Namysłowski, Laboratorium, Kombi, SBB – „Polskie Nagrania Catalogue Selections” SACD ˻ SERIA 7 ˺ ⸜ RECENZJA

highfidelitynews.pl 3 dni temu

To już 7. seria płyt SACD „Polskie Nagrania Catalogue Selections” wydawanych przez Warner Music Poland. Jej premiera miała miejsce 11 października, a wydawca poinformował o niej na swoich socialach.

Dość niespodziewanie, przynajmniej dla mnie, Warner Music Poland wybrał do niej aż trzy tytuły jazzowe, kilka lat temu zremasterowane przez Jacka Gawłowskiego: Laboratorium z Quasimodo, Winobranie Zbigniewa Namysłowskiego i Kujaviak Goes Funky Zbigniew Namysłowski Quuintet. Ich porównanie z wersjami Damiana Lipińskiego, odpowiedzialnego za dźwięk serii „Polskie Nagrania Catalogue Selections”, będzie bardzo ciekawe.

Druga trójka zapowiada się chyba choćby jeszcze bardziej interesująco. To płyta Nowy rozdział zespołu Kombi oraz dwa krążki SBBMemento z banalnym tryptykiem oraz Ze słowem biegnę do ciebie. Z SBB już się w tej serii spotkaliśmy, natomiast Kombi otwiera dla nas rozdział z muzyką mocno elektroniczną i popową.

tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”

Namysłowski, SBB, Laboratorium, Kombi • ˻SERIA 7˺

Wydawca:

Polskie Nagrania MUZA

Warner Music Poland | Polskie Nagrania

Format: SACD/CD
Premiera: 11 października 2024
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA

Jakość dźwięku: 6-8/10

POLSKIENAGRANIA.com.pl
» Seria „Polskie Nagrania catalogue selections – Limited Edition SACD Hybrid” w HIGH FIDELITY:
CZESŁAW NIEMEN • Cz. 1 ˻ SERIA 1 ˺, recenzja → TUTAJ
Perfect, Breakout, Budka Suflera, Maanam, Komeda Quintet • ˻ SERIA 2 ˺ & ˻ SERIA 3 ˺, recenzja → TUTAJ
CZESŁAW NIEMEN • Cz. 2 ˻ Seria 4 ˺ ⸜ recenzja → TUTAJ
Klenczon & Trzy Korony, Wodecki, SBB (x 3) • ˻ SERIA 5 ˺ ⸜ recenzja → TUTAJ
Czerwone Gitary, Breakout, Lady Pank, Rodowicz, Sośnicka (x 2) • ˻ SERIA 6 ˺ ⸜ recenzja → TUTAJ
Krakowskie Towarzystwo Soniczne ⸜ spotkanie № 145: POLSKIE NAGRANIA na płytach SACD ⸜ relacja → TUTAJ

W siódmej serii płyt zajdziemy:

  • ˻ I ˺ ZBIGNIEW NAMYSŁOWSKI, Winobranie, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland 50217 3 24440 3 5, „Polish Jazz Vol. 33”, „Polskie Nagrania Catalogue Selections”, SACD/CD ⸜ 1973/2024.
  • ˻ II ˺ ZBIGNIEW NAMYSŁOWSKI QUINTET, Kujaviak Goes Funky, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland, 50217 3 24440 4 2, „Polish Jazz Vol. 46”, „Polskie Nagrania Catalogue Selections”, SACD/CD ⸜ 1975/2024.
  • ˻ III ˺ LABORATORIUM, Quasimodo, „Polskie Nagrania Catalogue Selections”, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland 50217 3 24440 5 9, SACD/CD ⸜ 1979/2024.
  • ˻ IV ˺ SBB, Ze słowem biegnę do ciebie, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland 50217 3 24440 6 6, „Polskie Nagrania Catalogue Selections”, SACD/CD ⸜ 1977/2024.
  • ˻ V ˺ SBB, Memento z banalnym tryptykiem, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland 50217 3 24440 7 3, „Polskie Nagrania Catalogue Selections”, SACD/CD ⸜ 1981/2024.
  • ˻ VI ˺ KOMBI, Nowy rozdział, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland 50217 3 24440 9 7, „Polskie Nagrania Catalogue Selections”, SACD/CD ⸜ 1984/2024.
Remaster

