Zapiski, która zmieniła wszystko: szkolna historia o miłości i zazdrości
Jak co dzień, Kacper otwierał swój plecak, gdy między zeszytami zauważył tajemniczą, złożoną kartkę. Otworzył ją ostrożnie i coś mocno ścisnęło go w piersi:
„Cześć! Bardzo mi się podobasz. jeżeli chcesz się spotkać, czekam dziś o czwartej za szkołą”.
Chłopak był zaskoczony, choćby zdezorientowany. Nie miał pojęcia, kto mógł to napisać.
Ale ciekawość zwyciężyła. Punktualnie o czwartej stał już w umówionym miejscu. Nagle… zobaczył Zosię. Cichą, nieśmiałą nową dziewczynę z klasy.
— To ty mi to napisałaś? — zapytał ostrożnie.
— Co? — Zosia zdziwiła się, jakby nie rozumiała. — Ja? Skąd!
— To dlaczego tu jesteś? Czekasz na mnie?
— No… Hania powiedziała, iż ja ci się podobam… — wyszeptała Zosia, czerwieniąc się po uszy.
Kacper zmarszczył brwi. Z każdą sekundą sytuacja stawała się coraz dziwniejsza.
Przeprowadzka, która zmieniła wszystko
Zosia przeprowadziła się do nowej dzielnicy, gdy rodzice kupili większe mieszkanie. Choć dom był wygodniejszy, jej dawna szkoła została daleko. Rodzice postawili na swoim: skoro nowa szkoła jest pod blokiem, będzie tam chodzić.
Zosia opierała się, jak mogła. W trzeciej klasie liceum zmieniać środowisko, gdy wszyscy już dawno znaleźli swoje grupy, było przerażające. Ale nikt jej nie słuchał.
— Zdobędziesz nowych przyjaciół! — mówiła mama. — Jesteś przecież towarzyska!
Tylko iż mama się myliła. Zosia zawsze miała problem z nawiązywaniem kontaktów. W nowej szkole od razu poczuła się obco.
Na początku koledzy okazywali zainteresowanie, ale ona odpowiadała krótko, nerwowo, unikała spojrzeń. niedługo zaczęli ją omijać.
Zosia nie miała pretensji — po prostu była inna. Cicha, ostrożna, w sekrecie obserwowała jednego chłopaka — Kacpra. Wesołego, otwartego, ulubieńca klasy.
Podobał jej się. Bardzo. Ale choćby nie śmiała marzyć, żeby do niego zagadać.
Zazdrość w szkolnych murach
Zauważyła to Hania — przebojowa, pewna siebie dziewczyna. Od dawna lubiła Kacpra, ale łączyła ich tylko przyjaźń.
Widząc, jak Zosia zerka w jego stronę, Hanię ogarnęła irytacja. Postanowiła dać jej nauczkę.
— Zwariuję ją? — zapytała koleżanki. — Podrzucimy Kacprowi liścik od „tajemniczej wielbicielki”, a Zosi powiemy, iż to on ją lubi. Zobaczymy, jak się wykręci!
Koleżanki początkowo wahały się, ale w końcu się zgodziły. Hania podeszła do Zosi i rzekła słodkim, fałszywym tonem:
— Słyszałam, iż podobasz się Kacprowi. Chcesz, żebym sprawdziła?
Oczy Zosi zabłysły. To podcięło Hanię.
— Zaprosi cię na spotkanie — powiedziała. — Tylko nikomu nie mów. Za szkołą, o czwartej. Dobrze?
— Dobrze — szepnęła Zosia, szczęśliwa, podekscytowana, pełna obaw.
Zaskakujące zakończenie
Następnego dnia Hania wsunęła liścik do plecaka Kacpra. Ten przeczytał — zaskoczony, zaciekawiony.
Przyszedł. I zobaczył Zosię. A ona jego.
— To ty napisałaś?
— Nie… Powiedziano mi, iż ty…
Kacper zrozumiał. Westchnął. Wiedział, co potrafi Hania.
Ale skoro Zosia tu przyszła… Może jednak coś w tym było?
— Skoro tu jesteś, to znaczy, iż ja ci się podobam? — uśmiechnął się.
Zosia poczerwieniała. Chciała uciec. Ale Kacper zatrzymał ją.
— Skoro już się spotkaliśmy… Może pójdziemy gdzieś?
Hania, która obserwowała wszystko zza rogu i nagrywała film, oniemiała. To nie był plan. Tak nie powinno być.
Najgorsze jednak było to, iż następnego dnia Zosia i Kacper weszli do klasy… razem. Uśmiechnięci. I usiedli obok siebie.
Konsekwencje
— Zrobiłeś to specjalnie? Żeby mi dokuczyć? — spytała Hania Kacpra na przerwie.
— Nie, to ty nas skojarzyłaś. Szczerze, dzięki. Dobrze się rozumiemy.
Hania nie wierzyła. Czekała, aż to się skończy. Że to tylko gra.
Ale minęły miesiące. Zostali parą. Skończyli szkołę. Wzięli ślub.
I dopiero wtedy Hania zrozumiała: jej żart obrócił się przeciwko niej.
Morał?
Zanim zechcesz dokuczyć lub zemścić się — pomyśl. Czasem los znajdzie sposób, by wszystko ułożyć po swojemu.