Siedział w więzieniu, o jego synu usłyszała cała Polska. „Wierzę, iż nie zwariuje”

news.5v.pl 1 tydzień temu

Dorasta w środowisku, gdzie temat więzienia jest czymś równie naturalnym, co zakupy w osiedlowym sklepie. Z czasem, już jako Bonus RPK, o agresji policji, bezdusznym systemie i regułach rządzących ulicą zacznie rapować na swoich krążkach, które w ciągu kilku lat okryją się złotem i przyniosą mu rozpoznawalność w całej Polsce.

Gdy przez jednego z warszawskich recydywistów zostaje oskarżony o handel narkotykami, jest w najlepszym momencie swojego życia. Proces, i w jego konsekwencji wyrok bezwzględnego więzienia, spadają na niego jak grom z jasnego nieba, odbierając mu rodzinę, przerywając karierę i niemal rujnując budowany od dekady odzieżowy biznes. Tę sprawę wielokrotnie opisywaliśmy w Onecie.

W dostępnej na stronie csrpk.pl książce „Moje życie, moja sprawa” napisanej wspólnie z Januszem Schwertnerem, Bonus RPK po raz pierwszy tak szczerze i bezlitośnie opowiada o więziennych patologiach, jakim w czasie odsiadki zmuszony był przyglądać się na własne oczy.

Fragment książki „Moje życie, moja sprawa”:

Janusz Schwertner: Wyrzuciłeś już to więzienie z głowy?

Bonus RPK: W dużej mierze tak. Czasem czuję, jakbym w ogóle nigdy nie siedział.

Nie wierzę.

Wiadomo, iż mam to gdzieś z tyłu głowy. Siedziałem pięć lat. Sporą część swojego życia, takiego dorosłego, w pełni świadomego, spędziłem za kratami. To na pewno zostawia ślad. Ale nie żyję już przeszłością. Idę do przodu.

To muszą być przyjemne chwile. Te, gdy o czasie straconym w więzieniu zapominasz.

Pucha nie siadła mi na psychice. Moi znajomi sami mi to mówią: „ty, po tobie w ogóle nie widać, iż siedziałeś!”.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

„Więzienie jest dla mnie teraz czymś zupełnie naturalnym”

Pamiętam nasze pierwsze spotkanie tuż po twoim wyjściu. Zdarzało ci się używać jeszcze gwary więziennej. Dziś już tego nie słychać.

Jeśli kilka lat masz wokół siebie troglodytów – wiadomo, iż nie samych, bo choćby w tej książce wspominam o wielu fajnych, wartościowych chłopakach, których tam spotkałem – to siłą rzeczy obniżasz swój poziom. Poza tym przebywając z kryminalistami, posługujesz się językiem więziennym. Po wyjściu znów trzeba przestawić się na normalną gadkę. Inna sprawa, iż więzienie jest dla mnie teraz czymś zupełnie naturalnym. Wiem, jak to brzmi, ale mówię to w pełni świadomie. Więzienie jest częścią mnie, częścią mojego życiorysu i nie ma co udawać, iż jest inaczej.

Dla mnie to tak zwyczajne, jak pobyt w szpitalu. Zresztą tak się mówi za kratami: „nie wypieraj się więzienia i szpitala, bo nigdy nie wiadomo, co ci się w życiu przytrafi”. Nie znasz dnia ani godziny. Zawsze coś się może wyp… Wiadomo, nie jest to miejsce, w którym chciałbym przebywać i do którego chciałbym kiedykolwiek wrócić. Tylko debile, którzy nie odnajdują się na wolności, lubią tam wracać, bo tam jest im łatwiej. Cenią prosty schemat dnia: szachy, kawka, trening, luz, blues. Seriale w telewizji. Czego chcieć więcej? Tylko ambicji w tym niewiele.

Znam ciebie, wiem, jak kochasz życie. Po twoich opowieściach więzienie kojarzy mi się przede wszystkim z miejscem, które zabija potencjał. Gasi człowieka.

