Finał świetnie przyjętej serii Drużyna do zadań specjalnych Marcina Mortki zbliża się wielkimi krokami. Już niebawem Siódme życzenie ujrzy światło dzienne. To doskonała okazja, by nadrobić zaległości i być na bieżąco ze światem zbudowanym przez autora z pełną świadomością oraz skrupulatnością. Warto sięgnąć po poprzednie tomy, odświeżyć wątki i relacje bohaterów lub też poznać je na nowo, by przekonać się, iż finał zyskuje pełną moc dopiero wtedy, gdy znamy drogę, jaką przeszli Kociołek i jego drużyna. To lektura, która wynagrodzi czas poświęcony na podróż po Dolinie – śmiechem, przygodą i wzruszeniem.
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
Zobacz również:
Różne spojrzenia na rycerskość w popkulturze
Najlepsze książki 2025 roku
Pełna humoru i przygód fabuła
Marcin Mortka w swojej sadze serwuje opowieść, która jest jednocześnie pełną humoru i porywającą serią przygodową. Już od pierwszych scen czytelnik zostaje wrzucony w świat, gdzie pozornie proste zadania bardzo gwałtownie zamieniają się w łańcuch niespodzianek i absurdalnych komplikacji. Wszystko to zachowane jest w lekkim, pełnym ciętych ripost oraz zabawnych dialogów tonie. Mimo tego autor nie boi się również stosować dramatycznych zwrotów. Ta mieszanka przygody i dowcipu sprawia, iż seria nie nuży. A wśród fabuł nie jest to wcale takie powszechne.
W przypadku Drużyny do zadań specjalnych każdy tom wnosi nowy zestaw wyzwań i świeżych pomysłów – od tajemniczych skrzyń po puszcze pełne trolli. Tempo historii zaś bardzo rzadko zwalnia na dłuższą chwilę. Mortka umiejętnie łączy epizodyczność z długofalowymi wątkami, dzięki czemu choćby drobne opowiadania zyskują wagę w kontekście całej serii. Dla czytelnika oznacza to przyjemność wspomnianego czytania na raz, ale też satysfakcję z obserwowania rosnącej intrygi. Fabuła bawi, angażuje i zostawia ochotę na więcej, co jest rzadkim i cennym atutem w literaturze przygodowej.
Barwni, różnorodni bohaterowie
Siła serii w dużym stopniu tkwi w jej bohaterach. Nie jest to pojedynczy idealny heros, ale zbiór wyrazistych, różnorodnych postaci. Edmund Kociołek to pogodny lider i gospodarz karczmy, Sara dodaje domowego ciepła i prawego humoru, Eliah wnosi niepodrabianą elficką zgryźliwość i zmysł taktyczny, Zwierzak dorzuca wyjątkową zdolność do skupienia się na tym co tu i teraz, a Gramm czy Urgo dopełniają drużynę charakterystycznymi cechami rzemieślniczymi, rycerską prostolinijnością i wiarą. Każda z postaci posiada unikalne umiejętności i słabości, dzięki czemu ich kooperacja nie jest ani banalna, ani przewidywalna. Ta drużyna to raczej żywy organizm, w którym konflikty, żarty i wzajemne ratowanie się tworzą prawdziwe emocjonalne więzi.
Relacje między postaciami są najważniejsze dla uroku serii. Marcin Mortka pisze o przyjaźni, lojalności i rodzinnych więzach z humorem, ale i z szacunkiem dla ludzkich (i nieludzkich) słabości. Dzięki temu choćby bardziej epizodyczne sceny, takie jak chociażby kłótnia przy stole, niesprawiedliwy żart czy cicha rozmowa przy ogniu, zyskują wagę i potrafią poruszyć. Różnorodność drużyny daje też przestrzeń dla wielu czytelników, by odnaleźć w niej postać, z którą najbardziej się utożsamiają. Ktoś pokocha pragmatycznego Kociołka, ktoś inny doceni specyficzność Eliaha, jeszcze inna osoba wzruszy się prostolinijnością Urgo. To sprawia, iż seria nie tylko bawi, ale także buduje czułe przywiązanie do świata i jego mieszkańców. Pełne akcji przygody to jedno, drugim są zaś świetnie napisane postaci. Już samo to stanowi silny powód, by sięgnąć po kolejne tomy.
