Powrót do Strefy X z Jeffem VanderMeerem

cyberfeed.pl 1 tydzień temu


Po dziesięciu latach nieobecności Jeff VanderMeer wraca do Strefy X. W 2014 roku autor w ciągu zaledwie kilku miesięcy wydał wszystkie trzy części trylogii Southern Reach, a serial stał się przełomowym hitem; pierwszy został choćby zaadaptowany do hollywoodzkiego filmu w reżyserii Alexa Garlanda. Zaczynając od Unicestwienie i zakończone Przyjęcieksiążki opowiadały historię opuszczonego obszaru przybrzeżnego, który został odzyskany – i na zawsze zmieniony – przez tajemnicze zjawisko znane jako Obszar X i tajną agencję próbującą je zrozumieć i powstrzymać.

Trylogia ugruntowała szczególny styl VanderMeera, oparty na surrealistycznym science fiction i aktywizmie na rzecz ochrony środowiska, a w międzyczasie zgłębiał podobne tematy w powieściach, takich jak Zrodzony, Martwi astronauciI Salamandra kolibra. Ale były pytania, które zawsze pozostawały po rozmowie Przyjęcie. I chociaż o potencjalnej nowej książce Southern Reach myślał od 2017 r., dopiero w 2023 r. wszystkie elementy wskoczyły na swoje miejsca.

Ta książka zamieniłaby się w Rozgrzeszenieprequel, który ukaże się 22 października. Jest podzielony na trzy części i w dużej mierze opowiada o dwóch postaciach z oryginalnej trylogii: Starym Jimie, mieszkańcu opuszczonej wioski w Obszarze X, i Lowrym, jedynym ocalałym z pierwszej wyprawy w głąb tego zjawiska. Książka jest przejmująca, dziwna i niepokojąco zabawna (wystarczy poczekać, aż spotkasz mięsożerne króliki).

przed Rozgrzeszeniepo premierze miałem okazję porozmawiać z VanderMeerem o tym, dlaczego musiał wrócić do sagi Southern Reach i jak to wszystko tak gwałtownie się poskładało.

Ten wywiad został zredagowany pod kątem długości i przejrzystości.

Napisałeś Rozgrzeszenie za sześć miesięcy. Jak to się ma do Twojego typowego doświadczenia z pisaniem?

Coraz później zacząłem pisać powieści, co pozwala mi więcej o tym myśleć, bo teraz jestem bardziej zrelaksowany. Zdałem sobie sprawę, iż im dłużej o czymś myślę, tym pełniej jest to uformowane na kartce, kiedy to piszę. Myślałem o Rozgrzeszenie od 2017 r., a następnie 31 lipca ubiegłego roku uderzył piorun. Obudziłem się i miałem w głowie cały pomysł: postacie; wzajemne oddziaływanie trzech sekcji; jak miały być napisane. A ja właśnie zaczęłam pisać. Nie przestałem aż do 31 grudnia. To było jak czerpanie inspiracji za inspiracją. Pisałem rano, w południe i wieczorem – co jest dla mnie niezwykłe. Zwykle piszę rano.

Obudziłem się w pewnym sensie 31 grudnia i miałem ostateczny szkic: 150 000 słów. To było dość intensywne. To było wyczerpujące. W pewnym sensie odłożyłem resztę życia na później, żeby to zrobić. To było niesamowicie satysfakcjonujące. Ukryłam się przed covidem i od tamtej pory nie napisałam żadnej powieści Salamandra kolibra pod koniec 2020 roku, więc myślę, iż naprawdę byłem gotowy, aby coś napisać.

Czy chociaż po tym odpoczęłeś?

W zasadzie po prostu nic nie zrobiłem. Mój mózg jakby się wyłączył na kilka tygodni. A potem powiedziałem mojemu redaktorowi: „No cóż, ta powieść jest skończona. Wiem, iż to trochę nieoczekiwane. Czy chcesz spróbować wypuścić go w przyszłym roku?” A on na to: „Tak!” To jest coś, w czym zawsze byłem dobry: nietypowe harmonogramy wydawnicze. Znaleźliśmy sposoby na usprawnienie prac przedprodukcyjnych, tak aby można było to zrobić bez obniżania jakości.

Ponieważ trylogia Southern Reach ukazała się w tak krótkim czasie, nie trzeba było się zbytnio martwić oczekiwaniami związanymi z kontynuacją wielkiego hitu. Tutaj masz zapotrzebowanie na 10 lat. Jak sobie z tym radzisz?

Szczerze mówiąc, to było wyzwalające. Tak wiele osób przeczytało tę serię, która w zasadzie opowiada o dwuznaczności i niepoznawalności wszechświata, i ukończyło tę historię w swoich głowach, naprawdę angażując się w swoją wyobraźnię. Miałem dużo swobody. Nie myślałem o takiej presji. Po prostu poczułem, iż dali mi pozwolenie, aby to zrobić. choćby kiedy publikowałam fragmenty, czytelnicy, którzy odpowiedzieli, byli tak troskliwi, pozytywnie nastawieni i tak troszczyli się o moją kreatywność, iż nie chcieli powiedzieć czegoś, co mogłoby zepsuć to, co piszę. Byli po prostu podekscytowani, iż będzie ich więcej. To była wyjątkowa sytuacja, w której z pewnością mogła być wypełniona presją, ale w rzeczywistości było odwrotnie.

Skąd wiesz, iż nadszedł adekwatny moment, aby wykorzystać jeden z tych rodzących się pomysłów i całkowicie przekształcić go w powieść?