Dla mnie, uskrzydlonego orła, to było jak nagłe wyrwanie skrzydeł. Moje ruchy były ograniczone do minimum.

Maniek, o którym opowiadasz w książce, powtarzał ci, żebyś w więzieniu nie żył przeszłością i nie rozpamiętywał wolności, bo zwariujesz.

Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Bóg tak chciał, więc tak mój los się ułożył. Może czegoś mnie to miało nauczyć? Nagrałem tytułowy kawałek na moją najnowszą płytę „Kreator Żywota”, który idzie tak: „Kiedyś byłem małolatem, który błądził. Śmiertelnik mnie osądził. Bóg temu się przyglądał, nic nie zrobił. Widocznie miała być to lekcja sroga, bym poznał swego wroga i zrozumiał, iż nie tędy droga”. Jak dziś piszę taki tekst, to widzę, iż to, co przeżyłem, ukierunkowało mnie w dobrą stronę. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dziś tak do tego podchodzę.

A minął ci wk… na system?

Nie myślę o tym tak dużo, jak za kratami. Tam głównie tym sobie zaprzątałem głowę. Nie mogłem tego wszystkiego zrozumieć. Dlaczego to tak funkcjonuje, dlaczego tak łatwo zabrać komuś 5 lat życia? Teraz już się tym nie zamartwiam, ponieważ mam to za sobą. Współczuję tym, którzy muszą dziś borykać się z pomówieniami 60–tek. Ciężkie czasy przed nimi… Wielu ludzi ma w d… krzywdy, jakie przydarzają się ludziom w polskim wymiarze niesprawiedliwości: po prostu, o ile nie masz z tym styczności, to nie przejmujesz się tym. Wielu ludzi nie myśli o tym, iż ich samych też to kiedyś może spotkać. I wtedy to im zabraknie sojuszników.

Materiały prasowe

Okladka książki „Moje życie, moja sprawa”

„Staram się trzymać od więzienia jak najdalej”

Pogadajmy o twoim pierwszym roku po wyjściu z więzienia.

Wiesz, co jest zajebiste? Uśmiech mojego synka Krzysia o poranku… Tak naprawdę zaczęliśmy na nowo poznawać się po moim wyjściu. To, iż mogę się do niego przytulić w dowolnym momencie, jest czymś naprawdę wyjątkowym. Wrócę do twojego wcześniejszego pytania o rozpamiętywanie więzienia: nie tracę na to czasu, bo zajmuję się ważniejszymi sprawami. Rodziną, pracą. Co mnie to więzienie teraz obchodzi? Ja się staram trzymać od więzienia jak najdalej. Po prostu

Udaje się?

Wiadomo, jak ziomale dzwonią z puchy, to zawsze ich podpytuję, czy coś się w tych więzieniach zmienia. Ale to wynika głównie z faktu, iż o czymś musimy rozmawiać… A nie chcę im nawijać w kółko jak u mnie jest pięknie, bo i po co? Oni siedzą, im jest dużo gorzej. Wolę podpytać: co u tego koleżki, co u tamtego, jak samopoczucie i forma? Staram się dać im wygadać, posłuchać, co u nich. Doskonale wiem, jak bardzo tego potrzebują.

To był szalony rok. Rodzina, budowanie relacji z synami, dwie płyty, dodatkowo album Kuby, biznes, trasa koncertowa, książka, teledyski. Nie przesadziłeś?

Jak wyszedłem, to wskaźnik popularności wykręcił mi takie liczby, iż powiedziałem Dominice wprost: mogą być wakacje, mogą być przyjemności, ale teraz nie wolno nam tracić czasu. Pozwiedzać świat jeszcze zdążymy.

To jest ten moment, który kiedyś przespałem, jak byłem małolatem, wierząc, iż będzie trwał wiecznie. A teraz znów mam swoje pięć minut. Wchodzę na skrzynkę pocztową i codziennie mam prośby o koncerty, za dobre pieniądze. Ludzie chcą mojej muzyki, chcą teledysków. Więc powiedziałem: – Domcia, jak nie teraz, to kiedy?

