Życie Muńka Staszczyka zmieniło się diametralnie 17 lipca 2019 roku. Podczas pobytu w Londynie wokalista dostał wylewu i w ciężkim stanie trafił do szpitala. Jak sam przyznaje, cudem udało się go uratować. - Gdy obudziłem się w szpitalu i zobaczyłem nad łóżkiem żonę, syna i menedżera, nie wierzyłem, iż wyjdę z tego bez szwanku. Trzymałem w rękach różaniec i modliłem się o to, by wszystko było dobrze, ale byłem pewien, iż resztę życia spędzę na wózku inwalidzkim - opowiada Staszczyk w rozmowie z Plejadą.
REKLAMA
Zobacz wideo Co zrobić w takim przypadku?
Muniek Staszczyk o skutkach wylewu. Do dziś widzi pewne objawy
Muniek Staszczyk mówi wprost, iż w tamtym momencie czuł, iż był na granicy życia i śmierci. - To był wylew krwotoczny, w przypadku którego najważniejsze są pierwsze chwile po. A ja przez jakieś trzy godziny leżałem na zakrwawionej poduszce. (...) Dobrze, iż krew poleciała mi nosem, a nie rozlała się po głowie. Wtedy nie byłoby już czego zbierać - mówił we wspomnianym wywiadzie. Muzyk wspomniał też sytuację ze szpitala w Warszawie, gdy rehabilitant poprosił go, aby o własnych siłach poszedł do łazienki. - I wstałem! Poczułem się jak biblijny paralityk, którego uzdrowił Jezus. Zacząłem sikać i krzyknąłem: "K***a, ja chodzę!" - opowiadał.
Staszczyk wyjawił jednak, iż do dziś odczuwa pewne skutki przebytego wylewu. Jak przyznał w rozmowie z Plejadą, jest nieco wolniejszy niż wcześniej, zdarza mu się też zgubić w hotelu, w którym jest dużo korytarzy. - I czasem, gdy oglądam filmy, mam problem z ułożeniem fabuły w logiczną całość. Proszę wtedy żonę, żeby mi wytłumaczyła niektóre wątki - wyznał. Wokalista podkreślił jednak, iż najbardziej obawiał się, iż zapomni tekstów swoich piosenek. - Któregoś razu obudziłem się przerażony w środku nocy i zacząłem recytować "Kinga". Na szczęście, okazało się, iż jako tako pamiętam wszystkie słowa. Natomiast wtedy choćby nie myślałem, iż wrócę na scenę. Zwłaszcza iż przyplątała się do mnie na moment padaczka poudarowa. Dziś jednak nie mam już ataków - dodał.
Muniek Staszczyk twierdzi, iż może mieć zespół Aspergera. Widzi pewne objawy
Muniek Staszczyk na łamach swojej książki "Chłopaki (nie) płaczą" stwierdził, iż może mieć niezdiagnozowaną formę autyzmu. Ten temat również poruszył we wspomnianym wywiadzie. - Patrząc na to, jak zachowywałem się w dzieciństwie, podejrzewam, iż mogę mieć zespół Aspergera. Zresztą zasugerowała mi to też jedna neurolożka - powiedział. Wspomniał też o swoich zachowaniach z dzieciństwa. - Tworzyłem swój świat i wymyślałem przeróżne historie. Byłem niezwykle zdeterminowany, by zostać gwiazdą rocka. A nie miałem ku temu żadnych predyspozycji. Ani nie umiałem śpiewać, ani nie byłem przystojny. Jednak bardzo uparcie dążyłem do realizacji wyznaczonych celów, trochę jak taran. Podobno to cechuje wszystkich aspergerowców. To też pozwoliło mi osiągnąć taki sukces - dodał Staszczyk.
Warto jednak pamiętać, iż adekwatną diagnozę może postawić wyłącznie specjalista. "Asperger w dorosłym życiu objawia się głównie odmiennym sposobem postrzegania otoczenia, dlatego diagnoza opiera się głównie na testach psychologicznych. W zespole diagnostycznym wskazana jest obecność psychiatry" - czytamy w serwisie zdrowie.gazeta.pl.