Tutaj przydatne było to, iż miałem to naprawdę nagłe i niesamowite… choćby nie wiem, jak to opisać. Podczas warsztatów pisarskich chcą, abyś odpowiedział na pytania dotyczące rzemiosła. A czasami dosłownie brzmi to tak: „Miałem sen i pobiegłem za nim”. Jak dawać takie rady? I jak o tym rozmawiać? jeżeli chodzi o strukturę utworu, fakt, iż Stary Jim był przez cały czas postacią w pewnym przebraniu lub trybie, naprawdę pomógł, ponieważ istnieje pewna tajemnica związana z nim i Centralem, iż kiedy to piszę, zacząłem pisać wszystkie trzy części na raz. I ciągle chodzę tam i z powrotem.

Dużo Rozgrzeszenie ma na celu wzbudzić wśród czytelników poczucie dezorientacji. Zastanawiam się, jak myślisz o zrównoważeniu tego uczucia z zachowaniem zrozumienia.

Czytelnicy mnie nauczyli, iż czytają te książki ponownie. Na przykład widziałem wiele ponownych ocen Władza i ludzie, którzy mówili, iż dostrzegli w tym humor po drugim czytaniu, gdy się do tego przygotowywali Rozgrzeszenie. Tutaj po pierwsze ufam czytelnikowi, a po drugie liczy się każde słowo: każde zdanie, każdy akapit. Nie ma tam ani jednego słowa, które nie byłoby zamierzone. Odpowiedzi na wiele pytań są na wyciągnięcie ręki. Dezorientacja polega na tym, iż wywołując poczucie klaustrofobii lub niepokoju w związku z tym, co się dzieje, niektóre z nich mogą nie zostać zauważone przy pierwszym czytaniu. Ale tak naprawdę nie sądzę, żeby te książki były aż tak surrealistyczne czy dziwne – szczególnie ta, która przedstawia bardziej zabawny, dziwny punkt widzenia. Ale to zależy od czytelników.

Czy teraz, kiedy już to napisałeś, czujesz, iż to naprawdę koniec serii? Czy jesteś zadowolony z tego, gdzie skończyłeś?

Myślę, iż tak. W pewnym momencie zastanawiałem się, jak opowiedzieć tę historię później Przyjęcie. Rozwiązaniem w mojej podświadomości było Rozgrzeszenieco jest zarówno prequelem, jak i, podstępnie, kontynuacją, a także łączy się z wydarzeniami z pierwszych trzech książek. To też pobudziło moją wyobraźnię. Taki sposób robienia czegoś, co jest instynktowne i żyje w ciele, co zawsze jest dla mnie bardzo ważne i które poszerza historię bez odpowiadania na każdą tajemnicę, co moim zdaniem byłoby również błędem w przypadku serialu zmagającego się z niepoznawalnym.

Jeśli chodzi o coś w przyszłości, to musiałoby być podobnie ubrane w dotyk. Patrzysz na serię np Wydmaktórych fragmenty uwielbiam, ale w miarę dochodzenia do późniejszych książek stają się one znacznie bardziej abstrakcyjne i mniej oparte na konkretnych szczegółach. I choć stwarza to interesujące efekty, oznacza to również, iż seria może stać się pozbawiona powietrza. Nigdy nie chcę, żeby tak się stało. Więc na razie naprawdę uważam, iż to ostatni z Południowych Rubieży.

1/3

Zdjęcie: Farrar, Straus i Giroux

1/3

Zdjęcie: Farrar, Straus i Giroux

czytam wywiad Po Salamandra kolibra wyszła, w której powiedziałeś, iż masz jeszcze dwie powieści, które chcesz napisać. Czy przez cały czas tam jesteś?

To zabawne, bo zawsze o czymś wspomnę, a wtedy nie będzie to miało tej samej chronologii. Co się stało z Salamandra kolibra jest to, iż zacząłem pisać kilka innych książek, np Zrodzonygdzie zacząłem to rok, a skończyłem pięć lat później. Zdaję sobie sprawę, iż w moim własnym doświadczeniu życiowym czegoś brakuje, co muszę zdobyć skądś indziej lub iż muszę przeżyć swoje życie przez kilka lat i rozumiem to. Albo jest jakieś inne pytanie, z którym walczy moja podświadomość. Myślę, iż te książki prawdopodobnie przez cały czas leżą na stole i prawdopodobnie będą następne.

Znów jest to w pewnym sensie wyzwalające. Piszesz coś odręcznie w dzienniku, dostajesz może 30 000–40 000 słów i nie czujesz w tym momencie żadnego przymusu, aby to dokończyć. A potem możesz do tego wracać i wyobrażać sobie to na nowo, kiedy chcesz, ale przez cały czas masz cały ten materiał do pracy. Bardzo podoba mi się to podejście, gdy wiele rzeczy jest w połowie ukończonych, bo nie mam blokady pisarskiej. Po prostu stawiam na to, co jest najbardziej inspirujące i to zwykle działa.

To brzmi bardzo stresująco.

Cechą Angeli Carter, którą podziwiałam, jest to, iż zawsze to osiągała. Myślę, iż to naprawdę ważne. Naprawdę ważne jest, aby zawsze dążyć do celu i nie martwić się niepowodzeniami. Szczerze mówiąc, gdyby któraś z tych powieści jakimś cudem zanim została przepisana na maszynie, zgubiła się, spaliła czy coś, to po prostu napisałabym coś innego. Nauczyłam się nie martwić takimi sprawami, co bardzo mi się przydało, jeżeli chodzi o pewność siebie w pisaniu.



Source link

Idź do oryginalnego materiału