Chcemy pójść z naszym życiem do przodu, chcemy kupić dom. Chcę, żeby chłopaki mieli swoje pokoje, żebyśmy mogli codziennie rano sobie wyjść na taras, rozciągnąć się, złapać głęboki wdech, na swoim własnym podwórku. Napić się z Dominiką kawy. Odizolować się od bloków, zamieszkać w domu, z dala od świata. Na to muszę zarobić.

Podszedłeś do tego minionego roku biznesowo?

Tak i mówię to wprost. Stwierdziliśmy to całą rodziną. Moja praca dziś i to, co zarobię, trafia do jednego gara i wszyscy będziemy z tego korzystali w przyszłości. Umówmy się, ja mam 35 lat. Chciałbym do czterdziestki na tyle się rozwinąć i tak sobie sprawy poukładać, żeby nie musieć zap… z garbem w wieku lat pięćdziesięciu. Nie chcę całe życie zarabiać i niczego się nigdy nie dorobić. Jak nie złapię za gardło kury, kiedy ta wystawia mi szyję – i nie przyduszę jej we właściwym momencie – no to mogę tak ciułać całe życie i niby iść do przodu, ale stać w miejscu.

Jak odbierasz to zainteresowanie, które jest wokół ciebie, odkąd wyszedłeś?

Moją sprawą od początku interesowały się media. Była ogromna solidarność raperów z całej Polski, którzy nagrywali dla mnie kawałki, nagłaśniali mój przypadek. Jedni to robili z czystego serca, inni dlatego, bo to było modne i można było zyskać na zasięgach. Ale choćby jeżeli niektórzy starali się tylko podczepić pod trend, to jednak cały czas nagłaśniali moje rzeczy. Wszystkim jestem wdzięczny i wszystkim z osobna bardzo dziękuję. Poza tym jestem pierwszym takim gościem, jeżeli chodzi o scenę hip-hopową, któremu przytrafiła się tego typu sądowa historia. Akurat trafiło na mnie. Mam szacunek wśród ludzi, wśród raperów, to widać w teledyskach i w kawałkach, które nagrywam z nimi. Doceniam to.

mat. prasowe

Bonus RPK z narzeczoną Dominiką oraz synami Kubą i Krzysiem

Jakie są emocje w człowieku, gdy po kilku latach wraca na scenę?

Pierwszy koncert był dla mnie stresujący. Trzeba było się oswoić. W pewnym momencie miałem wrażenie, iż nie pamiętam żadnego tekstu. Nie gram koncertów z playbacku, więc siedziałem na backstage’u między ludźmi, którzy pili alkohol, gadali coś do mnie, a ja miałem telefon przy uchu i cały czas słuchałem kawałków, żeby sobie je utrwalać. Ale jak wyszedłem, złapałem mikrofon, poczułem tę energię, stanąłem na scenie… to już poszło. Zajebiste uczucie. Potem, jak zrobiłem pierwszy teledysk, wypuściłem singiel, z powrotem się zacząłem wkręcać w to wszystko. Nakręcał mnie też odbiór u ludzi. Uderzali do mnie, chcieli tych koncertów, chcieli muzyki. Cokolwiek wypuszczałem, wykręcałem pierwszą trójkę na karcie czasu w YouTubie. Jak widzisz takie rzeczy, widzisz te wyświetlenia, widzisz taką skalę, to już nie odkładasz niczego na później. Tylko głupek by tak postąpił.

Ale przez to znów często nie było cię w domu.

Głównie w weekendy, gdy koncertowałem. Jednak uczestniczyłem w życiu domowym na miarę możliwości. Każdy człowiek ma przecież takie problemy. Jak ja bym chodził do zwykłej pracy, byłoby mnie jeszcze mniej. Postawiłem na biznes, postawiłem na swoje pięć minut, ale śmietankę spijam razem ze swoimi bliskimi.

Bonus RPK o partnerce. „My się nigdy nie kłócimy”

Jak reagowała na to Dominika?

