"Szepty mroku" proponują kryminał noir w zupełnie innym wydaniu niż zwykle – recenzja serialu AMC

serialowa.pl 1 rok temu

„Szepty mroku”, które będą mieć premierę na AMC 16 listopada o godz. 22:00, trafiają do Polski z półtorarocznym opóźnieniem, ale na ten klimatyczny kryminał o policji plemiennej w latach 70. warto było zaczekać.

Serial AMC „Szepty mroku” („Dark Winds”) trafia do nas z takim opóźnieniem, iż amerykańska publiczność zdążyła prawdopodobnie zapomnieć o zakończonym we wrześniu 2. sezonie i czeka już na obiecany 3. sezon, podczas gdy my obejrzymy dopiero sezon 1. To chyba lekka przesada, choćby jak na przesunięcia, do których zdążyliśmy w Polsce przyzwyczaić, ale równocześnie mamy do czynienia z produkcją, na którą warto było czekać. Oparta na serii książek Tony’ego Hillermana, produkowana między innymi przez George’a R.R. Martina i Roberta Redforda kryminalna historia, chociaż może budzić skojarzenia z kilkoma znanymi tytułami, ma w sobie bowiem sporo wyjątkowości.

Szepty mroku – o czym jest serial kryminalny AMC?

Lata 70., Arizona, Hrabstwo Navajo – to w tych czasach i rejonach rozgrywa się serial, w którym kryminalne sprawy rozwiązuje policjant plemienny, Joe Leaphorn (Zahn McClarnon, „Reservation Dogs”) przy wsparciu zaufanej współpracowniczki, Bernadette Manuelito (Jessica Matten, „Frontier”). Dołącza do nich Jim Chee (Kiowa Gordon, „Red Road”), który dopiero będzie musiał udowodnić, iż warto mu wierzyć. Ten zespół już od pierwszych scen „Szeptów mroku” ma mnóstwo pracy w rozległym rewirze – przepięknym, choć miejscami przytłaczających skalistym majestatem i bezkresnymi przestrzeniami.

„Szepty mroku” (Fot. AMC)

Pilotowy odcinek jest jednym z lepszych otwarć, jakie widziałam w ostatnich latach w kryminalnym gatunku. Świetnie buduje klimat, zarysowuje postaci i inicjuje wątki fabularne. Zuchwały napad na bank, koszmarna zbrodnia w motelu, tajemniczy ksiądz (Jeremiah Bitsui, „Better Call Saul”), zwiększona aktywność FBI, w tym irytującego miejscowych agenta Whitovera (Noah Emmerich, „The Americans”) – to wszystko na pewno jakoś się łączy, a intryga okazuje się na tyle skomplikowana, iż z przyjemnością odkrywa się z głównym bohaterem serialu jej kolejne warstwy, przy czym każda dokładniejsza informacja na temat śledztwa byłaby niepożądanym spoilerem.

Jednak nie tylko nieźle napisane śledztwo decyduje to tym, iż warto się z „Szeptami mroku” zapoznać, zwłaszcza iż z biegiem czasu odrobinę tu jak na mój gust zbyt wiele sensacyjnych pościgów, wybuchów i strzelanin w miejsce powolnego i mrocznego rozwoju wydarzeń z 1. odcinka. Dużą siłą serialu są bohaterowie i bohaterki (poza Bernadette głównie grana przez Deannę Allison Emma, żona Joego). adekwatnie każdy tu ma traumę z przeszłości, sekret lub (ir)racjonalne lęki, co utrudnia zachowanie dystansu w wykonywaniu zawodowych obowiązków i utrzymanie relacji z innymi ludźmi. choćby Leaphornowie, na pierwszy rzut oka rdzenny odpowiednik Taylorów z „Friday Night Lights”, nie są wcale tak zgodni i optymistyczni, jak się wydaje.

Szepty mroku to nie tylko zbrodnie i śledztwa

Fakt, iż mamy do czynienia z terenami plemienia Navaho, wyróżnia ten serial na tle innych produkcji. Wprawdzie częściej niż dawniej rdzenne narody dostają szansę opowiedzenia swojej historii na własnych warunkach, ale przez cały czas jest takich produkcji niewiele, a jeszcze mniej z nich dotyczy lat 70., kiedy to teoretycznie nie widać już terroru znanego z epoki zagarniania przez białych tych terytoriów i siłowego asymilowania podbitych plemion, jednak kolejne pokolenia przedstawicieli i przedstawicielek prawowitych mieszkańców tej części Ameryki przez cały czas funkcjonują na marginesie, w ciągłym zagrożeniu (kobiety mogą na przykład zostać poddane sterylizacji pod pozorem innego zabiegu) i rzadko dostają szanse na inne życie.

„Szepty mroku” (Fot. AMC)

Szanse te mają zresztą swoją cenę. „Szepty mroku” subtelnie, ale przekonująco pokazują, iż nie ma pełnego powrotu do pozostawionej rdzennej społeczności. Policjant zawsze będzie widziany jako zdrajca, a ktoś nasiąknięty wielkomiejskością nie poczuje się już w rezerwacie jak u siebie. Widzimy więc zarówno międzyludzkie napięcia, jeszcze wzmocnione przez silne emocje związane z okolicznymi zbrodniami, ale też uczestniczymy w wewnętrznym rozdarciu poszczególnych postaci, szukających dla siebie miejsca gdzieś pomiędzy tradycyjną plemiennością a życiem zgodnie z regułami kolonizatorów.

Szepty mroku – czy warto oglądać serial AMC?

Z podejściem do rdzennego dziedzictwa wiąże się bardzo ciekawie potraktowana w serialu kwestia tradycyjnych wierzeń. Bohaterowie i bohaterki „Szeptów mroku” w różnym stopniu wierzą w przepowiednie i klątwy, co prowadzi do ciekawych dyskusji, a same tajemnicze moce odgrywają w śledztwie istotną rolę, na tyle jednak niejednoznaczną, iż nie powinno to zrazić osób nastawionych sceptycznie do takich nadnaturalnych elementów w realistycznych historiach.

„Szepty mroku” (Fot. AMC)

W efekcie „Szepty mroku” trzymają w napięciu i zmuszają do nadążania za interesującymi zwrotami akcji, a równocześnie poruszają sporo społecznych i psychologicznych tematów, pogłębiających kryminalną intrygę. Pięknie nakręcony, dobrze zagrany, klimatyczny serial czasem nasuwa na myśl 1. sezon „Detektywa” lub choćby „Miasteczko Twin Peaks„, a w sposobie pokazywania przemocy bywa bliski „Fargo„, jednak w tym wszystkim, także dzięki wyjątkowej społeczności, w której się rozgrywa, zachowuje odrębność.

I chociaż raczej nie jest na razie aż tak ambitny jak wymienione wyżej tytuły, to ma potencjał na coraz ciekawsze rozwijanie tego oryginalnego świata i zaludniających go ludzi, może więc jeszcze przez lata przyciągać nas przed ekrany kolejnymi sezonami.

Szepty mroku – nowe odcinki w środy o 22:00 na AMC

Idź do oryginalnego materiału