Now Playing (181)

ekskursje.pl 4 lat temu


Już o tym pisałem, ale pojawiło się trochę nowych komcionautów, więc przypomnę, iż w ramach kryzysu wieku średniego wróciłem do kolekcjonowania winyli. Szczególnie kręcą mnie dwunastocalowe single.

Powody są dwa. W czasach mojej młodości były zaporowo drogie dla peerelowskiego inteligenta, więc cieszę się, iż teraz mogę za parę dych mieć coś, co było wtedy nieosiągalne.

A drugi jest taki, iż jako wannabe didżej raz od wielkiego dzwonu gram na imprezie dla Ludzi W Moim Wieku. A kultura maksisingla wyłoniła się z kultury disco w czasach naszego dzieciństwa/młodości.

Żelazna kurtyna już wtedy była na tyle porowata, iż po obu stronach tańczyliśmy do mniej więcej tych samych piosenek. Ale oni tam na zachodzie tańczyli do specjalnych, wydłużonych wersji tanecznych – a my do podstawowych, „radiowych”, „albumowych”, „siedmiocalowych”.

Za skromne dwie dychy kupiłem sobie ostatnio dwunastkę, która ma sfatygowaną okładkę, ale nośnik w bardzo dobrym stanie. Winyle, podobnie jak książki, mają swoje losy, więc często się zastanawiam, kim mógł być poprzedni właściciel?

Stan okładki sugeruje, iż często tę płytę woził. Stan nośnika, iż rzadko puszczał. Zawodowy didżej, niezadowolony z zakupu?

Możliwe. Ten singiel to ostatni szlagier Boney M. Już nigdy potem nie mieli numeru jeden na listach przebojów.

W ciągu kilku miesięcy 1979/1980 disco wyszło z mody. W Polsce nałożyło się to na przemiany polityczne, na Zachodzie też.

Ten ostatni numer jeden Boney M to singiel „Gotta Go Home” / „El Lute”. Nie jest Obiektywnie Lepszy od późniejszych, po prostu pod koniec 1979 disco stało się obciachem.

Gibaliście się do „Gotta Go Home” zylion razy, ale prawdopodobnie do czterominutowej wersji podstawowej. jeżeli kiedyś wylądujecie u mnie na imprezie, czeka was wersja dwunastocalowa, wydłużona do 5:04 (bez zbędnych udziwnień – po prostu nieco dłuższa jest część instrumentalna, żeby dłużej się nacieszyć tym fantastycznym rytmem, zsamplowanym wiele lat później przez Duck Sauce).

Niemiecka popkultura ma w sobie jakąś przedziwną skłonność do obciachu. Wiecie jak jest po niemiecku „maksisingiel”? „Super Sound Single” („because of the metric system”?).

Te słowa walnięto ogromnymi literami na okładce, z tyłu dodając bałamutną infografikę: „Warum Super Sound Single? Breite Reife – Grosser Vorteil!” (jakby w dyskotece ktoś się wsłuchiwał w parametry dźwięku).

Na dole zaś napis: „From The New Superalbum Of >>Fantastic Boney MOceans of FantasyFriedricha Jacobsona, austriackiego twórcy „schlagerów”, którego specjalnością było dorabianie niemieckich tekstów do hitów angloamerykańskich – i odwrotnie. Jak w tym przypadku.

„Gotta Go Home” pierwotnie było piosenką niemiecką. W 1972 roku nagrali ją bracia Heinz i Jürgen Huth, tworzący krautrockowy zespół Nighttrain, pod tytułem „Hallo Bimmelbahn”, czyli „witaj ciuchcio”.

Podmiot liryczny patrzy na ciuchcię, którą jego Liebling odjeżdża bez niego. Zamierza się więc pod tę ciuchcię rzucić. [EDIT: może nie jest z nim aż tak źle? patrz komcie!]

Angielski tekst jest zupełnie o czym innym, ale zachowano „uhuhuhu” (pierwotnie będące onomatopeją ciuchci!). A także „bye, bye, bye”, którym podmiot liryczny braci Huth żegnał się z tym okrutnym światem.

Druga strona to przedziwna ballada disco, opowiadająca o życiu Eleuterio Sancheza, „bandyty socjalnego” z frankistowskiej Hiszpanii. Gdy wyszedł ten singiel, jeszcze siedział, ale w 1981 go ułaskawiono, gdy Hiszpania po pokonaniu ostatniego prawicowego zamachu stanu zwróciła się na lewo. Muzycy z tej okazji wręczyli mu w prezencie swoją ostatnią złotą płytę.

Jednym słowem, Boney M to nie dosyć, iż ukryta opcja niemiecka na naszych prasłowiańskich prywatkach, to jeszcze sączyli lewacką propagandę! Gdybym był zawodowym prawicowym propagandystą, zamiast teorii o Adorno piszącym piosenki Bitelsów, wymyśliłbym dużo lepszą o Adorno stojącym skrycie za Franzem Reutherem i Hansjorgiem Moroderem.

Heinz Huth choćby przecież przyznał się, iż umowę z Farianem podpisywał nie gdzie indziej, tylko we FRANKFURCIE. Przypadek? Nie sądzę. Wake up, sheeple!

Idź do oryginalnego materiału