodu, abym w końcu "uwolniła męża" i pozwoliła mu na nowe życie z ich dzieckiem. To, co usłyszałam, złamało mi serce, ale jednocześnie rozpaliło we mnie iskrę determinacji.
Zdecydowałam się złożyć pozew o rozwód. Nie był to łatwy rozwód. Proces rozwodowy trwał miesiącami, towarzyszyły mu wzajemne oskarżenia i kłótnie. Mój mąż nie chciał zgodzić się na rozwód na moich warunkach, a ja nie chciałam zgodzić się na jego. Ostatecznie podzieliliśmy majątek, ale mój były nie zamierzał się wycofać. Jak się okazało, prawdziwy koszmar zaczął się po rozwodzie.
Celowo dzwonił do mnie, wysyłał wiadomości o swoim "szczęściu" z nową rodziną i nie szczędził słów pogardy. Wiedział, iż takie słowa ranią mnie bardziej niż cokolwiek innego, a ja nie mogłam już dłużej znieść tego upokorzenia. W końcu postanowiłam już się nie bronić, tylko działać. Wykorzystałam sytuację — miał nową rodzinę, dziecko w drodze i mnóstwo obowiązków, które dopiero zaczynały się piętrzyć. Prawda była taka, iż jego nowa partnerka, pomimo swojego wyglądu, nie zamierzała być uległą żoną.
Zaczęłam przekazywać jej "informacje" o jego przeszłych zdradach, skrywanych kłamstwach, a choćby o tym, jak manipulował mną i dziećmi. Po kilku miesiącach moich dyskretnych działań dowiedziałam się, iż jego kochanka w końcu od niego odeszła, zabierając dziecko i odmawiając mu opieki nad nim.
Teraz musiał walczyć o odbudowanie swojego życia — samotnie i z nowymi problemami, które sam stworzył. Widok jego przygnębionej twarzy przyniósł mi ulgę, choć nie radość. Zdałam sobie sprawę, iż zemsta nie daje szczęścia, ale daje poczucie sprawiedliwości. W końcu zdałam sobie sprawę, iż odzyskałam wolność, a mój były w końcu zrozumiał, jak jego decyzje wpłynęły na wszystkich wokół niego.