W mieście tak tętniącym życiem jak Nowy Jork łatwo jest odrętwieć od kakofonii. Jednak po czternastu latach znalazłem coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłem: pełny koncert na zabawkowych pianinach i różnych tandetnych instrumentach perkusyjnych w wąskiej katakumbie wykopanej na szczycie wzgórza na skądinąd cichym cmentarzu w serce południowego Brooklynu.
Przez niemal dekadę Cmentarz Green-Wood gościł serię koncertów w swoich 30-sklepionych katakumbach. Miejsce pochówku zostało pierwotnie zbudowane w latach pięćdziesiątych XIX wieku dla tych, którzy chcieli pochować na powierzchni, ale nie było ich stać na własne mauzoleum.
Sam tunel jest dość skromny, pozbawiony rzeźb wlotowych, z wyjątkiem świetlika na drugim końcu, a każde sklepienie jest luźno zamknięte własną metalową bramą i okazjonalnym nazwiskiem nad wejściem. (Jedną godną uwagi ozdobą był herb Córek Rewolucji Amerykańskiej umieszczony na lewo od skądinąd nieoznakowanego wejścia). Spacerując po nim dzisiaj, nad tymi pokojami wypoczynkowymi wciąż można dostrzec kilka wielkich nazwisk – Fergusona, Piro i Herrmanna, aż do wymienić tylko kilka – reszta nie jest oznakowana przy głównym wejściu.
Być może w ciągu dnia byłbym w stanie dostrzec więcej szczegółów, ale wszedłem na cmentarz długo po zapadnięciu zmroku, żeby to zobaczyć Ciekawostki w katakumbachperformans autorstwa artysta awangardowy Margaret Leng Tan. Kiedy przybyłem, Tan i jej zespół przygotowywali się do drugiego i ostatniego występu tego wieczoru. Tunel był zalany fioletową poświatą od rozproszonych świateł podłogowych, z wyjątkiem wejścia, które było dodatkowo oświetlone projekcją starej fotografii klauna.
W środku tunelu znajdowały się trzy prowizoryczne sceny, po obu stronach których znajdowało się w sumie około 50 miejsc. Najniżej, tuż przed sklepieniem Piro, znajdował się mały fortepian, który miał najwyżej kilka stóp wysokości — wiele zabawkowych pianin Tan było robionych na zamówienie, jak powiedziała mi później. Poczucie skali było dezorientujące, nie mówiąc już o lokalizacji. W końcu przywieziono jeszcze kilka zabawkowych pianin, a także nakręcaną pozytywkę, zabawkowy telefon dla dzieci, różne maski i inne akcesoria, które ledwo mogłem opisać, a tym bardziej zgadnąć, w jaki sposób zostaną użyte w przedstawieniu.
Zająłem miejsce, gdy tłum wszedł, odwieziony od wejścia na wózku. Po kilku minutach, gdy ludzie powoli odnajdywali swoje miejsca, a wszyscy po drodze próbowali ukradkiem zajrzeć do każdego skarbca, w sali ucichło, a Tan rozpoczęła swój występ Ciekawostki w katakumbach.
Jakikolwiek opis występu nie będzie zbyt pomocny. Ale żeby przybliżyć się do tego, sugeruję obejrzenie tego filmu, a ja powiem po prostu: „To jest to, ale tak, Więc znacznie więcej.”
Podczas 90-minutowego występu Tan bez wysiłku przeskakiwał między różnymi instrumentami i „instrumentami”, przy czym każde urządzenie wytwarzające dźwięk na scenie – łącznie z telefonem-zabawką dla dzieci – miało przynajmniej jedną chwilę solową. Teksty były skąpe, ale zawsze dodawały niesamowitości; jeden numer owinął się wokół piosenki dla dzieci z I wojny światowej o karawanach. Szczególnie wpadająca w ucho/przerażająca piosenka zatytułowana „The Worms Crawl In”… cóż, nie udało mi się napisać żadnego tekstu, ale pewnie się domyślacie, jak poszło. Moją największą atrakcją była „Rosie”, muzyczny horror w czterech scenach, skomponowany przez 10-latkę o imieniu Anastasha z Singapuru.
Występ Tana byłby doskonałym otwarciem tego upiornego sezonu, niezależnie od miejsca, ale wśród tłumu pochowanych ciał, który z kilku powodów przewyższa liczebność publiczności na żywo, a wszyscy zgodnie cieszyli się tą zbiorową osobliwością, był to prawdziwy dreszczyk emocji.
Koncerty w katakumbach zostały zamknięte na ten rok – wraz z nadejściem jesieni temperatury spadają zbyt nisko, aby mogli przeżyć. Ale kwestia pozostaje niezmienna, zarówno teraz, jak i co roku: jeżeli ktoś zaprasza cię na przedstawienie na cmentarzu, niezależnie od tego, czy jest to przedstawienie orkiestrowe, interesujące czy cokolwiek innego, zgadzasz się.