Seria „Polskie Nagrania Catalogue Selections” ma wspólną estetykę dla wszystkich tytułów. Krążki wydano w zwykłych plastikowych pudełkach na które nanoszone jest jednak obi z dodatkowymi opisami. Okładki nie do końca trzymają się oryginalnych wydań LP, ponieważ mają zmienione logotypy, a ich tylne strony są zupełnie inne; oryginalne są reprodukowane z tyłu książeczki. Jest to edycja limitowana, tłoczonych ma być tylko 2000 sztuk każdego tytułu. W książeczkach znajdziemy obszerne eseje, a także zdjęcia dokumentów związanych z nagraniami; nie mamy zdjęć pudełek taśm, ani samych taśm.

Za remaster całej serii odpowiedzialny jest DAMIAN LIPIŃSKI. Jak mówi, materiały otrzymuje albo w postaci analogowych taśm „master”, które zgrywa sam, albo w plikach hi-res zgranych przez wydawcę. W pierwszym przypadku sygnał zapisuje w postaci plików DXD (PCM 24/352,8), a w drugim upsampluje go do tej postaci – w taki sposób jest później obrabiany w cyfrowej stacji DAW. Nowy master był na końcu konwertowany do DSD; na potrzeby warstwy CD Damian wykonywał osobny master z plików DXD. Więcej o nim samym i o stosowanych przez niego technikach, w sprawozdaniu ze 145. spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego → TUTAJ. Z kolei przy okazji recenzji ˻ SERII 3 ˺ masteringowiec opisał z detalami procedurę przygotowania materiałów do publikacji, a także przybliżył tematykę używanych przez siebie urządzeń, więcej → TUTAJ.

Jak zwykle tak i tym razem zapytaliśmy Damiana o kilka dodatkowych rzeczy.

»«

Kilka prostych słów…

DAMIAN LIPIŃSKI

inżynier dźwięku

˻ I-III ˺ Pierwsze trzy płyty, płyty jazzowe, były dość mocno obarczone wyzwaniem rekonstrukcji dźwięku. Z tego, co pamiętam sporo tam było różnych „wtrętów” – mniej lub bardziej irytujących, szczególnie w cichych partiach lub na instrumentach solo. Moim zdaniem grają ładnie, rozdzielczo, z dużą panoramą. To jest taka muzyka, która „płynie” i się jej zwyczajnie dobrze słucha. I choćby o ile ktoś nie jest przesadnym fanem jazzu, to na pewno odnajdzie w nich melodię, muzycy sobie na szczęście specjalnie nie przeszkadzają 🙂

˻ IV, V ˺ SBB Ze słowem biegnę do ciebie, Memento z banalnym tryptykiem
Obie te płyty zostały zmiksowane na konsolecie Fonia SMM-104s. Choć dopiero Memento… pokazuje jej pełne i prawdopodobnie krańcowe możliwości. Uchodzi ona za najlepiej zrealizowaną w Polsce płytę SBB, gdzie udało się uzyskać brzmienie na poziomie zbliżonym do tego co można było uzyskać na ówczesnym „zachodnim” sprzęcie, którego u nas nie było. Nie rozsądzam, czy tak jest czy nie.

Obiektywnie ma ona nieprzesadnie wysoką dynamikę, żeby nie sięgnąć po słowo „niską”, przynajmniej w stosunku do innych płyt SBB. I właśnie może w tym należy upatrywać jej największych zalet brzmieniowych. Nie pamiętam, czy o tym już w „High Fidelity” wspominałem, jak nie, to nadrabiam 🙂 Uważam mianowicie, iż dynamika nie może być jedynym kryterium oceny rejestracji płyty.

