[Relacja] A Day To Remember wystąpili w Warszawie, czyli trochę o tym jak uradowało się moje (i pewnie nie tylko moje!) emo serce

cityfun24.pl 12 godzin temu

Niejednokrotnie wspominaliśmy o tym, iż ten rok obfituje w ogromną ilość bardzo dobrych wydarzeń i jest w czym wybierać. Dosłownie kilka dni temu byliśmy na Static Dress, a teraz już możemy opowiedzieć o tym, czy koncert A Day To Remember był naprawdę dniem, który warto zapamiętać! Na samym początku warto wspomnieć, iż warszawski występ miał miejsce w piątek, 13 czerwca – a co za tym idzie, na przekór wszystkiemu musiało być naprawdę super. Dzień później grupa zagrała we wrocławskim A2 i nasze źródła mówią, iż tam chłopaki z Florydy też dali radę.

Choć nie zdążyłam na pierwszy z supportów, Violent Answer, to muszę przyznać, iż drugi z nich, Demeted udźwignął ten ciężar i zrobił kawał dobrej roboty. Wcześniej nazwa obijała mi się o uszy, jednak nie było zbytnio okazji, żeby zapoznać się z ich twórczością. Było głośno i energicznie. Jestem wręcz pewna, iż to co zaprezentowali rozgrzało dość tłumnie zgromadzoną w Progresji publiczność dając idealne wprowadzenie do tego, co miało na chwilę zastąpić.

Zaznaczę jeszcze tylko, iż koncert został przeniesiony z Letniej Sceny do wewnątrz klubu, co chyba finalnie wyszło wszystkim na lepsze. A zaczęło się tak:

… czyli od niezwykle charakterystycznego riffu i viralowej melodii, którą zna każde szanujące się emo. Oczywiście mówię o tym pół żartem pół serio, chociaż większą część publiki stanowili właśnie ludzie w okolicach trzydziestki, w vansach i zespołowych koszulkach, gdzie czułam się jak wśród swoich. Setlista zapełniona była samymi hitami, nie zabrakło starych kawałków, nie zabrakło utworów z nowej płyty – dla wszystkich znalazło się coś miłego. Nie sposób nie wspomnieć o atrakcjach, których A Day To Remember zapewniło nam całkiem sporo. Był ogień, dużo dymu, plażowe piłki, kolorowe konfetti, zrzucany ze sceny papier toaletowy na ostatniej piosence… A także członek crew przebrany za Mario, który miał wyrzutnię z koszulkami – oj, chyba ktoś tu pozazdrościł samej Adele!

Jakby to jeszcze nie robiło na Was wrażenia, to może cover Kelly Clarkson i jej abolutnie hitowego kawałka Since U Been Gone sprawiłby, iż chociaż kąciki ust lekko by Wam drgnęły? Albo cover Rescue Me od Marshmello? Myślę, iż bezdyskusyjnie!

Moim absolutnie ulubionym momentem było akustycznie zagrane If It Means A Lot To You, które od wieków zalicza się do moich ulubionych kawałków A Day To Remember. Mocniejsza końcówka i wystrzelony ogrom konfetti na sam koniec zdecydowanie stopiły moje emo serduszko.

@dontyou.mind

@A Day To Remember playing If It Means A Lot To You in Warsaw #adaytoremember #adtr #concert

♬ dźwięk oryginalny – dontyoumind

Pamiętajcie: DISRESPECT YOUR SURROUDINGS
Idź do oryginalnego materiału