Pisać albo nie pisać

wojciechmajkowski.wordpress.com 2 tygodni temu

Pisać albo nie pisać

1
Kiedy kilkanaście dni temu wybuchła internetowa, a później prasowa dyskusja o zarobkach autorów, przeczytałem prawie wszystko, co na ten temat zostało opublikowane. Przeczytałem i porzuciłem temat, bez dalszego zainteresowania. Raz, iż uznałem iż walka z wydawnictwami oraz dystrybutorami literatury, to nic innego jak walka z wiatrakami, a ja, jako podstarzały Don Kichot, który swoją Dulcyneę już zdobył, niczego w tej materii nie zwojuję. Po drugie dlatego, iż jako piszący głównie poezję i felietony i tak nie mam co liczyć na zmianę, która by miała dla mnie jakikolwiek pozytywny wymiar, a już szczególnie wymiar materialny. Już myślałem, iż podobnie myśli wielu, ale oto pojawił się głos w dyskusji, zaprezentowany w postaci postu na portalu Facebook, opublikowanym na jego profilu w sobotę, 29 marca 2025 roku, przez pana Jerzego Jarniewicza z Łodzi, mojego rodzinnego miasta.

2
Przeczytałem uważnie i trudno się z ze zdaniem pana Jerzego Jarniewicza nie zgodzić. Szczególnie, iż zasadniczą konstatacją było to, iż w całej tej dotychczas prowadzonej dyskusji, o sytuacji materialnej poetów nie było ani słowa. Co więcej, jak zauważa w swoim wywodzie Jerzy Jarniewicz, w dyskusji, jak dotąd, nie zabierali głosu poeci piszący wyłącznie poezję, a z wydawców, nie ma ani jednego, który wydawałby poezję. Zdaniem autora, cyt.:
„Poeci to literacki prekariat. A może ostrzej: poeci nie istnieją. A jeżeli istnieją, to tylko jako problem” – koniec cytatu., w rozwinięciu – stanowią problem dla wydawców, bo ci, poza nielicznymi wyjątkami, poezji nie wydają. Autor konstatuje także, iż cyt: „Poeci nie istnieją. Hans Magnus Enzensberger napisał kiedyś, iż liczba czytelników poezji jest stała i wynosi, niezależnie od kraju, 1354. Nazwał problem, ale liczbę wziął z Księżyca. Odbierając pewną nagrodę literacką, powiedziałem kiedyś, iż czytelników współczesnej poezji jest tylu, ilu było Spartan poległych pod Termopilami: trzystu. I to nie jest bon mot: taka jest przeciętna sprzedaż premierowych książek z poezją współczesną w Polsce.” – koniec cytatu.

3
Po przeczytaniu wpisu pana Jerzego Jarniewicza, doszedłem do wniosku, iż wychodząc z tej pozycji jaka została tam zaprezentowana, choć dotyczy ona u źródła, aktu ostatniego jakim jest promocja, wydanie i sprzedaż poezji, można by rozpocząć kolejną dyskusję o tym dlaczego poezja nie sprzedaje się i stanowi raczej wysublimowane hobby poetów. Jednak byłaby to dyskusja tak obszerna i tak wielowątkowa, iż nie wiem, czy ktokolwiek dałby radę prześledzić ją w całości, a i tak na samym końcu doszlibyśmy do wniosku, iż chodzi w tym wszystkim o pieniądze, a dokładniej o zyski ze sprzedaży. Tymczasem, choćby najlepsza poezja, to jednak towar mało chodliwy i żadne zaklinanie rzeczywistości tego nie zmieni. Co najwyżej praca u podstaw, czyli edukacja, ale gdy w programach nauczania poezji mało, a współczesna reprezentowana jest nad wyraz skromnie, to widzę to czarno. I takim komentarzem opatrzyłem wpis Jerzego Jarniewicza.

4
I tu naszła mnie nagła, nieodparta myśl, w hamletowskim brzmieniu, choć może choćby bardziej tragiczna w wymowie i co do ewentualnych skutków dla wszystkich, bo nie o mnie tu rzecz idzie, a o wszystkich poetów i naszych Czytelników:

Pisać albo nie pisać. Oto jest pytanie?

Nie chcąc pozostawić Czytelników bez odpowiedzi na tak sformułowany dylemat, pośpiesznie odpowiadam. Pisać, drukować, wydawać. Na przekór wszystkiemu, wbrew trendom i wbrew niechęci wydawców. choćby jeżeli całe to pisanie, czasem będzie „pisaniem na Berdyczów” a czasem będzie niesieniem kaganka oświaty poprzez nieprzebyte odmęty ignorancji czy niechęci. A idąc za tym zawołaniem jestem przekonany i tak napisałem na końcu mojego komentarza pod wpisem Jerzego Jarniewicza, iż poeci, również piszący te słowa, przez cały czas będą wydawać głównie za swoje, w małych nakładach, dla grona trzystu przywołanych Spartan czytelnictwa poezji oraz kilkudziesięciu wiernych Czytelników śledzących autora w Internecie. I przez cały czas będzie to bardziej hobby niż praca zawodowa i bardziej misja niż emisja.

5
Na kanwie tej całej dyskusji, teraz trochę prywaty. Również ja staję przed wyborem. Innym, głównie dlatego, iż to co miałem do napisania, pewnie już napisałem, albo kilka już nowego napiszę, a z wydawaniem, jak dotąd, było więcej niż skromnie:

Wydawać albo nie wydawać? Oto jest pytanie?

Jak wiecie albo właśnie się dowiadujecie, przygotowałem do wydania całość mojej twórczości. Zebrało się tego kilkanaście tomów i nie są to małej objętości tomiki, choć te zaplanowane do wydania drukiem i tak zawierają jedynie utwory wybrane, czyli nie wszystkie z kilku tysięcy, które napisałem. Wydania zawierające wszystkie wiersze zaplanowałem wydać wyłącznie w wersji na czytniki czyli e-pub. Pierwsze trzy tomy ukażą się drukiem (oraz w pełnej wersji e-pub) w czerwcu i są na końcowej drodze edytorskiej przed wydrukowaniem i publikacją. Jakiś czas temu ogłosiłem, iż zbieram zamówienia na te pierwsze trzy książki i część zaplanowanego nakładu jest już zarezerwowana. o ile ktoś z Państwa byłby jeszcze zainteresowany taką rezerwacją, polecam się Państwa uwadze. Szczególnie, iż liczba dostępnych egzemplarzy jest ograniczona i dla wszystkich zwlekających z podjęciem decyzji na pewno nie wystarczy a dla mnie, Wasza reakcja będzie jedyną odpowiedzią na pytanie postawione w tytule tego felietonu. Zapraszam do kontaktu na priv.

Bydgoszcz, 4 kwietnia 2025 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Idź do oryginalnego materiału