Moje decyzje zawsze są z nią konsultowane. Ona się na to godzi. I wie, iż kiedy trzeba, to jestem. Że to, co teraz robię, jest dla nas. Wchodząc ze mną w związek poddała się jakby mojemu stylowi życia. A ja nie jestem prostym człowiekiem. Moje życie nie wygląda tak, iż idę na 8 godzin do pracy, wracam do domu, piję piwo i oglądam telewizję. U mnie cały czas coś się dzieje. Po prostu jest to życie bardzo mocno rozbudowane, ciekawe. Wiąże się z różnymi ciekawymi historiami, lepszymi, momentami gorszymi. Ona jest zajebistą kobietą, bo mi dała wolną rękę.

Przy niej zawsze swobodnie wykonywałem swoje rzeczy. Nigdy mi nie robiła scen zazdrości, mimo iż wiedziała, iż są jakieś fanki, które się kręcą. Nie obciążała mnie jakimiś swoimi paranojami. Pozwoliła mi być sobą. Kibicowała mi. Dostosowała się do mojego życia, a nie ja do jej życia. Za to jestem jej wdzięczny.

My się w ogóle nie kłócimy. Jesteśmy tak dobrani charakterami, iż to naprawdę niesamowite. Nieraz są jakieś sprzeczki, ale mamy bardzo podobne poczucie humoru. Jesteśmy razem bardzo zżyci, w ogóle w brzydki sposób się do siebie nie odzywamy.

Jedynie rapu do tej pory jakoś specjalnie nie polubiła. Nie jest to fanka tej muzyki. Słucha, coś wie, zna się na tym. To jest taki typ człowieka, który nie jest tak jak ja zafascynowany jednym gatunkiem. Jest fajnym słuchaczem, bo ona bardzo obiektywnie nieraz potrafi doradzić. Wiedziałem, iż będzie mi wierna, iż na pewno dzieci przy niej nie będą zaniedbane. Jest niesamowitą matką, ona za te nasze dzieciaki to by dała się pokroić. Dzieci i ich dobro są najważniejsze dla niej. Dziś to nasze życie układamy pod dzieci. Chcemy im zapewnić jak najlepszą przyszłość, jak najlepiej ich wychować, pomagać im też, żeby oni wiedzieli, iż na nas jako rodziców mogą liczyć, iż jesteśmy ich przyjaciółmi, żeby nas się nie bali, żeby przychodzili do nas ze swoimi problemami.

„Miałem potrzebę nagrania tej płyty”

W ciągu roku od wyjścia nagrałeś dwie swoje płyty i trzecią, autorstwa twojego syna Kuby, zrealizowałeś.

Pierwsza płyta to było wyrzucenie z siebie tych emocji, które we mnie siedziały. Materiał tak naprawdę stworzyłem w więzieniu. Trzeba było tylko wejść do studia, dobrać bity i nagrać.

Ta płyta trafiła na dobry moment, ludzie chcieli posłuchać Bonusa znów wkurzonego na system.

Tak działa wszechświat, w tym przypadku korzystnie dla mnie. Sytuacja sprawiła, iż miałem potrzebę nagrania takiej płyty. A moi fani mieli potrzebę takiej płyty posłuchać. Ja uważam, iż nie ma przypadków, po prostu tak się losy toczą, iż to wszystko ma finalnie jakiś sens. Przeznaczenia nie oszukasz.

A potem była kolejna płyta.

Wynikała z tego, iż nie chciałem zamykać się jako artysta ciągle w tej samej szufladce. Postanowiłem gwałtownie nagrać nową płytę, która będzie bardziej urozmaicona o tematy, o gości, o producentów i DJó’w. Żeby po prostu zrobić coś więcej niż przy tej poprzedniej. Tamta to zapis moich przemyśleń więziennych. Jest spójna, a ta druga wyszła bardziej zróżnicowana.

Nie jesteś zmęczony?

Trochę. Ale mnie to wszystko napędza. Jestem głodny działań. Zawsze taki byłem, a teraz mam tak jeszcze bardziej. Szkoda mi czasu. I tak za dużo już go straciłem.

Nagrywasz bardzo dużo naraz.