Zdarza się – i to nierzadko – iż przesadna dynamika i jej celebrowanie jest właśnie wrogiem brzmienia. Jestem z tym osób, które nie dziwi to, iż dynamika płyt, dajmy na to Metallica, jest na poziomie kilku dB lub w ogóle na zero. Bardzo bym się dziwił, gdyby była na poziomie kilkunastu dB. Czy z takim przypadkiem mamy tu do czynienia? – Nie wiem, ale skrócenie zakresu dynamiki już na poziomie miksu wyszło płycie Memento… na dobre. Może kiedyś, jak już będę miał trochę więcej czasu, będzie mi dane rozwinąć tę myśl.

˻ VI ˺ KOMBI. Płyta ma 40 lat i – bez dwu zdań – wymiata. Pełna pięknych brzmień analogowych syntezatorów, położna na takiej wyższej średnicy brzmienia jest bardzo energetyczna, wiercąca, nie dająca spokoju. Bardzo mi się to brzmienie podoba. Jest kwintesencją brzmienia muzyki elektronicznej tamtych czasów. No i ta elektroniczna perkusja Simmons SDS-V… Mistrzostwo! Poza tym, wiadomo, pytamy: „Jaka to melodia?” i momentalnie odpowiadamy: „zespół Kombi”, i już po jednej nucie każdy już wie o jakie nagranie chodzi. DL

»«

˻ I ˺ ZBIGNIEW NAMYSŁOWSKI Winobranie ⸜ 1973/2024

Muzyka

Urodzony w 1939 roku Zbigniew Namysłowski jest jednym z najbardziej znanych i cenionych polskich muzyków jazzowych. Grający na saksofonie Warszawiak grał między innymi z Krzysztofem Komedą, Czesławem Niemenem, Michałem Urbaniakiem, Januszem Muniakiem, Krzysztofem Herdzinem i Leszkiem Możdżerem. To płytą jego kwintetu pt. → Polish Jazz – YES! wydawnictwo Polskie Nagrania wznowiło w 2016 roku serię „Polish Jazz”; płyta ukazała się w 77. urodziny mistrza i miała numer – co oczywiste – 77.

Winobranie Zbigniewa Namysłowskiego, płyta oryginalnie wydana w 1973 roku przez wydawnictwo Polskie Nagrania „Muza”, należy do serii „Polish Jazz” i noisi numer 33 (vol. 33). Jej „definitywna”, jak się wówczas mówiło, wersja została przygotowana przez Jacka Gawłowskiego i wydana 22 września 2017 roku wraz z trzema innymi tytułami: JAZZ BAND BALL ORCHESTRA, Home (1974, vol. 38 ) oraz SPISEK SZEŚCIU, Complot of Six (1974, vol. 21). Jej recenzję w wersji CD opublikowaliśmy jakiś czas później.

» Więcej w recenzji wersji z 2017 roku → TUTAJ

Winobranie to płyta dla polskiego jazzu szczególnie ważna, dlatego była co jakiś czas wznawiana, także za granicą. Pierwsze wydanie z 1973 roku (SXL 0952) było jedną z pierwszych płyt tej serii, która dostępna była od razu w wersji stereofonicznej i której nie towarzyszyła wersja mono.

Wydania

Pierwsze cyfrowe wydawnictwo z twórczością Namysłowskiego ukazało się w 1989 roku, a więc zaraz po tym, kiedy Polskie Nagrania rozpoczęły sprzedaż płyt Compact Disc. W ramach serii wytłoczonej przez angielską firmę Disctronics wydano piętnaście pod wspólnym tytułem „Polish Jazz”, z nagraniami Komedy, Trzaskowskiego, Ptaszyna Wróblewskiego, Novi Singers i właśnie Zbigniewa Namysłowskiego. Krążki zawierały wybór z różnych płyt danego artysty wydanych wcześniej w „regularnej” serii Polish Jazz. Vol. 4 o numerze katalogowym PNCD 027. Był to wybór nagrań z lat 1966 (Zbigniew Namysłowski Quartet), 1973 (Winobranie), 1975 (Zbigniew Namysłowski Quintet) oraz 1987 (The Q). Niestety nie wiemy, kto wykonał ten master.

