Rewolucji nie będzie?

filmweb.pl 3 tygodni temu
Niech Was nie zmyli polski tytuł filmu Josepha Schumana i Austina Starka. "Kuchenna rewolucja" nie jest kolejną odsłoną przygód Magdy Gessler, opowieścią o tajnikach gotowania ani wielkoekranową ucztą dla oczu. Nie znaczy to, iż reżyserski duet nie lubi mieszać najróżniejszych gatunkowych składników, by uciec od prostych scenariuszowych przepisów. W fabularnym kociołku znalazło się miejsce na dramat kostiumowy i historyczne konteksty, czarną komedię i klasową satyrę, a choćby elementy thrillera. Obraz działa zresztą na dwóch poziomach – czysto rozrywkowym oraz krytycznym, gdy komentuje wciąż aktualne kwestie społeczno-polityczne i rozciąga analogie między pandemią hiszpanki i koronawirusa. Ta podwójność zakodowana w tkance filmu okazuje się równocześnie jego największą wadą i zaletą. Twórcy zatrzymują się bowiem w połowie drogi: nie mogą szaleńczo rozpędzić komediowej machiny ani powiedzieć niczego prowokacyjnego o zmianie niesprawiedliwego porządku.

  • Spencer Pazer

Jest rok 1918. Wprawdzie skończyła się I wojna światowa, ale krwawe żniwo zbiera wirus grypy. Gdy jedni umierają na ulicach i w szpitalach, inni chronią się przed zarazą w rodzinnych posiadłościach. Na Egg Island, nieopodal Nowego Jorku, żyje dziennikarz i dziedzic pokaźnego majątku Jay Horton. Mężczyzna pisze płomienne artykuły krytykujące prezydenta Wilsona i wspierające prawa pracownicze. Próbuje wkraść się w łaski Partii Postępowej i rozpocząć karierę polityczną. Niespodziewane zagrożenie przyjdzie na niego ze strony tajemniczego Floyda Monka. Przybysz, podający się za nowego kucharza, wpłynie na reguły rządzące rezydencją i zachwieje autorytetem jej właściciela. Świadkami całego zamieszania będą żona Hortona, Julie, oraz członkowie nielicznej służby.

"Kuchenna rewolucja" zasadza się na konflikcie dwóch światów i dwóch typów męskości. Z jednej strony mamy Hortona, który reprezentuje klasę uprzywilejowaną, obłudne media i konserwatywny status quo. Pod sztandarami idealizmu, walki o prawa mniejszości i robotniczego ludu tacy jak on zbijają kapitał polityczny i dbają o własne interesy. Bohater jest jednocześnie klasycznym człowiekiem pióra, nieskalanym pracą fizyczną i odgrodzonym od świata wysokim murem. Granice jego progresywnych poglądów obnaża choćby fakt, iż trzyma służbę w małym ciasnym budynku, a dysponuje masą pustych apartamentów. Z drugiej strony pojawia się Monk, przedstawiciel klasy pracującej i nosiciel rewolucji. On też umie manipulować otoczeniem, ale widzi faktyczne wady systemu i prowokuje innych do uzasadnionego buntu. Co więcej, mężczyzna wpisuje się w model samowystarczalnej silnej jednostki, która urodziła się z nożem i strzelbą w ręku. Przestrzenią symbolicznej walki o dominację staje się pałacowy basen, który Horton traktuje jak prywatną świętość, a Monk powoli zagarnia dla siebie. Żywa energia tego starcia wypływa tyleż z sugestywnego rysunku postaci, co z aktorskich popisów Billy'ego Magnussena ("Road House") i Petera Sarsgaarda ("Pamięć"). Magnussen świetnie akcentuje, jak żałośnie małym i spragnionym uznania człowiekiem jest Horton. Z dużą komediową swadą portretuje głęboko ukryte lęki dziennikarza, które zdradzają kryzys męskości i alergię na wszelkie porażki. Tymczasem Sarsgaard odrywa się od swojego poważnego emploi i bawi się rolą. W jego interpretacji Monk wydaje się raz mrocznym i szczwanym konspiratorem, a kiedy indziej serdecznym i oddanym kompanem. Dzięki temu trudniej przeniknąć intencje kucharza i nie można od razu się z nim utożsamić.

  • Spencer Pazer

Napięta relacja Monka i Hortona wiąże się oczywiście z motywem zemsty, który metaforycznie odnosi się do próby ukarania elity przez sfrustrowaną większość. Podobne narracje wręcz zalewają współczesne kino, przypomnijcie sobie "Parasite", "Jokera", "W trójkącie" i "Menu". "Kuchenna rewolucja" ma ambicje, by snuć refleksję nad walką klas i próbami wywrócenia społecznego układu, ale przybywa zbyt późno. Schuman i Stark powtarzają znane prawdy o rewolucji zjadającej własne dzieci, nieprzekraczalnych podziałach czy tylko chwilowej możliwości zamiany ról. Wielka szkoda, iż twórcy nie wykorzystują w pełni anarchistycznych zapędów Monka i nie proponują wywrotowej fantazji o nowej lepszej rzeczywistości. istotną funkcję pełnią przecież sielankowe sceny, w których bohaterowie grają w karty i odpoczywają nad wodą uwolnieni od obecności Hortona. Zacierają się wtedy różnice między służbą i arystokratyczną rodziną, a równość i braterstwo nie brzmią jak wielkie puste hasła. Film jednak sugeruje, iż te epizody nie wydarzyłyby się poza czasem pandemicznego kryzysu, czyli stanem zawieszenia obowiązujących zasad i hierarchii. Reżyserki duet świadomie daje nam cień nadziei na przełom, by ostatecznie brutalnie go odebrać. Gorzej, iż nie usiłuje wymyślić choćby jednego rozwiązania dla podejmowanych problemów. Sama krytyka zobojętniałych egoistycznych bogaczy i zakłamanych środowisk progresywnych nie wystarczy.

  • Spencer Pazer

Być może w "Kuchennej rewolucji" satyryczne wyolbrzymienie, skrótowość i komediowy nawias muszą wygrać z ideową głębią i świeższym spojrzeniem. Inaczej, film zamieniłby się w ciężkostrawne danie, którego nie da się skonsumować z bezwstydnym poczuciem lekkości. Czy Schuman i Stark nie udają więc realnego zaangażowania jak Horton? Czy nie wpasowują się w obowiązujące trendy, by odwrócić uwagę od gatunkowej zabawy i rozrywkowych celów? Czy nie cofają się do odległej epoki, by pod kostiumem i dekoracjami ukryć dość oczywiste przesłanie? Trudno rozstrzygnąć te wątpliwości. W finale twórcy dobitnie jednak zaznaczają, po której stronie stoją i kierują kamerę na zmieszane spojrzenie Julie, która zyskuje wiedzę i świadomość. Może rewolucja będzie miała twarz kobiety? Niewykluczone, zwłaszcza iż najlepiej rozsadzać stary porządek od środka.
Idź do oryginalnego materiału