Widzisz przecież, iż się da. Wyrabiam się ze wszystkim.

Ale to się praktycznie nie zdarza. Dwie płyty, a nie minął choćby rok.

Nie każdy był w takiej sytuacji, jak ja.

To racja, w więzieniu napisałeś wiele numerów.

A potem wiele kawałków napisałem też na wolności. Piszę w różnych sytuacjach. Niedawno wychodziliśmy z Dominiką na kolację i w międzyczasie, jak się ogarnialiśmy, to włączyłem sobie bicik i zaczęło mi się coś nowego układać w głowie. Taki numer dedykowany Dominice. Napisałem część zwrotki, gdy ona jeszcze się szykowała. Później dodałem refren. Nawijałem jej to wszystko od razu, a jak jej się podobało, to szedłem w to dalej. W drodze na kolację dopisywałem kolejne wersy.

Posiedzieliśmy tam, pogadaliśmy z moim kuzynem i moją mamą, z którymi się widzieliśmy, a po powrocie dokończyłem całość. Jak się szykowałem do łóżka, to odezwałem się jeszcze do właściciela bitu i wysłałem mu zarys całego numeru. Sytuacje, w których powstają moje kawałki, są spontaniczne, nieprzewidywalne. Uwielbiam to.

Masz poczucie, iż przez cały czas się rozwijasz jako raper?

Na pewno mam bardziej otwartą głowę niż miałem dawniej. Swoje zasady w tym wszystkim też zachowuję, ale nie patrzę już na to tak, iż skoro pochodzę z jakiegoś konkretnego nurtu, to nie mogę współpracować z innymi artystami. Wręcz przeciwnie, ja lubię budować mosty. Fajnie, iż młodzież też mnie rozpoznaje i kojarzy moje utwory. Cieszę się, iż Dobry Dzieciak pomaga mi w tym wszystkim. Poznawać ten świat, tych małolatów. Pomagamy sobie nawzajem.

Materiały prasowe

Bonus RPK z synem Krzysiem podczas koncertu w Proximie

Syn Bonusa robi karierę. „Ja mu wskazuję drogę, otwieram furtki”

Płyta Dobrego Dzieciaka to był pomysł na to, jak spełnić marzenia syna?

Dla mnie ważne było to, żeby coś stworzył. Jak go biorę na treningi, to chcę, żeby był wysportowany. Gdy przepisuję go do lepszej szkoły, chcę, żeby był wykształcony. Zapewniam mu możliwość realizowania swoich pasji, żeby on się cały czas rozwijał. Wydaje mi się, iż to są sprawy, których jako ojciec powinienem pilnować. Mało tego! On przy tworzeniu płyty wyrobił w sobie też inne cechy. Ma zajebistą pamięć, zajebistą dykcję, dużą pewność siebie. Ma się czym pochwalić. Ma płytę. Jedenastolatek, który nagrał album z topowymi artystami w kraju… Nie wiem, czy będzie chciał być w przyszłości raperem. Niech sam zdecyduje. Ale wiem, iż może wszystko.

Ja mu wskazuję drogę, otwieram furtki. W końcu przyjdzie taki moment, iż stanie się dorosły, odbierze dowód i będzie chciał ruszyć w świat. Dbam o jego rozwój, żeby miał lepszy start. Poza tym cieszę się, iż mamy wspólną pasje i możemy pogadać ze sobą o muzyce. Coś nas łączy. Uważam, iż ta płyta to był zajebisty ruch.

A nie boisz się o niego?

Że mu odwali? Dzieciakowi może od… od sławy i dorosłemu tak samo. I to jeszcze bardziej, bo dorosły ma dostęp do ćpania i chlania. A jak Kuba – w tym momencie życia odizolowany od takich rzeczy – rozwinie skrzydła i popularność stanie się dla niego czymś normalnym, to wierzę, iż nigdy nie sfiksuje z tego powodu.

Kuba i Krzysiek. Dwóch twoich synów, z którymi przez blisko pięć lat widziałeś się tylko na widzeniach.