Kolejna reedycja pochodzi z roku 1994 i odpowiedzialna jest za nią firma Power Bros – choć nazwa angielska, to miejsce pochodzenia: Rybnik. Płyty zostały wydane na licencji Polskich Nagrań pod numerem katalogowym Power Bros 00121 i miały całkowicie zmienioną oprawę graficzną. Za remaster odpowiedzialna była pani ELŻBIETA SZCZERBA. Ciekawostka – zaraz pod jej nazwiskiem dopisano: „Specialy Remixed – Wojciech Przybylski”. Bardzo to ciekawe, ponieważ – o ile się orientuję – taśmy-matki wszystkich tytułów Polish Jazzu dostępne są tylko w wersji stereofonicznej. Chyba, iż się mylę…

⸜ Wersje (od lewej): „Anex” z 2014, remaster Jacka Gawłowskiego z 2017, współczesna wersja SACD; pod spodem: „Polskie Nagrania” vol. 4 (składanka) z 1989, Power Bros z 1994 (z tyłu LP z niemieckiego wydawnictwa Pool Jazz z 1987 roku oraz wydanie oryginalne)

Dokładnie dziesięć lat później otrzymaliśmy tzw. wydanie „Anex”. W jego historii ukazało się tylko 15 płyt PJ. Materiał recenzowanej płyty został wówczas przeniesiony z taśm analogowych z 24-bitową precyzją i częstotliwością próbkowania 44,1 kHz przez WOJCIECHA MARCA w Studiu Masteringowym Polskich Nagrań (PNCD 933). I wreszcie w 2000 roku Winobranie znalazło się w dziewięciopłytowym boxie „The Best of Polish Jazz” wydawnictwa Polonia Records (pod numerem JVR CD 0025). W 2017, jak wspomnieliśmy, ukazał się remaster Jacka Gawłowskiego. Na kolejne czekaliśmy więc siedem lat.

Dźwięk

Tego nie da się pomylić z żadnym innym wydaniem Winobrania, a co dostajemy adekwatnie tylko tutaj, z remasterem Damiana Lipińskiego: bas. Zarówno oryginalne wydanie winylowe, jak i wszystkie kolejne reedycje były pod tym względów bardzo zachowawcze. Już pierwsze takty tytułowego ˻ 1 ˺ Winobrania z kontrabasem w prawym kanale, a rozumiemy, iż to nagranie oparte na mocnych podstawach.

Brzmienie tej płyty nie jest zbyt otwarte. Perkusja ustawiona na osi, adekwatnie monofoniczna, jest pokazana dość daleko. Nie nadaje więc nagraniom „drajwu”, a raczej im asystuje. To kontrabas jest tu siłą napędową i to do niego dołączają kolejne instrumenty dęte, jak saksofon lidera czy puzon Stanisława Cieślaka. Perkusja jest wypuszczana nieco do przodu we fragmentach, jak w krótkim solo w 5:30. Ale choćby wtedy kontrowane jest to, granym smyczkiem, niskim kontrabasem. To odejście od klasycznego idiomu, który mówi, iż to najcichszy instrument. Ale mówimy przecież o studiu, nie o występie na żywo, a instrument ten słychać tak, jakby był grany przez piec gitarowy, a nie był zebrany bezpośrednio.

Kiedy spojrzymy na te nagrania z dystansu, to okaże się, iż mają one bardzo gładkie, ciepłe brzmienie. choćby fortepian, ulokowany w lewym kanale, jest schowany, nie ma wyraźnego uderzenia. Tak w ogóle, to nie ma w tych nagraniach mocnego ataku, jakby na całości była nałożona lekka patyna. Czasem, jak w 1:28 w ˻ 2 ˺ Nie mniej niż 5%, kiedy mocniej uderzają blachy perkusji, jest jaśniej, jest bardziej dynamicznie. Ale to wyjątek. Tak w ogóle, to w tym utworze instrument ten został potraktowany inaczej niż w pozostałych, jest żywszy, jaśniejszy i ma więcej energii.

