Rewitalizacja, LUFA, Kasia!

kulturaupodstaw.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: fot. Anna Bartosz-Kosmala, na zdj. Katarzyna Plewka-Chyżyńska i Izabela Wojciechowska


Mateusz Gołembka: Kiedy rozpoczęłaś pracę w Urzędzie Miasta Leszna?

Katarzyna Plewka-Chyżyńska: Ponad osiem lat temu. Wróciłam do Leszna z Kościana, gdzie prowadziłam butik odzieżowy. Moja mama do dziś prowadzi butik na leszczyńskiej starówce. Postanowiłam pójść w jej ślady. Przekonałam się jednak, iż to nie dla mnie. Powrót do Leszna zbiegł się również ze śmiercią taty. Potrzebowałam wyzwań, podjęcia działań.

MG: I wtedy?

KPC: Usłyszałam o ofercie pracy w Wydziale Promocji i Rozwoju Urzędu Miasta Leszna. Znajoma namawiała, aby złożyć aplikację i spróbować. Udało się. Kształtował się wówczas cały kierunek rewitalizacji, a jego matkami chrzestnymi były: Martyna Włudarczyk i Beata Nawrocka. Bardzo dobrze pamiętam pierwsze dni. Moim zadaniem był udział w organizacji wydarzenia „Kino ze smakiem”, które odbyło się na ulicy Zielonej.

MG: A kolejnym?

KPC: Lektura i dokładne poznanie podstawowego narzędzia prowadzenia rewitalizacji, czyli gminnego programu rewitalizacji (GPR). gwałtownie zobaczyłam dwa oblicza działań. Organizacja wspólnego oglądania filmu pod gwiazdami, które przynosi stosunkowo szybki efekt oraz mozolne studiowanie GPR, którego wdrażanie to długi proces.

Katarzyna Plewka-Chyżyńska, fot. Monika Kaczmarek

Oczywiście przez cały czas nie brakowało licznych zadań wymagających kreatywności i przynoszących wymierne korzyści mieszkankom i mieszkańcom.

Jedno z pierwszych wiązało się z jubileuszem sieci sklepów budowlanych Castorama w Polsce. W ramach projektu „Razem damy radę” zaproponowałam trzy pomysły do realizacji: wielkoformatowe szablony do gry na Nowym Rynku, bulodrom do gry w bule w parku przy ulicy Berwińskich oraz mini plac zabaw przy ulicy Niepodległości. Decyzją głosujących triumfował ten pierwszy.

MG: To z pewnością dodało kolorytu temu miejscu. Podobnie jak twoje pomysły miejskiej rewitalizacji. Idąc tym torem, wystarczy dobry pomysł i każdy może zwrócić się do urzędu i działać?

KPC: Teraz cię zaskoczę: często nie ma nic gorszego od ludzi z pomysłami!

MG: Jak to?

KPC: Często to wygląda tak, iż zjawia się osoba, dajmy na to, z pomysłem, np. przygotowania i zawieszenia na budynku ratusza kolorowych szalików. Okazuje się, iż osoba chce spełnić swoje marzenie, swój pomysł. Nie ma natomiast pojęcia, iż w takiej sytuacji wymagana jest zgoda Miejskiego Konserwatora Zabytów.

Nie wspominając o tym, iż przygotowanie wspomnianych szalików wymaga pracy, a wcześniej zakupu produktów. Zakup musi zostać poprzedzony odpowiednimi wnioskami. Przedstawienie propozycji i oczekiwanie, aż zrealizuje go zespół pracowników urzędu, to nie jest rozwiązanie.

MG: Chyba nie jest jednak aż tak źle?

KPC: Oczywiście, iż nie jest! Wiele w Lesznie jest osób, które poza pomysłem mają także plan realizacji i po prostu to robią. Jedną z nich jest ⇒ Ann Goovaerts-Napiecek

MG: Zespół zajmujący się ożywianiem leszczyńskiej starówki, który tworzyłaś, zorganizował mnóstwo wydarzeń.

KPC: Jednym z nich była „Moda na deptak”, czyli pokaz mody na ulicy Słowiańskiej w samym centrum miasta. Prezentowano kolekcje z leszczyńskich butików, a w roli modelek wystąpiły leszczynianki. Zgromadzonym czas umilał również leszczyński muzyk Hubert Szczęsny. To działanie realnie wpłynęło na sklepy w centrum, właściciele sklepów zyskali nowych klientów.

MG: To brzmi jak swego rodzaju zapowiedź tego, co miało dopiero nadejść, czyli cieszącego się ogromnym zainteresowaniem festiwalu.

Festiwal LUFA 2025, fot. Patrycja Piotrowiak

KPC: „Moda na deptak” odbyła się w 2018 roku, a w kolejnym zorganizowaliśmy pierwszą edycję Leszczyńskiego Ulicznego Festiwalu Artystycznego (LUFA). Zaprosiliśmy do niego przede wszystkim osoby związane z młodym artystycznym leszczyńskim środowiskiem.

MG: Mimo niewątpliwego sukcesu pojawiały się problemy.

