Thorgal: Gra karciana – recenzja gry. interesująca mechanika to nie wszystko

popkulturowcy.pl 2 dni temu

Thorgal: Gra karciana od wydawnictwa Lucrum Games w założeniu miała przyciągnąć nas do siebie prostotą zasad i emocjonującą rozgrywką. Czy to się udało? Czy jest to godny kandydat do tego, aby stawać w szranki z takimi świetnymi karciankami jak 7 Cudów Świata: Pojedynek czy też Hero Realms? Sprawdźmy to!

Pozwolę sobie zacząć od zacytowania opisu wydawcy dotyczącego recenzowanej przeze mnie gry:

Wejdź do świata Thorgala dzięki grze karcianej inspirowanej kultową serią komiksów! Wybierz jedną z czterech wyjątkowych frakcji: Wikingów, Ludzi z Gwiazd, Możnowładców lub Banitów i poprowadź ją do zwycięstwa. Każda z nich, dzięki swoim mocnym i słabym stronom, oferuje zupełnie inną strategię, a tym samym drogę do zwycięstwa! Rozgrywka oparta jest na unikatowej mechanice dwóch talii – Zguby i Przeznaczenia – dzięki którym wprowadza interakcję między graczami na nowy poziom. Zaprojektowana z myślą o emocjonujących pojedynkach, Thorgal: Gra karciana oferuje również wariant wieloosobowy oraz tryb solo, zachowując przy tym swoją rywalizacyjną głębię i wysoki poziom emocji. Dostosuj się do ciągle zmieniających się warunków, wprowadzaj w życie ulubione taktyki, przechytrz przeciwników i zdobądź wieczną chwałę na miarę prawdziwego Thorgala!

Na pierwszy rzut oka wszystko na papierze brzmi intrygująco – unikalna mechanika dwóch talii, emocjonujące pojedynki, różne tryby rozgrywki. Jednak w praktyce według mnie nie wszystko działa tak, jak powinno. Przejdźmy do szczegółów.

Zacznijmy od tego, co ukazuje się naszym oczom po otwarciu pudełka. Mnóstwo kart (jak na karciankę przystało), a ponadto planszetki graczy oraz kilkanaście znaczników. Wykonanie stoi na przyzwoitym poziomie. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to cienkie planszetki graczy, które mogłyby być wykonane z grubszej tektury. Grafiki na kartach są bardzo klimatyczne i nawiązują do uniwersum Thorgala, więc fani komiksów na pewno się ucieszą. Ikonografia również jest całkiem przejrzysta – nic się ze sobą nie zlewa. Jak za grę za niespełna 100 zł nie mogę wymagać więcej – w tym elemencie jest bardzo dobrze.

Jeśli zaś chodzi o mechanikę, jest całkiem ciekawa, ale przy tym bardzo losowa. Po wyborze jednej z frakcji dostajemy dwie talie, którymi będziemy zarządzać. Talia Przeznaczenia służy nam do tego, aby przejąć panowanie nad jakąś krainą. W grze dwuosobowej zdobycie 3 takich krain kończy rozgrywkę i zwycięża ten z graczy, który zrobi to jako pierwszy. Jest to swoistego rodzaju wyścig. Można również zakończyć grę, pozbawiając naszego przeciwnika kart i zadając mu obrażenia. Drugą talię – Talię Zguby – używamy, gdy chcemy pokrzyżować plany przeciwnika, kiedy to on chce przejąć jakąś krainę. Role co rundę się zmieniają – tak, aby każdy miał równe szanse w dążeniu do zwycięstwa.

źródło: materiały prasowe

Tu chciałbym na moment się zatrzymać, ponieważ – jak przystało na grę karcianą – mamy tu mnóstwo losowości. Z reguły mi to nie przeszkadza, ale w Thorgal: Gra karciana irytowało mnie to niemiłosiernie. Nie dość, iż frakcje różnią się między sobą, to losowy dobór kart powoduje czasem uczucie, iż nie mamy kontroli nad rozgrywką. Dla przykładu – chciałbym przeszkodzić mojemu przeciwnikowi w zdobyciu krainy, ale mam takie karty na ręce, które czegokolwiek bym nie zrobił, nie wyrządzą mu krzywdy i jestem z góry na straconej pozycji. Za chwilę zaś ja, próbując przejąć krainę, dostaję po twarzy od przeciwnika tak mocarnymi kartami, iż nie mogę się przeciwstawić. Prawda, iż irytujące?

Grając w karciankę, nie oczekuję, iż wszystko będzie po mojemu. Losowość jest wpisana w takie tytuły, ale jest jej tutaj po prostu za dużo. Dodatkowo nie czułem żadnej satysfakcji, kumulując karty, czy też zdobywając krainę, na której mi zależało, przed przeciwnikiem. To pokazuje, iż „fun” z gry nie był najwyższych lotów. Nie zrozumcie mnie źle, z drugiej strony nie było też aż tak tragicznie. Ot, przeciętna karcianka, w którą zagram chyba tylko wtedy, gdy ktoś inny mi ją zaproponuje.

źródło: materiały prasowe

Jak widać trzon rozgrywki idealnie wpasowuje się w ideę pojedynku pomiędzy dwoma graczami i moim zdaniem Thorgal: Gra karciana powinna mieć tylko taki tryb rozgrywki. Dostajemy jednak w pudełku drugą instrukcję, która pozwala nam zagrać w wariancie 3 lub 4-osobowym, jednak od razu odradzam Wam tę wątpliwą przyjemność. Testowałem grę w obu wariantach i moim zdaniem wariant dla wielu graczy po prostu nie działa jak należy. Dłuży się niemiłosiernie, a na dodatek, gdy jeden z graczy chce podbić krainę, to 2 lub 3 graczy może wspólnie współpracować, aby mu przeszkodzić. Nie pomaga to, iż przeciwnicy mają mniejszą pulę kart na ręce. Tak czy inaczej przewaga sił jest znacząca. Dużo lepiej grało mi się w wariancie dwuosobowym.

źródło: materiały prasowe

Regrywalność gry stoi na dobrym poziomie. Dostajemy 4 frakcje różniące się od siebie umiejętnościami. Losowy dociąg kart nie pozwala rozegrać dwóch identycznych rozgrywek – zawsze dostaniemy inne karty na rękę. Czuć tu jednak czasem powtarzalność, szczególnie wtedy, gdy walczymy 3 lub 4 raz z rzędu o tę samą krainę, bo wcześniej nasz oponent pokrzyżował nam plany.

Czas to wszystko podsumować. Thorgal: Gra karciana to według mnie średnia gra i na moim stole chętniej pojawią się wspomniane we wstępie 7 Cudów Świata: Pojedynek czy Hero Realms. Potencjał był spory, bo mechanika dwóch talii to coś, z czym do tej pory się nie spotkałem i działa to fajnie, jednak zbyt duża losowość psuje odbiór całości. Wykonanie i grafiki na kartach na duży plus. jeżeli lubicie klimat wikingów i pojedynków jeden na jednego (wariant wieloosobowy odradzam!), to możecie spróbować swoich sił w tym tytule. Myślę jednak, iż na rynku gier planszowych jest dużo lepszych tytułów tego typu.


Fot. główna: materiały prasowe (Lucrum Games)

Idź do oryginalnego materiału