Zaskakujące zwroty akcji
Jednym z najbardziej wciągających elementów serii są nieustanne, często zaskakujące zwroty akcji. Początkowo prosty wątek potrafi eksplodować i przeobrazić się w epicką przygodę, a drobne incydenty nagle odsłaniają głębsze intrygi. Marcin Mortka ma prawdziwy talent do stawiania bohaterów w obliczu sytuacji, które na pozór wydają się błahe, jednak później okazują się mieć najważniejsze znaczenie. Motyw pozornie łatwej misji, która staje się czymś więcej, przewija się w serii wielokrotnie i jest jednym z filarów narracyjnego napięcia. To, co miało być rutyną, staje się niemal historycznym zwrotem losu.
Skutkiem tak skonstruowanej fabuły jest ciągłe podtrzymywanie zainteresowania czytelnika. Autor nie pozwala, by historia stała w miejscu. Zawsze pojawi się jakieś nowe wyzwanie, kolejny antagonista lub też nie do końca oczekiwane sojusze. To podejście sprawia, iż książki gwałtownie się czyta i iż trudno je odłożyć bez poczucia, iż trzeba jeszcze sprawdzić, co będzie dalej. Dodatkowo Mortka potrafi rozsiewać subtelne wskazówki i drobne foreshadowingi, które przy ponownym czytaniu układają się w satysfakcjonującą łamigłówkę. Dzięki temu zwroty akcji nie wydają się jedynie sztucznymi trickami, ale logiczną konsekwencją umiejętnie poukładanych wątków. Przy tej serii po prostu nie da się nudzić.
Polski klimat i poczucie humoru
Choć akcja osadzona jest w fantastycznej Dolinie, cały cykl emanuje polskim, swojskim klimatem. Poczynając od karczemnych biesiad i aromatów potraw, aż po język pełen gier słownych i ironicznych odniesień do rodzimej kultury. Marcin Mortka sięga po motywy i postaci znane z folkloru, a jednocześnie serwuje humor oparty na rodzimej mentalności. Autoironia, przymrużenie oka, zabawne komentarze o życiu codziennym – wszystkie te elementy są tu na porządku dziennym. Ten lokalny rys sprawia, iż lektura jest szczególnie bliska polskiemu czytelnikowi. Daje to poczucie rozpoznawalności i przyjemnej nostalgii, jakby ktoś opowiadał zabawną historię przy kuchennym stole. Czujemy, iż jest to pewna wersja dobrze znanej nam rzeczywistości, dokładnie tej, która otacza nas samych. Jednocześnie obecne w sadze elementy słowiańskiej mitologii i regionalnej obyczajowości dodają serii oryginalności, która staje się szczególnie wyraźna na tle zagranicznych pozycji fantasy.
To, co czyni ten serię atrakcyjnym, to uniwersalność lokalnego humoru. Choć żarty i odniesienia mają polski smak, sama koncepcja, wyrażana chociażby jako mądrość, przywiązanie do tradycji. Śmiało można rzec, iż Mortka potrafi bawić i wzruszać na poziomie wręcz uniwersalnym. Co ważne, robi to, nie gubiąc przy tym swojskości opowieści. Z tego też powodu seria trafia zarówno do tych, którzy szukają fantastyki z krwi i kości, jak i do czytelników szukających świeżego, a niekiedy i lokalnego głosu w gatunku. Polski humor i klimat są tu nie ozdobą, ale rdzeniem, który nadaje przedstawionemu światu oraz historii charakter i autentyczność.
Najnowsza część przygód – Siódme życzenie
Siódme życzenie działa jak zwieńczenie tej misternie utkanej opowieści. Jest to tom, który zbiera wszystkie nitki wcześniejszych wątków i splata je w świetne zakończenie. Takie, które daje nie tylko fabularne, ale również emocjonalne domknięcie. Finał podkręca stawkę, konfrontuje drużynę z największymi wyzwaniami. Dla czytelnika oznacza to szansę na satysfakcjonujące zakończenie, jednak dość otwarte. To właśnie obecność takiego finału czyni serię wartą lektury od początku do końca. Siódme życzenie dostarcza nie tylko śmiechu oraz przygód po raz ostatni, ale również pozwala raz jeszcze zauważyć i docenić, jak skrupulatnie do tej pory autor budował świat i postaci. jeżeli ktoś jeszcze się waha, to możliwość przeżycia pełnej, spójnej opowieści z prawdziwym zakończeniem jest mocnym argumentem, by sięgnąć po cały cykl. Warto zacząć serię teraz, by móc przejść z bohaterami tę pełną przemian drogę i dotrzeć z nimi do finalnego rozdziału, który wynagradza poświęcony czas humorem, wzruszeniem i przede wszystkim naprawdę solidnym fantasy.
źródło: materiały prasowePowyższy artykuł powstał w ramach współpracy z wydawnictwem SQN
Fot. główna: materiały prasowe SQN