To bardzo dobrze poukładany remaster. Nie słychać w nim potrzeby wyciągania czegokolwiek na wierzch. Jakby realizatorowi nie ciążyło to, iż ma ona taki, a nie inny charakter. Słychać to tak, jakby przyjął ją z dobrodziejstwem inwentarza i podciągnął bas, pozostawiając pozostałe instrumenty bez większej ingerencji. Pewnie się mylę i pracy było więcej, ale to tym lepiej dla remasteru. Dlatego też instrumenty nie są wyciągane z miksu. Na przykłąd skrzypce, pełniące kluczową rolę w ˻ 3 ˺ Gogoszary, mają wokół siebie sporo powietrza i są dość daleko w miksie. A jednak nie są wcale zgaszone, to jedna z cech tego remasteru: przekaz jest ciepły i ciemny, a jednak czytelny.

PORÓWNANIA • Z tym większą ciekawością sięgnąłem po remaster Jacka Gawłowskiego z 2017 roku. Fajną rzeczą jest to, iż wydaje się on mało skompresowany. Może choćby ciut mniej niż najnowsza wersja tego tytułu. Tak naprawdę jest, i to sporo, ale tego specjalnie nie słychać. Ale wiadomo też, iż to jest zupełnie inny pomysł na całość. Czyli granie bardziej przypominające oryginalne wydanie LP, choć z podkreśloną wyższą średnicą, otwierającą dźwięk. Bas słychać głównie w jego średnim zakresie, nie schodzi też zbyt nisko. Perkusja jest bardziej otwarta i słychać ją bliżej nas. Wydaje się, iż mniej w całości powietrza i pogłosów, przez co cały przekaz jest do nas przybliżony.

A było to, przypomnijmy, jeszcze inne spojrzenie niż remasteru Wojciecha Marca z roku 2004. Dźwięk na tej płycie był mocno skompresowany, a skraje pasma choćby wyraźniejsze niż w wersji Jacka Gawłowskiego. Kontrabas grał głównie średnim i wyższym pasmem, a blachy były „wyczyszczone” z patyny i mocne. Zabiegi te sprawiły, iż było to bardzo dynamiczne i energetyczne granie, tyle iż ze znacznie mniejszym nasyceniem instrumentów niż w późniejszych reedycjach.

Dlatego też wersja Damiana Lipińskiego najbardziej przypomina mi pierwszą cyfrową wersję tych nagrań, wydaną w zbiorczej formie w ramach serii „Polish Jazz” pod numerem 4, z 1989 roku. To bardzo podobne myślenie o dźwięku. Jest ciemno, jest odejście, jest dużo powietrza wokół instrumentów i jest mocny bas.

» Jakość dźwięku: 6,5-7/10

»«

˻ II ˺ ZBIGNIEW NAMYSŁOWSKI QUINTET Kujaviak Goes Funky ⸜ 1975/2024

Wydania

Płyta Kujaviak Goes Funky miała do tej pory pięć wydań cyfrowych – to najnowsze jest szóste:

1989 Zbigniew Namysłowski, „Polish Jazz vol. 4”, Polskie Nagrania PNCD 027,

1995 ⸜ Power Bros Records ‎33859-2 (ze zmienioną okładką),

2005 ⸜ Polskie Radio, Polskie Nagrania „Muza” PRCD 537,

2018 ⸜ Warner Music Poland 01902 9 55884 7 2 (seria „Remaster 2016”).

