Phobia #1: The Hunt (scenariusz: Paweł Zdanowski, rysunki: Brian Azcurra, wydawnictwo Paper Unicorn, 2024)

deathtothezins.blogspot.com 6 dni temu

W 2015 roku światło dzienne ujrzała planszówka Kingdom Death. Kilka lat później, pewien zakochany w grze Polak, postanowił napisać komiksową historię dziejącą się w tym uniwersum. Paweł Zdanowski był na tyle zdeterminowany, iż zdołał przekonać do projektu samego twórcę gry - Adama Pootsa. Tym sposobem Phobia: The Hunt staje się kanoniczną opowieścią.

Podobnie jak w przypadku niedawno opisywanego MidGuard: Cudowni - nie znam gry, nie wiem nic o stworzonym świecie, zabrałem się do lektury jako kompletny świeżak, który chciał zwyczajnie nacieszyć się fabułą. I muszę przyznać po przyswojeniu całości - wciąż kilka wiem więcej o podstawach rządzących Kingdom Death.

Zdanowski przedstawia historię pewnej kobiety, która budząc się zauważa, iż znajduje się w dziwnym świecie. adekwatnie to nie ma czasu w rozglądanie się, gdyż po chwili zostaje zaatakowana przez dziwne monstrum. Przerażona dziewczyna ucieka, ale wielkie monstrum to wielkie monstrum i gwałtownie ją dogania. Ale gdy łapa potwora zbliża się by rozerwać kobietę, nagle zjawia się jakaś drużyna kolorowych wojowników, która (nie bez problemów) rozprawia się z bestią. Uratowana dziewczyna postanawia się przyłączyć do tajemniczej bandy, mówiącej nieznanym językiem. Ta uczy ją wojowniczego fachu - są mordercze treningi, siniaki, ogólnie mocne hartowanie ciała i ducha. Ale kiedyś trzeba przejść prawdziwą próbę i skosztować walki z prawdziwym potworem. I o tym opowiada druga część komiksu...

Pozwoliłem sobie na luźne streszczenie tytułu, by pokazać w jaki sposób tę prostą historię opowiedział Paweł. W komiksie dymków dialogowych jest stosunkowo mało, większość z nich i tak czytelnik nie zrozumie, gdyż są w obcym, fantastycznym języku, bez żadnego tłumaczenia w przypisach. Reszta fabuły jest opowiedziana z offu, dzięki myśli głównej bohaterki. I tu leży największa wada tytułu - kobieta myśli w pseudo-poetycki sposób, używając zbyt często wydumanych hiperbol. "Jej topór jest narzędziem krwi i bólu, szybkimi uderzeniami wyśpiewującym szalone ballady". "Moje myśli skomponowały symfonię wątpliwości, która oszukała moje zmysły". "Kroczymy naprzód, niespokojna orkiestra mojego umysłu wciąż odbija echem pytania o moją naturę." Rozumiem taką stylizację - ma oddać stan wewnętrzy bohaterki, wprowadzić czytelnika w atmosferę rządzącą opisywanym światem, dać mu poczuć, iż oto będzie świadkiem epickich bitew przeciwko złu. Ale autor popadł tym samym w denerwujący patos. Komiks jest literacko przeestetyzowany i tym samym próbuje ukryć brak pomysłu na zagospodarowanie ciekawym storytellingiem trzydzieści stron opowieści. Owszem, The Hunt wydaje się być originem postaci, ale przez to, iż główna bohaterka 'gada' w taki natchniony sposób, dość gwałtownie traci się zainteresowanie jej losami. Co innego jej tajemniczy towarzysze - są ciekawsi charakterologicznie, gdyż o ich charakterach dowiadujemy się z ich działań, nie zamiłowaniu do kwiecistego ubarwiania zdań.

Za to nie można nic złego napisać o warstwie graficznej. Brian Azcurra ma w swojej kresce podskórny vibe graficznej fantasy z lat 70 ubiegłego wieku. Giętka, cienka kreska, zero problemów anatomicznych, dynamiczne sceny bez zarzutu, spora wyobraźnia w kreacji stworów (pyszne splash-pages) i swoboda w stawianiu kamery w scenach walk. jeżeli dodać do tego niezłe kolory Gonzalo Ruggieriego - otrzymujemy lekko psychodelizujące wydawnictwo z zauważalnym retro posmakiem ilustracyjnym. Ba, zastosowanie delikatnych rastrów sprawiło, iż wersja cyfrowa wygląda jak skan poszarzałego tm-semica sprzed trzydziestu pięciu lat!

Cóż, niechętnie muszę przyznać, ale pierwszy zeszyt Phobii to taka wysokobudżetowa wydmuszka. Paweł Zdanowski wytworzył sobie w głowie fantastyczną drużynę, wyimaginował kilka starć z potworami, znalazł świetnego rysownika, który pomógł mu to wszystko zwizualizować ale nie potrafił spoić tych elementów angażującą fabułą. Gdyż uczynienie z głównej bohaterki narratora wszechwiedzącego rozmiłowanego w metaforach kosztem worldbuildingu doprowadziło jedynie do rozwodnienia i tak dość prostej opowieści. Pozostaje wierzyć, iż w zeszycie #2 znajdzie się bardziej rajcujący scenariusz.

Komiks można ściągnąć legalnie w wersji cyfrowej tutaj. W anglojęzycznej wersji językowej, polskiej nie ma.


Idź do oryginalnego materiału