Pomściłem mamę – moja historia zemsty i sprawiedliwości

twojacena.pl 7 godzin temu

*Odmścił za mamę*

Wasza córka jest u nas. Przywieźcie 10 milionów złotych, a zostawimy ją żywą. Miejsce spotkania podamy później wybrzmiał zniekształcony męski głos.

Ty… jeszcze mi stawiaj warunki! warknął Marek, ale rozmówca już się rozłączył.

Marek uchodził za mężczyznę stanowczego, ostrożnego i twardego. Tylko wobec ukochanej żony Bożeny i uwielbianej córki Ani był łagodniejszy choć nie zawsze.

Gdy coś szło nie po jego myśli, natychmiast przypominał, kto tu rządzi:

To ja jestem panem w tym domu! To ja was utrzymuję!

I była to prawda. To on kupił dom w osiedlu pod Warszawą, żona pracowała tylko po to, by pokazywać nowe suknie, a córka jeździła na studia nowym autem, podarowanym przez ojca.

Tylko czasem domownicy o tym zapominali.

Tym razem musiał włączyć pana domu, gdy odkrył, iż Ania spotyka się z obiecującym skrzypkiem Dominikiem.

On nie jest dla ciebie! I koniec tych spotkań! warknął Marek. Co to za zawód dla faceta skrzypce? Do tego wygląda, jakby wiatr go mógł zdmuchnąć! Taki sobie intele*licjent*!

Wyjdę za niego! To moja sprawa! Ania miała charakter nie gorszy niż ojciec.

Ja cię wychowałem, ja decyduję!

Mam już 18 lat, tato, czy zapomniałeś? Jestem dorosła i

Dość! Powiedziałem! Dopóki cię utrzymuję, to ja decyduję.

Córka wybiegła w płaczu, żona przez dwa dni chodziła naburmuszona, ale Markowi było to obojętne postawił na swoim.

Zwłaszcza iż miał ważniejsze problemy prawdziwe, w przeciwieństwie do kaprysów córki.

Jego przyjaciel z dzieciństwa, Jarek, z którym zaczynali biznes z betonem blisko dekadę temu, znów wymyślił jakieś głupoty.

Dopiero co spłacili kredyty, zebrali zgrany zespół, załatwili kontrole i wreszcie zaczęli zarabiać. Żyj i ciesz się!

Ale nie Jarkowi ciągle coś kombinował, marudził, iż trzeba się rozwijać.

Zwykle ich kłótnie były krótkie, ale tym razem Jarek uparł się jak osioł i oznajmił, iż w takim razie podzielą firmę.

Nie mogę tkwić w tym bagnie! oświadczył.

Oczywiście! On ma pomysły, a Marek ma się z nimi użerać!

Po dwóch tygodniach sytuacja się ustabilizowała. Jarek ucichł, Ania jeździła na studia i wieczory spędzała w domu o Dominiku Marek nie słyszał.

Aż pewnego wieczoru zobaczył córkę w towarzystwie jakiegoś chłopaka, niemal przytuloną do niego.

Ania! Co ty robisz po nocy?! wrzasnął, zatrzymując auto obok pary. A to jeszcze kto?!

W półmroku Marek nie od razu rozpoznał faceta. Gdy w końcu to zrobił, zdziwił się jeszcze bardziej.

Znalazłaś sobie jeszcze większego nieudacznika?! Pokazujesz mi charakter? Natychmiast do domu!

Mówił do córki swoim zwykłym tonem, więc nie była zaskoczona, tylko zmarszczyła brwi i już otwierała usta, pewnie by rzucić kolejny protest, gdy odezwał się jej towarzysz.

Kto dał panu prawo tak traktować ludzi? uniósł brodę chłopak. Myśli pan, iż skoro ma pan kasę, to może

Ty, gn…ju, dobrze zrozumiałeś mogę, bo kasę mam, a ty od jutra możesz szukać nowej roboty przerwał mu Marek i zwrócił się do córki: No! Do samochodu!

Ania spojrzała na chłopaka, lekko potrząsnęła głową *nie rób nic* i wsiadła do auta.

Tak lepiej! Żeby jeszcze jakiś tam robotnik uczył go życia!

Przypomniał sobie, gdzie widział tego typa pracował u nich na magazynie. No cóż, nie pierwszego by złamał.

Wydawało się, iż zaprowadził porządek: w biznesie i w domu. ale tydzień później znów zobaczył Anię z tym byłym magazynierem, Krzysztofem.

Para zdążyła uciec, ale w domu córkę czekała awantura. Ku zaskoczeniu Marka, Bożena stanęła po jej stronie. Obie nazwały go tyranem, oznajmiły, iż z nim się nie da żyć.

To nikt was nie trzyma! wściekł się. Wolna droga!

I odjechały. Z walizkami, z twarzami pełnymi żalu i pogardy. No cóż! Zobaczymy, jak długo bez niego wytrzymają!

Marek był pewny, iż jego dziewczyny gwałtownie wrócą z płaczem. Nie zdziwił się więc, gdy po tygodniu zadzwoniła Bożena.

Marek, Ania zniknęła! wyszeptała przez łzy. Dwa dni jej nie ma, telefon wyłączony! Jesteśmy z Kasią przerażone! Może już czas na policję, nie wiem

Więc żona z córką zatrzymały się u przyjaciółki.

Żadnej policji! warknął. Wracaj do domu, ja ją znajdę.

Nie miał pomysłu, jak to zrobić, ale na pewno nie przez policję.

Gdy rozważał opcje, telefon znów zadzwonił.

Wasza córka jest u nas. 10 milionów złotych, jeżeli chcecie ją zobaczyć żywą. Miejsce podamy później znów ten zniekształcony głos.

Ty… jeszcze mi warunki stawiasz! ryknął Marek, ale rozmówca się rozłączył.

Nadeszło też nagranie. Ania, związanymi rękami, trochę roztrzepana, ale żywa. Patrzyła w kamerę bez mrugnięcia.

*Do cholery!* On ich wszystkich żywcem zakopie! Ale potrzebował pomocy. Jarek, mimo wcześniejszych sporów, od razu się zgodził.

Może jednak policja? niepewnie zaproponował. I taką kasę

Nie. Sam znajdę tego d…bila. I nie martw się kasa zostanie przy nas.

Marek był pewny siebie. Tym bardziej gdy na umówione miejsce teren opuszczonej fabryki wyszedł… Krzysztof.

Ty szczeniaku! rzucił się do niego, ale Jarek mocno chwycił go za ramię: Stój! Nie wiemy, gdzie Ania.

Krzysztof stał na podwyższeniu i patrzył na nich z szyderczym uśmiechem.

Wrzuć torbę tam wskazał na uchylony właz kanalizacyjny.

Marek cisnął mu nienawistne spojrzenie, ale posłuchał.

Świetnie prychnął Krzysztof i już się odwracał.

Myślisz, iż ujdzie ci to na sucho?! Gdzie Ania?!

Z córką wszystko w porządku. Niedługo się odezwie.

Idź do oryginalnego materiału