Już w 1989 roku, na kompilacji „Polish Jazz”, z numerem 4., ukazał się utwór tytułowy. Remasterem zajmowali się panowie ANDRZEJ KARPIŃSKI i TOMASZ KUTYŁO. W 2005 roku płyta ukazuje się w serii „Polskie Radio Poleca”, z remasterem pani KAROLINY GLEINERT (remaster 24 bity, 44,1 kHz). W międzyczasie, w roku 1995, ukazała się jednak wersja wydawnictwa Power Bros, o którym już wspomnieliśmy. To wydawnictwo licencjonowane, ale ze zmienioną okładką, przygotowaną przez Witolda Popiela. Za mastering materiału (niestety nie wiadomo, z jakiego źródła) odpowiedzialny był pan Dariusz Szweryn. Ciekawostka – wydawnictwo Power Bros postarało się także o wersję kasetową.

Dźwięk

Wszystko, co napisałem o Winobraniu można przyłożyć również do płyty Kujaviak Goes Funky. Pomimo iż ich wydanie dzielą dwa lata – pierwsza z nich ukazała się w 1973, druga w 1975 roku – sposób nagrania, a potem podejście do tego materiału masteringowców był zbliżony. Chodzi mi o ogólny pomysł na dźwięk. Jasne jest, iż gitara basowa w nowszej płycie brzmi inaczej niż kontrabas z Winobrania, iż pianino elektryczne Wojciecha Karolaka, umieszczone w prawym kanale, nadaje całości nieco inny vibe. A jednak…

Ciekawe, ale w opisie płyty podano, iż słuchamy kontrabasu, czego w tej wersji nie słychać – to raczej mocny, gęsty piec basowy. Jak się wydaje, o taki właśnie jego charakter chodziło. Nie jest on tak nasycony, jak brzmienie kontrabasu z poprzedniej płyty i nastawiony jest raczej na masę, a nie na selektywność. Znacznie bardziej otwarte jest za to pianino Karolaka. Ma ono całkiem ładnie „wypuszczony” do przodu dźwięk. Jest ładne barwowo, bo kolorowe. Ale i ono ma na sobie coś w rodzaju patyny, co słyszę również w oryginalnym wydaniu winylowym. Coś, czego wszystkie wydania, poza pierwszym, z 1989 roku, będą się z tych nagrań starały zdjąć.

Saksofon lidera jest dość daleko w miksie, podobnie zresztą, jak saksofony Tomasza Szukalskiego. Obydwa mają wokół siebie dużo powietrza, są też dobrze osadzone w przestrzeni. W tym sensie, iż nie „wyskakują” z miksu. Perkusja jest na tej płycie wyraźniejsza i bardziej selektywna niż na poprzednim albumie Namysłowskiego. Podobnie, jak i tam osadzono ją na osi, ale blachy odzywają się szerzej niż wcześniej. Co by nie mówić, to, ponownie, dość ciepłe, gładkie, przyjemne granie z ustawionym nisko balansem tonalnym.

PORÓWNANIE • To bardzo ciekawe, ale wersja Jacka Gawłowskiego z 2018 roku jest znacznie bardziej zgaszona na górze pasma niż nowa. Bas nie jest tak gęsty i prominentny. Tym razem to właśnie ona wydaje się bliżej oryginalnego wydania LP. Z tym, iż remaster Damiana Lipińskiego zachowuje ten charakter, nadając jednocześnie muzyce mocniejszy charakter. Poprzednia reedycja jest mniej dynamiczna i mniej „kolorowa”. Wcale nie gorsza, a po prostu – inna.

Co docenimy porównując je obydwie z wersją Power Bros, tą ze zmienioną okładką. Remaster DARIUSZA SZWERYNA pozostało bardziej zgaszony i wycofany. Ale właśnie z nim wróciłem do najnowszego remasteru. Bo teraz doceniłem, jak pięknie z wersją Damiana Lipińskiego brzmi pianino elektryczne. We wszystkich innych wydaniach, podobnie zresztą, jak z winylowym oryginałem, jest ono jakieś takie „cienkie”. Czasem może choćby czytelniejsze, ale pozbawione barw. Wersja Damiana wydobywa barwy ze wszystkich instrumentów i pozwala im w dodatku „pływać” w dużej masie powietrza.

