Hasło „polskie komedie” wielu osobom automatycznie kojarzy się z kiepskimi i mdłymi romansidłami z plejadą bardziej celebrytów niż aktorów w obsadach. Na szczęście sytuacja stopniowo ulega zmianie, a na naszym rodzimym rynku filmowym coraz częściej można znaleźć prawdziwe perełki. Jedną z nich jest najnowsza produkcja Tomasza Gąssowskiego.
Tytułowy „Wróbel” to główny bohater filmu. Remek (Jacek Borusiński) prowadzi spokojne życie na wsi, jest listonoszem z powołania oraz gra w lokalnej drużynie piłkarskiej. Każdy jego dzień jest wypełniony rutyną. W wolnych chwila czyta encyklopedię i spędza czas ze swoim przyjacielem Pedrem (Piotr Rogucki). Na absurdy życia codziennego reaguje w sposób spokojny, nie stroniąc przy tym od ironii i cynizmu. Ułożony byt Remka Wróbla zostaje jednak całkowicie zburzony. W jego życiu pojawia się pełna energii sąsiadka Marzenka (Julia Chętnicka). Na domiar wszystkiego poznaje swojego dziadka (Krzysztof Stroiński), który jest już niemal jedną nogą w grobie. Jak nasz bohater poradzi sobie z tymi nagłymi zmianami?
Wróbel to komedia, w której na próżno szukać tanich zabiegów reżyserskich czy typowych chwytów z komedii romantycznych. Zarówno postacie, jak i żarty sytuacyjne są zabawne, ale nie popadają w przesadę czy groteskę. Pogodny nastrój produkcji, sielankowość wsi i perypetie Remka przeplatają się z poważnymi i często trudnymi wątkami. Jak traktować dziadka, którego nie znało się całe życie i który był wcześniej złym człowiekiem? Czy da się pokochać dziecko, które nosi w sobie ukochana, wiedząc, iż nie jest się ojcem? Czy warto znosić absurdy w pracy i milcząco zgadzać się na coraz gorsze traktowanie? Przed tymi dylematami staje właśnie Wróbel, a odpowiedzi nie zawsze przychodzą od razu. Często weryfikuje je czas i rozwój wydarzeń.
Jacek Borusiński w roli Remka jest fenomenalny. Aktor, znany przede wszystkim z grupy Mumio, stworzył postać autentyczną, a zarazem wielowymiarową. Wróbel bywa życiową pierdołą, ale nie brakuje mu piątej klepki. Miewa dni lepsze i gorsze, a z nowymi sytuacjami oswaja się w sposób przekonujący. Nie jest czarno-biały i zdarza mu się popełniać błędy. Jednak nie można odjąć mu czaru i sympatii, którą wzbudza adekwatnie już od pierwszej sceny. Remkowi kibicujemy z całego serca i wraz z rozwojem filmu dostrzegamy jego przemianę. Flegmatyczna energia Wróbla idealnie współgra z energią, którą emanuje Julia Chętnicka w roli Marzenki. Razem tworzą jedną z najfajniejszych par, jakie miałam okazję zobaczyć w polskim kinie od dobrych kilku lat.
Tomasz Gąssowski w swoim filmie odpowiada nie tylko za reżyserię. Jest również twórcą scenariusza oraz muzyki do Wróbla. Może właśnie dzięki temu poszczególne elementy produkcji tak idealnie do siebie pasują. Ścieżka dźwiękowa świetnie komponuje się z obrazem, a fabuła jest konsekwentna. Stworzenie klimatu polskiej wsi również robi swoje. Nie sposób nie uśmiechnąć się na widok wielu zachowań pobocznych postaci (przykładowo w barze mlecznym czy na poczcie). Dialogi są bardzo dobrze napisane, dzięki czemu każdy z nas może w którymś momencie poczuć, iż właśnie takie zdanie usłyszał lub mógł usłyszeć – chociażby w warzywniaku. Patrząc na całokształt, wydaje mi się, iż Wróbel zdecydowanie jest przykładem dobrego i przemyślanego filmu autorskiego.
We Wróblu wybrzmiewa pełna ciepła idea: nie bój się zmian i otwórz się na ludzi. Najlepszym przykładem tego jest właśnie Remek. Chociaż jego spokojne i poukładane życie wydawało się sielanką, to tak naprawdę mężczyzna był niesamowicie samotny. Dopiero kiedy w jego codzienności pojawiły się nowe osoby, wszystko nabrało barw. Okazało się, iż na śniadanie można jeść coś więcej niż tylko chleb z miodem i kakao, a relacje między ludźmi są dużo bardziej skomplikowane i zawiłe, niż może się to wydawać na pierwszy rzut oka. Wróbel nie unika trudnych tematów, ale wciąż jest to komedia, pełna wspomnianego już przeze mnie ciepła. Produkcja zdecydowanie poprawia samopoczucie i wywołuje uśmiech na twarzach.
Właśnie takich komedii w polskim kinie brakuje. Chyba wszyscy jesteśmy zmęczeni wszechobecną twarzą Tomasza Karolaka czy Marty Żmudy-Trzebiatowskiej. We Wróblu w większości postawiono na mniej znanych aktorów i debiutantów. Casting okazał się strzałem w dziesiątkę. Niebanalny pomysł na scenariusz, ciekawi bohaterowie oraz wyważony humor sprawiły, iż film ogląda się z prawdziwą przyjemnością i na pewno nie raz będzie się do niego wracać.
Fot. główna: kadr z filmu Wróbel