29.09.2025, Warszawa, Progresja
FAUN, Ye Banished Privateers, Janice Burns & Jon Doran
Warszawska Progresja rozbrzmiała 29 września dźwiękami folkowych opowieści i średniowiecznych melodii, a wszystko za sprawą trasy „World Hex Tour 2025” zespołu Faun. Wieczór rozpoczęły dwa występy, które pokazały, iż koncert może być pełen różnorodności i dobrej energii.
Na początek Janice Burns & Jon Doran z Wielkiej Brytanii zaprezentowali kameralny, akustyczny set, który oczarował subtelnością i harmonią między nimi. Ich występ miał w sobie coś z prywatnego spotkania z muzyką – czuć było autentyczną bliskość i pasję. Tuż po koncercie artyści można było spotkać wśród publiczności, co sami wcześniej zapowiedzieli – i rzeczywiście, udało mi się zamienić z nimi kilka słów. To momenty, które sprawiają, iż koncert staje się doświadczeniem wyjątkowym.
Następnie na scenie pojawili się Ye Banished Privateers ze Szwecji – osiem osób, które od pierwszych sekund wciągnęły publiczność w piracką zabawę. Ich energetyczne utwory sprawiały, iż niemal każdy czuł się jak dziecko marzące o przygodach na morzu. Kiedy natomiast zagrali klimatyczne „Waves Away”, cała sala bujała się w cudownej hipnozie i sentymencie. Muszę przyznać, iż miałem wrażenie, iż ich brzmienie było ustawione nieco gorzej niż Faun, tak aby główny występ brzmiał niemal jak w studiu – ale może to tylko subiektywne odczucie, bo ich muzyka jest bardziej skoczna i energiczna.
Gwiazdą wieczoru był oczywiście Faun. Klasa sama w sobie – precyzyjne wykonanie, bogate instrumentarium i pełna kontrola nad klimatem każdego utworu. Jedynym małym żalem było to, iż mój ulubiony kawałek z nowego albumu „Hex”, „Belladonna”, zagrali na samym początku, bo najlepiej brzmiałby w finale. Jednak kiedy nadszedł moment „Lament” i mogłem śpiewać wraz z publicznością i zespołem, poczułem prawdziwą magię koncertu. Bisów oczywiście nie zabrakło – Progresja nie chciała wypuścić artystów ze sceny.
Podsumowując, wieczór w Progresji był mieszanką kameralnych, subtelnych emocji i pirackiej, energetycznej zabawy, która kulminowała w perfekcyjnie wykonanym secie Faun. dla wszystkich fana folkowej muzyki – absolutny must-see.
Kacper Mosior