RECENZJA: "Kobieta z kabiny 10". Keira Knightley jak Herkules Poirot?

filmweb.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: plakat


Wśród najchętniej oglądanych filmów w Polsce na platformie Netflix (zaraz po "Vinci 2"!) znalazła się jedna z nowości platformy: "Kobieta z kabiny dziesiątej". Kryminał detektywistyczny z Keirą Knightley w roli głównej to adaptacja powieści Ruth Ware o walecznej dziennikarce śledczej, która podczas luksusowego rejsu po norweskim wybrzeżu staje się świadkiem tajemniczej zbrodni.

Na ekranie występują też: Guy Pearce, Hannah Waddingham ("Ted Lasso") i Gugu Mbatha-Raw ("The Morning Show"). Za kamerą stanął natomiast Simon Stone, reżyser, który dla Netfliksa zrealizował już wcześniej film "Wykopaliska".

My już "Kobietę z kabiny 10" wiedzieliśmy, a swoimi wrażeniami dzieli się Maciej Niedźwiedzki. Przeczytajcie jego RECENZJĘ, by dowiedzieć się, czy współczesny kryminał potrafi jeszcze zaskoczyć.

Znajdziecie ją POD LINKIEM TUTAJ.

Recenzja: "Kobieta z kabiny 10" | Netflix


Detektywistyczne kino od łamania schematów woli ich przestrzeganie – zaczyna swoją recenzję Maciej Niedźwiedzki. Czy tak samo jest z "Kobietą z kabiny 10"?

Jak przeczytacie dalej:

Punkt wyjściowy filmu Simona Stone'a jest aż nadto znajomy. Laura Blacklock (Keira Knightley) to ceniona dziennikarka śledcza. W dorobku ma już niejedną rozwiązaną sprawę, zawsze staje w obronie słabszych, zadaje adekwatne pytania i nigdy nie odpuszcza, w szczególności najmożniejszym tego świata.


Mimo tych ogranych tropów, autor zauważa, iż film odwraca standardowe kryminalne pytanie:

Utrzymującym uwagę zabiegiem, ogrywanym w pierwszym akcie filmu, jest przesunięcie pytania z "kto zabił?" na "kto został zabity?".

Czy to właśnie ta tajemnica wystarczy, by zatrzymać nas przy ekranie?

A co można powiedzieć o głównej bohaterce granej przez Keirę Knightley? Bo jako topowa hollywoodzka gwiazda z dwiema nominacjami do Oscara to właśnie ona jest tu dla widzów największym wabikiem.

Od początku główna bohaterka portretowana jest jako osoba twardo stąpająca po ziemi, emocjonalnie stabilna i pewna.

A czy to pomaga w budowaniu jej ekranowej wiarygodności? Więcej przeczytajcie w naszej recenzji POD LINKIEM TUTAJ.



Idź do oryginalnego materiału