Now Playing (183)

ekskursje.pl 3 lat temu

W ramach dygresji od dygresji w komentarzach pojawił się niedawno temat pesymizmu ejtisowej popkultury. Mój konik!

Piosenki, które pamiętamy ze szkolnych dyskotek, często miały zaskakująco ponure teksty. Dlatego gdy dziś widzę w portalach nagłówki typu „Billie Eilish przełamuje tabu”, tylko się uśmiecham pod miejscem na wąsy.

Lubię ją, ale przecież nie dlatego, iż przełamuje tabu, tylko dlatego, iż mi przypomina te dawne ejtisowe czy choćby sewentisowe piosenki o tym, iż ktoś ma doła (którego ewentualnie przełamie w tańcu, co mu pozwoli utrzymać się przy życiu, ah ah ah ah, utrzymać się przy życiu-u-u).

Moje najulubieńsze były, rzecz jasna, piosenki o końcu świata. Byłem wtedy po prostu Przekonany, iż czeka mnie globalna wojna termojądrowa i bardzo mnie interesowało wszystko na temat Bomby (jestem z pokolenia „Głowy Kasandry”!).

Jednym z najwspanialszych przykładów tej tematyki była piosenka „Enola Gay” wczesnego OMD. Wesoła, skoczna, taneczna – choćby jak się znało angielski, można było nie zrozumieć, iż to o tym.

Ja wiedziałem to za sprawą wzmiankowanej obsesji – albo z takiej propagandowej broszurki „Alarm w NORAD” (ktoś z Was to czytał?), albo z leksykonu „1000 słów o broni atomowej”. To w ogóle była świetna seria, te „1000 słów”, niedawno sobie odświeżałem tom o broni chemicznej – niesamowity jest ten suchy, beznamiętny język, jakim wojskowi autorzy opisują różne makabryczne kwestie.

Niedawno minęła 40 rocznica premiery piosenki „Enola Gay” (feeling old yet?). Z tej okazji panowie Humphreys i McCluskey zrobili wspaniały prezent dziadersom takim jak ja: maksisinglowy remiks, którego wtedy zabrakło!

Przez te 40 lat oczywiście różni ludzie na różne sposoby modyfikowali ten utwór. Do licha, wersję „OMD vs Sash!” sam kiedyś puszczałem na jakiejś imprezie.

Nie były to więc klasyczne, ejtisowe remiksy typu „extended”, tylko przeróbki – na house, na techniawę, na eurodance. Ejtisowy remiks zwykle nie był przeróbką, tylko po prostu wydłużoną wersją podstawową, ze szczególnym wyeksponowaniem sekcji rytmicznej, żebyśmy przez parę taktów mogli się zachwycać samym basem albo samą perkusją.

Rocznicowa epka jest więc jakby oryginalnym falsyfikatem – to taki remiks piosenki z 1980, jakby go zrobiono w 1980. Chociaż zrobiono go w ZOZO.

Na winylu „limited edition” mamy tylko te dwa falsyfikaty: „extended mix” i „slow mix”, którego można słuchać jak kołysanki. W wersji „digital download” mamy dwa remiksy uwspółcześnione: Theo Kottisa i Hot Chip. Też bardzo fajne!

Cóż, wspaniałe rzeczy na te wszystkie imprezy, które się nie odbędą. For all cancelled parties…

Idź do oryginalnego materiału