Płyta tygodnia 2.12-8.12
Podoba mi się ta pogarda wobec muzycznego przemysłu, jaką Fennesz pokazał, wydając album właśnie w tym momencie. Tuż po tym, gdy największe media już podsumowały ten rok. Trudno poważnie traktować te listy, skoro dla twórców bardziej liczy się opublikowanie ich zanim zrobi to konkurencja, niż faktycznie rzetelne podsumowanie całego roku. Z drugiej strony, nie mam pewności, czy wcześniejsze wydanie "Mosaic" cokolwiek by zmieniło. Gitarowy ambient Austriaka nie jest już tak świeży i ekscytujący, jak w czasach "Endless Summer" czy "Venice". Wciąż jednak.jest to płyta warta uwagi - i na pierwszy kontakt z muzyką artysty, i dla słuchaczy ceniących jego poprzednie dokonania.
Tytuł "Mosaic" odnosi się do procesu powstawania tej muzyki. Najpierw było zbieranie pomysłów, eksperymentowanie i improwizowanie. Następnie przetwarzanie tego na kompozycje, praca w studiu i późniejsze poprawki. Christian Fennesz narzucił przy tym sobie ścisłą dyscyplinę: dzień w dzień pracował w określonych godzinach, od wczesnego poranku, a potem późnym popołudniem. Muzyk trzyma się takiej rutyny od czasu albumu "Agora" sprzed pięciu lat. Wcześniej pracował w sposôb bardziej chaotyczny, przerywając produkcję choćby na kilka tygodni.
"Mosaic" pokazuje bardziej refleksyjne oblicze Fennesza. Pięknie w ten klimat wprowadza "Heliconia", pełen nakładających się na siebie warstw - te bardziej subtelne, ambientowe wybrzmiewają na pierwszym planie, ale w tle pobrzmiewają też bardziej niepokojące, zgliczowane dżwięki. Udaje się tu uniknąć spotykanej w ambiencie monotonni. Utwór składa się z dwóch wyraźnie odrębnych segmentów - z których pierwszy jest gęstszy, drugi bardziej minimalistyczny - ale poszczególne sekcje też stopniowo się rozwijają i zmieniają. Podobnie melancholijny nastrój przynosi "Love and the Framed Insects", gdzie czyste ambientowe plamy stapiają się z mocno zniekształconymi dżwiękami gitary w bardzo wyważonych proporcjach. Zupełnie logiczne jest zatem, iż w kolejnym na płycie "Personare" dominację przejmują te brudne, zdeformowane brzmienia, a wyrażniejsza melodia - całkiem zresztą ładna - przebija się spod nich nie bez trudu.
Gdyby album składał się tylko z tych trzech utworów - bo byłby EPką albo choćby nagrania te zostałyby rozbudowane - to nie miałbym do czego się przyczepić. Byłaby to bardzo sensownie ułożona całość, o spójnym nastroju, choć pogrążająca się w coraz większym mroku. Ten refleksyjno-melancholijny, podszyty pewnym niepokojem klimat utrzymuje się akurat przez całe trzy kwadranse, ale drugą połowa albumu kilka tu już wnosi, może poza finałowym "Goniorizon", z ciekawym efektem brzmieniowym, ale niestety dość jednostajnym. Wciąż jednak jest to muzyka, która może zaangażować słuchacza swoją atmosferą i bogatymi fakturami - taki "Paterrning Heart" jest pod tym względem jednym z moich faworytów. Dlatego ogólne wrażenia mam pozytywne, choć "Mosaic" z pewnością nie zajmie miejsca "Venice" w moim prywatnym rankingu płyt Fennesza. Ale może zmieścić się w tegorocznym podsumowaniu.
Ocena: 7/10
Nominacja do płyt roku 2024
Fennesz - "Mosaic" (2024)
1. Heliconia; 2. Love and the Framed Insects; 3. Personare; 4. A Man Outside; 5. Patterning Heart; 6. Goniorizon
Skład: Fennesz - gitara, elektronika
Producent: Christian Fennesz