Krzysiu jest oczkiem w głowie mamusi. Nie przeszkadza mi to i nie naciskam na niego w żaden sposób. Ma takie momenty, iż chce ze mną spędzać czas, przytulić się do mnie. Docieramy się. Kuba też jest już innym dzieciaczkiem, ma swoje coraz bardziej dorosłe problemy. Pierwsza dziewczyna, koledzy. To jest inne dziecko niż sprzed odsiadki. Jestem bardziej oschły dla niego niż dla Krzysia. Krzysiu jest jak misio. Taki mały słodziak. A Kuba już jest w takim wieku, w którym pojawiają się pierwsze bunty i ja muszę go wychowywać. Czasami twardą ręką, bo głaskanie po główce i proszenie się o wszystko tego czasami niesfornego nastolatka to niekoniecznie jest dobre i skuteczne rozwiązanie. (śmiech) Musi wiedzieć, iż w domu jest stary, którego on ma szanować i ma się z jego zdaniem liczyć.

Twoja mama się trochę niepokoi, iż być może traktujesz go jako zbyt dorosłego, bardziej niż jest.

Ciężko powiedzieć. Robię tak, jak czuję. Ja nie miałem nigdy wzoru do naśladowania. Męskich wzorców szukałem na ulicy, na podwórkach, więc co ja mogę powiedzieć? Patologii w domu nie ma, wręcz przeciwnie. Pamiętam moich kolegów, z którymi się wychowywałem, jak ojcowie ich lali, pili w chałupach i robili burdy… Uważam, iż my mamy bardzo dobry dom. Po prostu nieraz muszę huknąć, krzyknąć, no bo to jest normalne, iż gdy kończą się argumenty polubowne, to czasami też trzeba użyć innego języka.

Czujesz, iż radzisz sobie w tych trzech rolach: ojciec, raper, biznesmen?

Nie obciążam się przesadnie, gdy coś mi nie wychodzi. Uważam, iż jako osoba po takiej przerwie w życiu, po perturbacjach, naprawdę łączę wszystko zajebiście. Spełniam się. Wiadomo, iż nie da rady być kozakiem na każdej płaszczyźnie, ale na tych, na których ja działam, to uważam, iż idzie mi nieźle. Wiadomo, iż mógłbym więcej. Ale staram się, tak jak umiem i na ile starcza mi sił.

Raper mówi o walce z depresją. „W więzieniu musisz robić coś, cokolwiek, żeby nie dać się jej dojechać”

Jeszcze jeden cytat twojej mamy: „Nie jest do końca tym człowiekiem, co dawniej”. Mówi, iż stałeś się chłodniejszy.

Tak, bardziej wypłowiałem przez to więzienie. Mało co robi na mnie wrażenie. Nie podniecam się, nie przeżywam. W więzieniu walczysz z całą masą emocji. Cierpiałem, gdy musiałem ułożyć sobie życie na kilku metrach kwadratowych. Szukałem odskoczni, by nie zwariować. Uwierz mi, iż dzisiaj, tutaj, mając tyle bodźców, tyle opcji zajęcia sobie czymś głowy… jestem po prostu szczęśliwy. Ludzie, którzy na wolności sobie nie radzą, za kratami mieliby przej.… Naprawdę. Dlatego więźniowie się wieszają i robią inne głupie rzeczy.

Ciebie też dopadała depresja.

Jak nie chciało mi się ćwiczyć, mówiłem sobie: „kur…, musisz zrobić ten trening”. Choć mózg podpowiadał co innego: położyć się, wrócić do tego cholernego rozpamiętywania. No, ale wtedy powtarzałem sobie w kółko, jak mantrę – tak, żeby przekonać samego siebie: „Oliwier, k… mać, weź się w garść, wypij kawę i dawaj, zrób ten trening!”. Wiedziałem, iż to zawsze będzie ta jedna godzina, podczas której będę mógł przestać myśleć o syfie, w jakim się znalazłem. Że za chwilę przyjdą endorfiny. Że potem zjem coś dobrego, wykąpię się i będzie lepiej. W więzieniu musisz robić coś, cokolwiek, żeby nie dać się dojechać depresji. Nie ma dostępu do konkretnych leków, do psychiatrów, którzy się tobą zajmą, tak jak tutaj, na wolności. Tam jest cały czas spychologia, więc jak sam sobie nie ułożysz spraw w swojej głowie, to po prostu problemy cię zjedzą

A jaki miałeś w więzieniu kontakt z Bogiem?

