Przypowieść o siewcy – recenzja książki. Zeszłoroczna przyszłość

popkulturowcy.pl 1 dzień temu

Wstyd się przyznać, ale jako absolwentka filologii angielskiej nie miałam jeszcze styczności z prozą Olivii Butler. Może Wam się nasunąć pytanie: jaki związek ma ta pisarska z anglistyką? Bardziej dociekliwi zapytają pewnie: jaką rolę odegrała w historii literatury anglojęzycznej?

Jeśli jesteście fanami science-fiction, które stawia w centrum postać kobiecą, wiedzcie, iż to właśnie Butler uznaje się za jedną z prekursorek tego gatunku w wydaniu feministycznym. Publikowała od lat 70-tych do 90-tych ubiegłego wieku. Choć była czarnoskórą Amerykanką i pisała o podobnych sobie bohaterkach, kolor ich skóry czy etniczność pozostawały bez znaczenia dla fabuły. Dziś nie jest to już tak rewolucyjny koncept, ale w tamtych czasach pisarze musieli mieć powód, dla którego postaci czarnoskóre miałyby w ogóle pojawić się w ich książkach. Główną bohaterką powieści Przypowieść o siewcy jest właśnie Afroamerykanka, choć kolor jej skóry wspomniany jest tylko przelotnie i faktycznie nie ma on większego wpływu na wydarzenia. Może właśnie dlatego tak bardzo poruszył mnie projekt okładki nowego wydania od wydawnictwa W.A.B. Przedstawia ono ciemnoskórą kobietę z włosami zawiniętymi w chustę, która nawiązuje do kultury afrykańskiej. Interpretuję to trochę jako hołd dla pisarki, która była wystarczająco odważna, by nie usprawiedliwiać swojego istnienia – i taką samą wolność postanowiła dać swoim bohaterkom.

Przypowieść o siewcy wydano po raz pierwszy w 1993 roku, ale sięgnięcie po tę lekturę akurat teraz wydawało mi się ekscytujące, ponieważ jej fabuła rozpoczyna się w roku ubiegłym, czyli w 2024. W Stanach targanych przez katastrofy klimatyczne, gdzie grasują szabrownicy, a zasoby czystej wody są ograniczone, panuje bezprawie. Jedną z niewielu ostoi normalności są sąsiedztwa odgrodzone murem od świata zewnętrznego. Mieszkańcy tych wspólnot opuszczają dom tylko jeżeli muszą. Na co dzień wspierają się i w pewnych aspektach – jak na przykład uprawa roślin – nauczyli się być samowystarczalni. Nastoletnia Lauren mieszka właśnie w jednym z takich sąsiedztw. Jest córką pastora, ma młodszych braci i pewien sekret. Co więcej, przeczuwa, iż zbliża się tragedia i na własną rękę szykuje się na najgorsze.

Pomysł na fabułę zalatuje postapo, choć nie ma w nim tego rozmachu, jakie oferują chociażby dzisiejsze produkcje science-fiction. Jednak nie ma w tym nic złego, a wręcz przeciwnie! Wizja Butler jest stosunkowo prosta i w zasadzie o wiele bardziej wiarygodna niż walki statków kosmicznych. Całkiem skrupulatnie opisuje codzienne życie w tym przerażającym świecie i nie stroni od obrazów tragedii, biedy czy śmierci. Opis na okładce może was trochę zmylić, bo zapowiada wielką wędrówkę, na jaką uda się główna bohaterka. I faktycznie, wyrusza w nią – ale dopiero gdzieś w połowie. Akcja nigdzie się tu nie spieszy. Najpierw wnikamy głęboko w codzienne życie wspólnoty, a choćby gdy Lauren już ją opuszcza, nie ma się poczucia jakiegoś pośpiechu czy natłoku wydarzeń.

Główna bohaterka jest rozważna i rozsądna. Tej dojrzałości nie ma się co dziwić – jej ojciec wyrasta na lidera wspólnoty, a ona pomaga w nauczaniu dzieci. Jednak gdy sprzecza się z innymi, chociażby kiedy jej macocha mówi kilka przykrych rzeczy, dziewczyna nigdy nie traci nad sobą kontroli. Nie odpyskowuje i nie wybucha złością. To może być dla czytelnika frustrujące, a może choćby naciągane. Narrację poprowadzono w formie pamiętnika Lauren, więc można się oczywiście spierać, iż to celowy zabieg autorki. W moim odczuciu nie sugeruje się jednak nigdzie, iż dziewczyna mogłaby sama siebie wybielać, bo opisuje wszystko ekstremalnie dokładnie i realistycznie.

Ta formuła pamiętnika w ogóle wypada tu problematycznie. Po pierwsze, mamy sporo treści, które mają na celu wprowadzić czytelnika w ten świat. Są więc opisy relacji rodzinnych między bohaterami, są wyjaśnienia określonych reguł panujących w sąsiedztwie i tak dalej. Problem polega na tym, iż takich rzeczy we własnym pamiętniku raczej się nie tłumaczy. Poza tym, trochę brakowało mi językowego polotu. Nie wiem, na ile jest to kwestia tłumaczenia, ale napotkałam kilka niezręcznych (choć wciąż poprawnych) językowo momentów.

Ważnym motywem w tej powieści jest religia. Ta dobrze nam znana, która spaja wspólnoty, ale też nowa, którą wymyśliła sobie Lauren, mając wizję, iż położy za jej pomocą grunt pod budowę nowego świata. Wydźwięk tego pomysłu jest budujący i fajnie łączy się z samym tytułem książki. Bywa to jednak irytujące, gdy bohaterka prawi wszystkim kazania i sama fiksuje się na punkcie tego wyznania.

Jak można pewnie wywnioskować z powyższego tekstu, mam co do tej książki mieszane uczucia. Być może moje rozczarowanie wynika częściowo z tego, iż spodziewałam się powieści dla dojrzałego czytelnika. Tymczasem Przypowieść o siewcy jest książką, którą według dzisiejszych standardów zakwalifikowalibyśmy pewnie jako YA. Mimo to wydaje mi się, iż autorce należy się taryfa ulgowa ze względu na to, iż dzisiejsi twórcy zdążyli sobie już wiele w tym gatunku wypracować. Miejmy na uwadze, iż Butler przecierała im szlaki. Jest to na pewno propozycja godna waszej uwagi, choć niepozbawiona mankamentów.


Autor: Olivia E. Butler
Wydawca: wydawnictwo W.A.B.
Premiera: 29 stycznia 2025 r.
Oprawa: twarda
Stron: 448
Cena katalogowa: 54,99


Powyższa recenzja powstała w ramach współpracy z grupą Foksal. Dziękujemy!
Fot. główna: materiały promocyjne – kolaż (wydawnictwo W.A.B.)

Idź do oryginalnego materiału