Nie zapominaj, iż mieszkasz w moim mieszkaniu i całe życie tu przeżyłeś. Znowu zaczynasz. Będziesz mi tym wypominać do końca życia.
Teresa i Marek byli małżeństwem od dziesięciu lat.
Teresa miała matkę i ojczyma, który wychowywał ją od trzeciego roku życia.
Młodszy brat Teresy, Artur, również nie był dla ojczyma rodzoną krwią.
Jedynie siostrzyczka Natalia była jego córką. Ale nigdy nie robił między dziećmi różnicy.
Kiedy Teresa wyszła za mąż i wyjechała do męża, Natalia miała osiem lat.
Z ojczymem żony Marek od razu się zrozumiał. Nic dziwnego Mikołaj Kowalski potrafił szczerze rozmawiać choćby z sąsiedzkimi dziećmi. Nie miało dla niego znaczenia, czy miał przed sobą dziecko, nastolatka, czy dorosłego mężczyznę.
Rozmawiał na równych prawach, znajdował wspólne tematy i zainteresowania.
O teściowej Marek też nie miał nic złego do powiedzenia, ale z Mikołajem od razu się zżył i zaczął nazywać go tatą.
Jego własnego ojca już nie było.
Matka wyjechała do babci, bo zachorowała. Wyjechała i już tam została. Dom zostawiła synowi.
Teresa i Marek przerobili wszystko pod siebie. Pomagał ojczym. Matka Teresy narzekała nie rozumiała, jak można wyprowadzić się z miasta na wieś?
Mamo, to miasteczko. Duże miasteczko. choćby w centrum są pięciopiętrowe bloki.
A ty mieszkasz w drewnianym domu. To przedmieścia, czyli wieś
Minęło dziesięć lat. W rodzinie dorastali syn i córka. Brat Teresy po studiach postanowił zostać w mieście, daleko od rodzinnego domu. Młodsza siostra wyszła za mąż. Nie mieli własnego mieszkania, więc zaczęli wynajmować. Czynsz płacili matka i ojciec Natalii.
Niech zamieszkają z nami powiedział Mikołaj do żony.
Nie mam nic przeciwko, ale musimy porozmawiać.
O co chodzi?
Po co zmieniłeś pracę?
Już o tym rozmawialiśmy. Dzieci są dorosłe, same zarabiają. Po chorobie już nie daję rady pracować na dwóch etatach. Wydatków też jest mniej.
Natalia potrzebuje mieszkania.
Ma męża.
Nie zapominaj, iż mieszkasz w moim mieszkaniu i całe życie tu przeżyłeś.
Znowu zaczynasz. Będziesz mi tym wypominać do końca życia.
Wybieraj! Trzeba pracować na mieszkanie dla córki!
Jaki wybór? Pracować na mieszkanie, czy co?
Albo wynoś się.
Nie dam rady tak pracować, wiesz o tym.
Więc podaję na rozwód. Wynoś się. Masz swój dom.
Dom? Widziałaś go? Co się z nim stało przez te wszystkie lata.
Nie obchodzi mnie to. Sam nie chciałeś go sprzedać.
Mikołaj Kowalski w milczeniu spakował najpotrzebniejsze rzeczy.
Zabierz wszystko, bo resztę wyrzucę.
Prawie całe życie razem przeżyliśmy, za rok emerytura. Mam już sześćdziesiąt trzy lata.
Trzeba było młodszą znaleźć. Szkoda, iż wtedy się zgodziłam wyjść za ciebie. Wyboru nie miałam kto by wziął kobietę z dwójką dzieci?
Mówisz tak o dzieciach? Wyjdę. Resztę rzeczy zabiorę w ciągu tygodnia. Poczekaj
Mamo, a gdzie tata?
Wiesz przecież, iż to nie twój ojciec.
I co to zmienia? On jest moim tatą, innego nie mam.
Rozstaliśmy się. Tutaj wprowadza się Natalia z mężem.
Co? A gdzie tata?
U siebie, na wsi.
I Natalia zgodziła się wysłać słabego ojca tam? A ty, jak mogłaś?
Dlaczego tak się przejmujesz?
To nieludzkie. A Artur wie?
Po co ma wiedzieć? Jest daleko. A wy po co przyjechaliście?
Tylko wpadliśmy w odwiedziny, jutro wyjeżdżamy na wakacje. Później wstąpimy do Artura, to blisko.
A czego wy ode mnie chcecie? Teraz potrzebuję pieniędzy na remont, siostra z mężem niedługo się wprowadzają, jest w ciąży. Więc nic wam nie dam. Dzieci przywieźliście? Nie mam czasu się nimi zajmować.
Nic nie trzeba. Pieniądze mamy, dzieci jadą z nami. Nie po to przyjechaliśmy. A kiedy zamierzałaś nam powiedzieć o rozwodzie?
Po co wam to wiedzieć? On tylko Natalii jest rodzony.
Kiedy nas kochał i utrzymywał, był rodzony, a teraz obcy? To nie fair, mamo
Nie tobie mnie oceniać! Ja dla was się starałam!
Marek znów wszedł do mieszkania. Wyszedł na początku rozmowy Teresy z matką, kiedy zrozumiał, iż ojca już tu nie ma i nie będzie. Ledwo się do niego dodzwonił. Mikołaj zwykle nie nosił telefonu przy sobie, zostawiał go w domu. Ale tym razem się udało odebrał.
Oczywiście, nie mnie oceniać. To on się dla nas starał. Czas pokaże.
Tereso, chodźmy Marek pociągnął ją za rękę. Wszystko wiem. Dzieci do samochodu. Jedziemy do dziadka.
Wiesz? Jedziemy.
Wiem. Ledwo się dowiedziałem. Nie chciał mówić.
Jesteś wspaniały. Ja nigdy nie znałam adresu. Nam nie mówili, nigdy tam nie jeździliśmy.
Mikołaj Kowalski powitał ich przed starym domem.
Dziadku, a u ciebie w domu mieszka zła babcia? zapytały go wesołe wnuki.
Nie. Została w mieście.
Teresa i Marek się roześmiali. Żart się udał, choć humor ojca był kiepski. Oczywiście ucieszył się z ich przyjazdu, ale starał się tego nie pokazywać i tak było widać.
Po co mnie szukaliście?
Jak tu można żyć?! Przyjechaliśmy sprawdzić i wszystko rozwiązać. Dlaczego od razu nie powiedziałeś?
Po co was martwić? Twoja matka powiedziała mi wszystko, co chciała, i zrozumiałem.
Ja też ją zrozumiałam. Jak zamierzasz tu żyć? Lato jeszcze, ale zimą? Wszystkie rzeczy zabrałeś?
Wszystkie. Tu i tak nic nie ma, tylko stara zastawa się przydała. Ale nic. Skoro tak wyszło, to będę żył.
Oczywiście, iż będziesz. Zbieraj rzeczy, tato. Jedziesz z nami, tam zamieszkasz.
Tak, tato, pakuj się. Resztę rzeczy możemy później zabrać. Weź tylko najpotrzebniejsze.
Nie mogę nigdzie jechać, nie jestem sam.
Widzimy, iż nie. A my wciąż nie zdecydowaliśmy się na psa. Dzieci proszą.
Podrzucili go, jeszcze mały
Zabieramy go też. Będzie pilnował naszego domu.
Ojciec nie