» Jakość dźwięku: 7/10

»«

˻ III ˺ LABORATORIUM Quasimodo ⸜ 1979/2024

Muzyka

Formacja Laboratorium założona została w 1970 roku w Krakowie. Tworząca poza głównym obiegiem muzycznym (Warszawą) miała to szczęście, iż w ciągu kolejnych lat działalności nie zmieniała składu, a jedynie dopracowywała swój styl muzyczny.

W 1976 roku ukazał się pierwszy album Laboratorium pt. Modern Pentathlon. W warszawskim salonie Polskich Nagrań zorganizowano premierę albumu, który sprzedał się ostatecznie w 115 000 egzemplarzy. Płyta ukazała się w serii „Polish Jazz” pod numerem 49; recenzja wydania z serii „Remaster 2016” → TUTAJ. Quasimodo był drugim krążkiem nagranym przez tę grupę w serii Polish Jazz i piątym w dyskografii zespołu. Tytuł został wybrany aby uczcić klub o tej nazwie w Berlinie Zachodnim.

Wydania

Zespół Laboratorium był w swoim czasie bardzo popularny, czego odbiciem jest sporo wydań płyty Quasimodo. Dwa pierwsze, oryginalne i dodruk, mają wyklejki czerwoną i pomarańczową. Regułą było – to mój pogląd na sprawę – iż oryginał miał wyklejkę niebieską, a dodruki czerwoną. Mogło się to czasem zmieniać, ale zasada była właśnie taka. W przypadku Quasimodo było jednak inaczej, ponieważ nie znam wersji „niebieskiej”, a w dodatku płyta z pieczątką „Płyta wzorcowa”, czyli przeznaczona do działu kontroli jakości, miała wyklejkę czerwoną.

Płyta w cyfrowej wersji wznawiana była trzykrotnie. Po raz pierwszy ukazała się w 2005 roku w pięknej graficznie serii „Polskie Radio Poleca”. Jej opracowaniem zajmował się RAFAŁ LACHMIROWICZ, a remasterem pani KAROLINA GLEINERT w Studiu Masteringowym Polskich Nagrań. To był remaster cyfrowy 24/44,1 i został wykonany z oryginalnych taśm-matek.

Kolejna wersja, z 2008 roku to dzieło Metal Mind Productions. Płyta ukazała się w numerowanym boxie, jak również osobno. Remasterem zajmował się pan MARCIN MIKULSKI ze studia 4M. Wiadomo, iż był to remastering 24-bitowy. Zaletą tego wydania były cztery dodatkowe nagrania z koncertu w Krakowie – ani miejsce, ani czas nie są jednak znane.

Najważniejszą cyfrową wersją był ta w remasterze Jacka Gawłowskiego, wydana 28 września 2018 roku. Była ona najładniejsza i najbogatsza w informacje. Znajdziemy w niej wiele doskonałych zdjęć archiwalnych oraz dwujęzyczny esej pana Bogdana Chmury. To muzyk, pedagog, autor wielu haseł encyklopedycznych na temat jazzu oraz dziennikach czasopisma „Jazz Forum”. Jest również laureatem nagrody Grand Prix Jazz Melomani 2012 w kategorii Krytyk – dziennikarz.

» Więcej w recenzji wersji z 2018 roku → TUTAJ
Dźwięk

Płyta Quasimodo rozpoczyna się ˻ 1 ˺ Przejazdem, delikatnym, niemalże ambientowym graniem, w którym najważniejszymi instrumentami są Arp Oddysey Janusza Grzywacza i Roland Echo Space Chorus, przypisany Markowi Stryszewskiemu. Wrażenie to pogłębia, przechodząca między kanałami, gitara Pawła Ścierańskiego. Już to intro sugeruje nasycenie i przestrzeń. Tak ta płyta właśnie brzmi.