KPC: Pierwszy z nich to pandemia, która uniemożliwiła organizację w 2020 roku. Kolejne było zakończenie projektu, z którego finansowaliśmy „Modę na deptak” czy właśnie LUFĘ. Nie mieliśmy gotowego pomysłu, co dalej. Negatywnym efektem było także ograniczenie cyklicznych wydarzeń, np. „Kino ze smakiem”, „Rynki śniadaniowe”.

MG: O poddaniu się nie było mowy?

KPC: Pewnie, iż nie! Spróbowaliśmy pozyskać środki od prywatnych przedsiębiorców. Udało się przekonać wiele podmiotów. Wynik poprzedzony był niezliczoną liczbą rozmów, które prowadziłyśmy wspólnie z Izą Wojciechowską – naczelniczką Wydziału Promocji i Rozwoju. Wsparcie okazali przede wszystkim ci, którzy utożsamiają się z regionem, docenili nasze poprzednie działania i praktycznie stali się częścią LUFY. I to jest fenomenalne. Ważne jest też, aby sponsorzy poczuli, iż doceniamy ich wkład.

MG: Program festiwalu za każdym razem praktycznie pęka w szwach. Na scenie pojawiają się artyści znani szerokiemu gronu odbiorców. Podczas tegorocznej edycji m.in. O.S.T.R. i Czesław Mozil. Był również Teatr AKT. I wszystko absolutnie za darmo.

KPC: Staramy się o różnorodność, aby każdy znalazł coś dla siebie. Stąd koncert hiphopowy i spektakl teatralny. Taka też jest idea, aby wydarzenia były darmowe. Nie brakuje oczywiście wielu warsztatów. Tutaj współpracujemy z lokalnymi instytucjami kultury oraz artystami.

MG: Festiwal już na dobre wpisał się do kulturalnego kalendarza Leszna. Tym razem nie odbył się jednak w ostatni weekend wakacji, a tydzień wcześniej. Skąd taka zmiana?

KPC: Wpłynęła na to organizacja Leszczyńskiej Nocy Balonowej. Rok temu odczuliśmy, iż pierwsza edycja wydarzenia odebrała nam część widowni. Nie zamierzaliśmy konkurować, a tym bardziej stawiać widzów przed wyborem.

MG: Jak wygląda LUFA od kuchni?

KPC: To ogrom pracy, która jest nieoczywista. Oprócz spraw związanych z line-upem jest też cała, gigantyczna logistyka. Nie posiadamy wystarczającej liczby leżaków, sztalug czy płotków. Przenosimy je z miejsca na miejsce.

Festiwal LUFA 2025, fot. Anna Bartosz-Kosmala

Lokalizacje występów i warsztatów to również ciągłe eksperymenty. Podczas jednej edycji scena znajduje się po zachodniej stronie ulicy, za rok po wschodniej.

To tysiące kroków, a w moim przypadku także setki telefonów, co powoduje, iż nie mam możliwości uczestnictwa z perspektywy widza. LUFA to również duże grono wolontariuszy, którzy wykonują wspaniałą pracę.

MG: Twoja działalność w urzędzie to nie tylko wydarzenia, festiwale, ale i niesienie pomocy.

KPC: Trudno wykonywać tylko swoją robotę, kiedy za wschodnią granicą wybuchła wojna. Zostałam pełnomocnikiem prezydenta do spraw pomocy Ukrainie. Podzieliliśmy się zadaniami, odpowiadając za konkretne działania: medyczne, mieszkaniowe, meblowe.

Mimo trudnej sytuacji miałam wokół siebie doskonale zorganizowany zespół. Z jednej strony pracownicy urzędu, a z drugiej ogromna liczba polskich i ukraińskich wolontariuszy. Podczas pierwszych tygodni wojny spędzałam w pracy kilkanaście godzin dziennie. W domu czekał na mnie mały synek, a mąż przejął praktycznie obowiązki obojga rodziców.

MG: Nie brakowało również pomysłów na zbiórki.

KPC: Jednym z nich był „Pomost serc”, a jego częścią kiermasz zabawek, które przyniosły dzieci. Przy okazji wydarzenia zebraliśmy kilkanaście tysięcy złotych, które trafiły do potrzebujących. Podczas WOŚP-u kwota zbliżyła się do 50 tysięcy. Dzięki naszej działalności, tj. dziewczyn z Wydziału Promocji, niosłyśmy realną pomoc.

MG: I nie zabrakło nowych wyzwań. Przed kilkoma tygodniami podjęłaś decyzję o rezygnacji z pracy.

KPC: Poczułam, iż potrzebuję oddechu, zmiany. Stąd decyzja o zakończeniu współpracy. LUFA była symbolicznym pożegnaniem. Zdecydowałam się podjąć współpracę z fundacją „Mocni na starcie”.

MG: Zobaczymy cię przy okazji przyszłorocznego festiwalu?

KPC: Nie wykluczam żadnego scenariusza.

Pomost Serc, fot. Urząd Miasta Leszna

MG: Na koniec chciałbym zapytać o współpracę z miesięcznikiem „Leszczyniak”, gdzie pojawiają się twoje felietony. Co chcesz przekazać światu, miastu, czytelnikom?

KPC: Szczere spojrzenie na codzienne sprawy. Nie wstydźmy się rozmawiać o troskach, ale i doceniajmy siebie.

Idź do oryginalnego materiału