Nieraz modliłem się, najczęściej wieczorami. To nie jest dla mnie jakiś temat do wstydu. Przy czym ja nie potrzebuję pośrednika do Boga. Lubię chodzić na msze. To taka szansa na chwilę refleksji, złapanie dystansu, zastanowienie się nad różnymi aspektami. To czasami jest potrzebne, takie wyciszenie. Godzinka. Na Służewcu choćby zrobiłem bierzmowanie, bo będę chciał się hajtać, jak już sobie wszystko poukładam.

Pytałem cię rok temu, czy coś dobrego można wynieść z więzienia. Mówiłeś, iż nie, iż to tylko stracony czas. A teraz co myślisz?

Więzienie samo w sobie nie jest pozytywne. Jest tylko pytanie, jak do tego podejdziesz. Oczywiście myśli się kłębią: po co, dlaczego to się stało? Siedząc tam, zahartowałem się. Jestem teraz silniejszy. Porażki obracam w sukcesy. Wiem, czego chcę, doceniam czas. Wiem, ile go straciłem. Dlatego jestem tak głodny działań, bo wiem, iż czas jest nieodwracalny. Idzie, mknie do przodu jak taran.

A świat przypomina ci, iż jesteś byłym więźniem?

Cały czas chodzi za mną łatka takiego… Małolaci na mnie mówią: „OG”. Oryginal Gangsta (śmiech). Dla nich moja postać jest dosyć ciekawa. Część osób myśli, iż jestem człowiekiem, który poprzez swoją historię, kontakt z półświatkiem i tak dalej, może być niebezpieczny. I faktycznie mogę taki być, jeżeli tylko bym chciał. Ale ja im chcę się pokazać z tej dobrej strony. Chcę zmierzać w odwrotnym kierunku, chcę pokazać, iż jestem dobrym człowiekiem, iż jestem rodzinny, iż mam dużo serca w sobie, empatii. To jest to, co bym chciał, żeby ludzie we mnie dostrzegli. Choć wiem, iż ta cała otoczka działa na wyobraźnię.

Na pierwszą po wyjściu płytę nagrałeś numer pt. „Nie chcę brać udziału”…

To się tyczy wielu spraw… Dziś przede wszystkim nie chcę brać udziału w takim życiu ulicy, które wiąże się z konsekwencjami prawnymi. Mam kolegów z ulicy, ale gdy się z nimi spotykam, to nie rozmawiam na temat przestępstw. Nie interesuje mnie, kto kogo najechał, kto z kim robi jakie biznesy. W ogóle mnie to nie obchodzi.

I jest to przyjmowane ze zrozumieniem?

Tak. Każdy, kto jest mądry i kto coś przeżył, to wie, iż to jest najwłaściwsza droga. Oni szanują mnie jako artystę, szanują mnie jako człowieka, który siedział tyle lat i nie dał się złamać. Co ja mam jeszcze udowadniać? Że jestem jakimś nie wiadomo kim, gangsterem z ulicy? Ja wolę udowodnić wszystkim dookoła, iż jestem dobrym ojcem, dobrym facetem dla swojej kobiety, iż umiem zadbać o swój dom, o swoją firmę, o swój biznes. I to jest teraz mój wyznacznik męskości. A nie jakieś życie uliczne na pokaz. Tam wszystko, co miałem pokazać, to już pokazałem.

Czyli na tę męskość patrzysz inaczej niż 20–letni Bonus?

Dziś patrzę na to jako dojrzały mężczyzna po przejściach… Dla mnie to jest najważniejsze, żeby na swoim podwórku wypaść dobrze. A dziś moje podwórko to mój dom, moja rodzina i przyjaciele. Tu się muszę wykazywać.

