Justyna Steczkowska podczas 69. Konkursu Piosenki Eurowizji zaprezentowała widowiskowe show z piosenką "Gaja". Niestety otrzymała tylko 17 punktów od jurorów z 37 krajów, ale znacznie więcej od publiczności – aż 139. Łącznie Polska zdobyła 156 punktów i uplasowała się na 14. miejscu. Zdaniem wielu widzów, nie tylko z Polski, ale i zagranicy, było to niesprawiedliwe, a 52-latka zasłużyła na wyższą lokatę w finale.
Po powrocie z Bazylei Steczkowska nie spoczęła na laurach. Już kilka dni później wystąpiła na Polsat Hit Festiwalu w Sopocie. Za kulisami tego wydarzenia udzieliła kilku wywiadów. W jednym z nich ujawniła, kto jej zdaniem powinien reprezentować Polskę w 70. odsłonie eurowizyjnego konkursu.
Steczkowska wskazała tego artystę jako swojego "następcę" na Eurowizji
Podkreśliła, iż "na rodzimym rynku jest wielu niezwykle uzdolnionych wykonawców, których warto pokazać Europie". Ma nadzieję, iż "dzięki jej tegorocznej pracy kolejnemu przedstawicielowi będzie nieco łatwiej".
– Przetarliśmy na nowo szlaki, wzbudziliśmy duże zainteresowanie, ponaprawialiśmy też trochę błędów z poprzednich lat, na nowo nawiązaliśmy kontakty. Dużo pracowałam, bo chciałam, […] więc jakby otworzyliśmy nową drogę dla artystów, trochę lepszą i łatwiejszą. Zachęcam ich do tego, bo naprawdę mamy super artystów – wyznała i dodała:
– Na pewno to musi być ktoś charakterny, żeby został zauważony, żeby to nie przepadło w magmie piosenek. Pierwszą osobą, która przyszła jej na myśl był... Ralph Kaminski. Co ciekawe, to artysta, który już kilka miesięcy temu sugerował, iż jest zainteresowany udziałem w przyszłorocznych preselekcjach.
Zdaniem Steczkowskiej dobrze sprawdziłby się też Stanisław Karpiel-Bułecka, który pokazał się na eurowizyjnej scenie w 2018 roku z zespołem Future Folk i utworem "Krakowiacy i górale". Gdy gwiazda została dopytana, "czy Roxie Węgiel i Doda też byłyby dobrymi kandydatkami", przyznała, iż "one z pewnością doskonale poradziłyby sobie w konkursie".