WENECJA 2024: Guadagnino i Almodóvar. Kto lepszy czy kto gorszy?

filmweb.pl 2 tygodni temu
Jeśli śledzicie konkurs Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji przede wszystkim dla nazwisk, w tym roku impreza zdecydowanie dostarczyła. Pytanie, czy dostarczyły też same nazwiska. Luca Guadagnino pokazał opartego na powieści Williama S. Burroughsa "Queera" z Danielem Craigiem, a Pedro Almodóvar – oparty na powieści Sigrid Nunez "W pokoju obok" z Tildą Swinton i Julianne Moore. Filmy recenzują Jakub Popielecki i Małgorzata Steciak.

***


recenzja filmu "Queer", reż. Luca Guadagnino


Queerum of Solace
autor: Jakub Popielecki

"Everyone is gay", śpiewał Kurt Cobain w piosence "All Apologies", której coverowa wersja otwiera nowy film Luki Guadagnina. "You’re not queer", mówi chwilę potem główny bohater, William Lee (Daniel Craig), do podrywanego przez siebie chłopaka. W toku seansu sam jednak kilkakrotnie powtórzy o sobie, iż nie jest "queer". Większość czasu ekranowego spędzi zaś, próbując ustalić, jak bardzo "queer" jest młody Eugene Allerton (Drew Starkey), który wpadł mu w oko. Znajomy skomentował, iż "Queer" jest dobrym pretekstem do tzw. drinking game, w którym bierzesz łyka za każdym razem, gdy z ekranu pada tytułowe słowo (powieść Williama S. Burroughsa po polsku wydano jako "Pedała" i może trzeba by się trzymać tego słowa). Co to znaczy być gejem, queerem, homoseksualistą, pedałem? Guadagnino pyta – i po raz kolejny w swojej filmografii eksploruje seksualność nie jako monolit, tylko jako spektrum. Gorzej, iż jego nowy projekt też fluktuuje sobie w spektrum: gdzieś w pół drogi między dobrym filmem a niedobrym.


Film Crit Hulk bardzo trafnie określił styl Guadagnina jako "pijany kinem". Faktycznie: włoski reżyser pracuje tak, jakby uderzył mu do głowy bogaty potencjał X muzy. Z entuzjazmem próbuje więc kolejnych smaków z palety możliwości, czasem na wariata, aż do przesytu. Jasne, zdarza mu się chybiać, ale ryzyko się opłaca, bo skutkuje żywą, rozwibrowaną filmografią. W "Queerze" Guadagnino jest już nie tyle pijany, co wręcz naćpany kinem. Niby pasuje: w końcu to ekranizacja Burroughsa. Włoch podejmuje po prostu rękawicę, jaką rzucił David Cronenberg w swojej odlotowej ekranizacji "Nagiego lunchu" (1991). Szkopuł w tym, iż artystyczne emploi Burroughsa i Guadagnina trochę wchodzą sobie nawzajem w drogę.

"Queer" z grubsza trzyma się fabularnego szkieletu króciutkiej powieści Burroughsa. Śledzimy wzloty i upadki burzliwej relacji między Lee a Allertonem: panowie poznają się w Meksyku, nawiązują przyjaźń, potem romans, a potem wybierają się wspólnie do Ameryki Południowej w poszukiwaniu rdzennego narkotyku znanego jako yage. Guadagnino nie poprzestaje jednak na tym i podpina się pod szerszy kontekst zjawiska pod tytułem "Burroughs". Już czołówka filmu stanowi swoisty remanent rekwizytorni amerykańskiego pisarza: jest stonoga, jest maszyna do pisania, jest pistolet – i tak dalej. choćby piosenki Nirvany (w filmie rozbrzmiewa jeszcze "Come As You Are") są poniekąd na miejscu: w końcu Burroughs i Cobain nagrali kiedyś razem eksperymentalną EP-kę. Im dalej w film, tym robi się narkotyczniej i burroughsowniej.

Całą recenzję autorstwa Jakuba Popieleckiego przeczytacie TUTAJ.
***


recenzja filmu "W pokoju obok", reż. Pedro Almodóvar


Bez bólu i blasku
autorka: Małgorzata Steciak

Widmo nadciągającego końca pomaga bardziej docenić życie, zdaje się mówić Pedro Almodóvar w walczącym o Złotego Lwa na festiwalu w Wenecji "W pokoju obok". W swoim pierwszym anglojęzycznym filmie opartym na powieści "What Are You Going Through" Sigrid Nunez, Hiszpan podejmuje tematy rozpadu świata, godzenia się ze śmiercią, depresji klimatycznej i nostalgii. O ile można doceniać zamysł, o tyle już dobór narzędzi, przy pomocy których reżyser stara się go zrealizować, budzi wątpliwości.


Ingrid (Julianne Moore) i Martha (Tilda Swinton) to przyjaciółki, które lata temu straciły ze sobą kontakt. Kiedy okazuje się, iż u jednej z nich zdiagnozowano nieuleczalnego raka, panie postanawiają odbudować swoją relację i jak najpełniej wykorzystać czas, jaki im pozostał. Martha, mierząc się z wizją postępującej choroby, postanawia popełnić wspomagane samobójstwo. Porządkuje swoje sprawy, wynajmuje piękny dom za miastem i prosi koleżankę, by towarzyszyła jej w ostatniej podróży i zamieszkała z nią w pokoju obok. Ingrid, początkowo niechętna, ostatecznie godzi się spędzić z przyjaciółką ostatni miesiąc jej życia. Kobiety wspominają stare czasy, gotują, oglądają stare filmy z Busterem Keatonem i przygotowują się na nadchodzący koniec. Będąc przy przyjaciółce w procesie odchodzenia, Ingrid zanurza się we własnych przemyśleniach na temat śmierci, sensu życia i literackiej pracy. Taka "Brzezina" w wersji glamour.

Na poziomie estetycznym "W pokoju obok" jest wizualną ucztą. Sposób, w jaki Almodóvar bawi się kolorami, zestawia ze sobą rozmaite faktury i kształty, wynosi film na wyższy poziom zmysłowego doświadczania. Wrażenie robią zwłaszcza kostiumy Biny Daigeler – zielona bluza na tle morskiej kanapy, róże połączone z fioletami i odrobiną czerwieni, oversize'owy wielokolorowy sweter w szachownicę czy musztardowy kostium, który Martha wybiera na swoją ostatnią istotną kreację. Niestety filmowa opowieść o godzeniu się ze śmiercią zawodzi na niemal każdym innym poziomie.

Całą recenzję autorstwa Małgorzaty Steciak przeczytacie TUTAJ.
Idź do oryginalnego materiału