Twoja mama twierdzi, iż o powodach, dla których znalazłeś się w więzieniu, kiedyś się dowiemy. Że los da odpowiedź.

Może podświadomie, poprzez swoją przeszłość, ja to więzienie sobie wywróżyłem? Nie wiem, nie mam pojęcia. Faktycznie byłem w środowisku, gdzie temat więzienia był czymś tak normalnym, jak pójście do Żabki. Przesiąknąłem tym klimatem. Na pewno gdybym nie robił ulicznej muzyki, gdybym nie poruszał się w tym środowisku, to nikt z tych szemranych gości by o mnie nigdy nie usłyszał. I może nigdy bym w tym więzieniu nie siedział.

Ruszamy z tą książką w świat. Ona pewnie trafi też za kratki.

Tych, którzy siedzą, chciałbym podnieść na duchu. Ja, choć zmagałem się z własną psychiką, ostatecznie nie załamałem się. Dbałem tam o siebie. Postępowałem w zgodzie ze swoimi zasadami i sumieniem, ale równocześnie tak, by jak najszybciej wrócić do rodziny i mieć z nią jak najwięcej kontaktu. Nie ma co się tego wstydzić. Każdy musi sobie

sam odpowiedzieć, na czym mu najbardziej zależy. Jedni w więzieniu chcą robić karierę, zaś drudzy szukają spokoju. Najważniejsze to trzymać fason i przejść to wszystko z banią wzniesioną ku górze.

„Gorszej patoli od świty Ziobry nikt nie mógł sobie wyobrazić”

Pozostaje teraz walka o system?

Wiemy obaj, czemu napisaliśmy tę książkę. To ma być jeden z kroków ku temu, żeby coś zmienić. Niech ludzie dowiedzą się też od ciebie, dziennikarza, człowieka obiektywnego, który dostał papiery do ręki, który je przeanalizował i sam rozbił moją sprawę na atomy, jak to wygląda od środka. Twoja opinia jako człowieka niezwiązanego z ulicą, ze środowiskiem przestępczym, ma znaczenie. I wierzę, iż razem popchniemy ten temat dalej.

Liczysz realnie na zmianę podejścia do art. 60?

Coś się musi zmienić, bo to jest patologiczne narzędzie. Wcześniej był Ziobro przy władzy. Gorszej patoli od tej jego świty nikt nie mógł sobie wyobrazić. Teraz liczę na zmiany. Wszyscy na to liczą!

To byłby konkret. Walka zwieńczona zwycięstwem.

Mimo tych wszystkich perturbacji, mimo tych wszystkich ku… niepowodzeń i tych blach, z którymi się spotykałem, tych wszystkich ścian, w które waliłem głową, gdyby za sprawą tej książki ktoś jeszcze zainteresował się patologią systemu i zechciał pomóc dokonać zmian… Szczerze ci powiem, to byłby dla mnie większy sukces, niż gdyby mi nagle wpłynęło 10 milionów na konto.

Całe życie miałeś pretensje do systemu. Teraz byś go zmienił.

Normalnie, ku…, płytę bym nagrał: „Artysta Rewolucjonista”. (śmiech) Poczekaj, co mówiła moja mama? Że los da odpowiedź? Może o to chodzi. Zmiana przepisów dotyczących „sześćdziesiątek” to byłby fajny koniec tej historii. To by nadało jakiś sens mojej odsiadce.

Co dalej?

Po wyjściu nagrałem płytę, która okryła się złotem. Teraz lecimy z kolejną. Zrobiłem kilkanaście teledysków. Zagrałem kilkadziesiąt koncertów. Napisaliśmy książkę. Nadrabiam stracony czas.

Plany?

Dalej będę się rozwijał jako artysta. Mam swoje inwestycje, na które odkładam kasę. Skończę jedne projekty, to zacznę nowe. Cały czas robię, co umiem i to, co mi sprawia największą radość, co jest moim sensem w życiu.

A tarasik, kawka?

Do tego zmierzamy. A póki co robota czeka.

Idź do oryginalnego materiału