Wspólna droga

newsempire24.com 2 dni temu

**Wspólna droga**

Anna zawsze była samodzielnym i posłusznym dzieckiem. Rodzice pracowali całymi dniami, a ona wracała ze szkoły, odgrzewała zupę, jadła i odrabiała lekcje. Czasem choćby sama gotowała makaron. I tak od pierwszej klasy.

Gdy była w jedenastej klasie, do ich szkoły przyszło na praktyki kilku studentów. Lekcje historii prowadził wysoki, poważny Piotr Andrzejewski, w okularach i szarym garniturze. Chłopaki nazywali go kujonem, śmiali się z niego i próbowali przeszkadzać na lekcjach. Ale pod koniec słuchali go z otwartymi ustami. Opowiadał historię jak żaden nauczyciel przed nim. Zadawał pytania, zmuszał do myślenia, wyrażania opinii, proponowania alternatywnych wersji wydarzeń.

Chłopcom płonęły oczy. Po raz pierwszy mieli okazję wypowiedzieć się, zmieniać bieg historii – choć tylko teoretycznie. Piotr studził ich zapędy, gdy zaczynali bujać w obłokach. Czekali na jego lekcje i nigdy ich nie opuszczali.

Anna nie spuszczała z Piotra zakochanego wzroku. Zaczęła czytać książki historyczne, żeby też brać udział w dyskusji. Pewnego dnia odważyła się wyrazić swoją opinię. Piotr pochwalił ją, powiedział, iż gdyby reformy poszły jej tropem, żylibyśmy w zupełnie innym społeczeństwie. Ale wyjaśnił, iż w tamtym czasie było to niemal niemożliwe.

— Niestety, historii nie da się przepisać. Można jednak zmienić podręczniki, podkreślając te wydarzenia, które uznamy za ważne — powiedział z namysłem.

Potem jego praktyki się skończyły, a Anna straciła zainteresowanie historią. Pewnego dnia szła ze szkoły do domu, gdy nagle zobaczyła Piotra, który spieszył w jej stronę.

— Cześć, Anna — przywitał się.

Pamiętał jej imię! Serce podskoczyło jej z radości.

— Pan do szkoły? Lekcje już się skończyły — powiedziała zmieszana.

— Nie, chciałem cię spotkać.

Anna szeroko otworzyła oczy i zaczerwieniła się.

— Idziesz do domu? Mogę cię odprowadzić.

Szli razem, a on wypytywał ją o szkołę, przyjaciół, plany na studia.

— Nie na historię? Wydawało mi się, iż cię to zainteresowało. Mam sporo ciekawych książek, mogę ci pożyczyć.

Anna zamarła ze szczęścia. Zapraszał ją do siebie? Nie Kasię Nowak, najładniejszą dziewczynę w klasie, tylko ją, Annę Kowalską, “Kowalik”, jak czule nazywał ją tata. Bała się na niego spojrzeć.

— Dziękuję, ale wybieram ekonomię… — wyszeptała. — Ale książki chętnie bym przeczytała.

— Dobrze. Następnym razem przyniosę ci kilka, wybiorę coś odpowiedniego, jeżeli nie masz nic przeciwko — rzekł.

*„Następnym razem? Czyżby mieli się znów spotkać?”* Serce waliło jej jak oszalałe.

— A będzie ten następny raz? — usłyszała swój głos i poczuła, jak policzki płoną.

— Jasne. jeżeli chcesz — uśmiechnął się Piotr.

Od uśmiechu jego twarz stała się piękna i chłopięco młoda. Nagle zrozumiała, iż nie jest od niej dużo starszy. Po raz pierwszy widziała, jak się uśmiecha.

— I mów mi po prostu Piotr. Nie jesteśmy w szkole, już nie jestem twoim nauczycielem. To twój dom?

Anna skinęła głową. Wzruszenie odebrało jej mowę. Pożegnał się i już miał odejść.

— Piotrze, kiedy znów przyjdziesz? — ośmieliła się zapytać.

Wyjął telefon.

— Podaj numer, zadzwonię do ciebie.

Ale Piotr nie zadzwonił, tylko wysłał SMS po kilku dniach. Spotykali się jeszcze kilka razy, aż oboje mieli egzaminy: Anna w szkole, on na uczelni. Zobaczyli się dopiero po jej maturze. Przez cały ten czas Anna trzymała w tajemnicy ich spotkania. W końcu wyznała przyjaciółkom. Te były o nią zazdrosne. Żadna z nich nie miała starszego chłopaka.

Anna zaczęła studia i dalej spotykała się z Piotrem. Gdy dowiedziała się o tym mama, zaczęła się martwić i poprosiła, by córka przedstawiła im swojego chłopaka. Poważny i dojrzały Piotr im się spodobał. Bez nałogów, odpowiedzialny, a do tego nauczyciel. Mama się uspokoiła, a Anna fruwała ze szczęścia.

Na trzecim roku wyszła za Piotra za mąż. Z dziećmi postanowili poczekać do końca jej studiów. Piotr kochał porządek. Ustawiał słoiki równo na półkach, książki w idealne stosy, ręczniki zawieszone prosto. Delikatnie prosił Annę, by nie rozrzucała swoich rzeczy. Anna traktowała to jak zabawę i niedługo sama zaczęła tak robić, by mu dogodzić.

Pewnego dnia Piotr wszedł do łazienki po niej. niedługo usłyszała jego stanowczy głos i pobiegła do niego.

— Anna, prosiłem cię, żebyś wycierała wodę z podłogi po prysznicu — powiedział, hamując irytację.

Anna zobaczyła kilka kropel na płytkach.

— Dobrze, następnym razem wytrę. Przecież sam zaraz będziesz się mył.

— Nie następnym razem, tylko teraz. Wiesz, gdzie jest mop?

Był bez okularów, jego szare oczy patrzyły na nią zimno. Widział dobrze; okulary nosił tylko po to, by wyglądać starzej.

— Naprawdę? Wyschną za chwilę. — Anna nie wierzyła, iż mówi poważnie.

Ale Piotr nie żartował. Jego wzrok stał się kłujący i lodowaty. Chciała się schować, skulić, zniknąć. Wzięła mopa i przetarła podłogę.

— I powieś ręcznik. — Wskazał długim palcem na mokry ręcznik zwisający z wanny.

— Właśnie chciałam, ale mnie wyrwałeś… — tłumaczyła się.

Pod jego surowAnna zawahała się tylko na chwilę, po czym wyciągnęła rękę do Piotra, a gdy ich dłonie się złączyły, zrozumiała, iż to właśnie ten moment, w którym zaczyna pisać własną historię od nowa.

Idź do oryginalnego materiału