Gitara basowa Krzysztofa Ścierańskiego, rozpoczynająca ˻ 2 ˺ I’m Sorry, I’m not a Driver, ma masę, jest w nowej wersji na SACD gęsta i gra z dużą energią. Całość jest podana jednak z czymś w rodzaju „nasycenia”, a choćby „dosycenia”, jakby część wyższego basu była dopalona. Tak brzmią nagrania koncertowe, a jeszcze bardziej – same koncerty. Mocny bas nadaje przekazowi mocy, daje mu skalę, którą trudno uzyskać w inny sposób.

⸜ Wersje (od lewej): Metal Mind Productions z 2008 roku, Jacka Gawłowskiego z 2018 oraz najnowsza

Dzieje się tak głównie przez podkreślenie dużego bębna perkusji, z mocną kompresją, ale z wysokim poziomem. Blachy tego instrumentu są lekko „wyżarzone”, to znaczy nie mają specjalnego ciężaru, a mają zaznaczony głównie atak. To drugi, po Przejazdem, utwór napisany przez basistę zespołu, co doskonale słychać przez wyeksponowanie partii tego instrumentu. Damian postarał się zachować ten charakter, dociążając dźwięk.

Dlatego tak inaczej brzmi ˻ 3 ˺ Etiudka Grzywacza, a więc pianisty. Instrument ma nieco podkreślony wyższy środek, co nadaje mu bardziej agresywny charakter. Jest to tym bardziej czytelne, iż już w ˻ 4 ˺ Śniegowej panience jest z powrotem wtopiony w tło. To tutaj słychać, jak mocno ścięto od góry i od dołu barwę perkusji, przede wszystkim werbla. Jest on dość płytki i głuchy. Całość jest zresztą „podniesiona” barwowo, a przez to inna niż dwa pierwsze utwory.

Ciekawiej zaczyna się wraz z ˻ 5 ˺ Lady Rolland, utworem na cześć instrumentu, o którym już mówiliśmy, Roland Echo Space Chorus. Jest ambientowo, jest też eksperymentalnie. Bardzo ładnie w tej wersji oddano przestrzeń, w pozostałych utworach albo ściśniętą albo rozbuchaną. Równie przyjemnie brzmi tytułowy ˻ 6 ˺ Quasimodo, z wyrazistą, mocną perkusją. Także i bezprogowy bas Ścierańskiego jest w bardzo dobrej skali, bo nie przykrywa brzmienia, a jest jednak czytelny i dynamiczny.

PORÓWNANIE • I właśnie od tego utworu rozpocząłem porównanie. Wersja z 2018 roku, przygotowana przez Jacka Gawłowskiego ma niższy średni poziom dźwięku – słychać ją ciszej. Być może więc jest mniej skompresowana. Ale to bardzo „być może”. Bo jest też mniej klarowna. Bazuje mocniej na środku pasma. I choć perkusjonalia, zarówno w prawym, jak i lewym kanale, są wyraźne, to są one dalej od nas. Bas Ścierańskiego jest za to znacznie mniej „namacalny”. Schodzi naprawdę nisko, daje podstawę, ale nie jest to duża energia.

Całość wydaje się mniej kolorowa. Niewiele, ale jednak. Także Lady Rolland wypada spokojniej. Odzywające się co jakiś czas „krzyki” są tu bardziej ułożone i mniej „krzykliwe”, jeżeli tak mogę powiedzieć. Ciekawe, ale fortepian lidera w Etiudce brzmi w wersji Gawłowskiego znacznie bardziej przestrzennie, jakoś tak „koncertowo”. Ale byłaby to chyba jedyna, tak wyraźna, przewaga poprzedniego wydania, jaką słychać.

⸜ Z tyłu oryginalne wydanie LP, poniżej wersja Metal Mind Productions z 2008 roku, po prawej najnowsza

Obydwie wersje są jednak jednocześnie o wiele bardziej interesujące i przyjemne niż wersja Metal Mind Records. Ta wydaje się mocno skompresowana i mniej nasycona barwowo. Ma jednak coś, czego nie mają obydwie późniejsze – perkusja wydaje się na niej grać pełniejszym pasmem. Zwróciłem na to uwagę przede wszystkim w Quasimodo, gdzie werbel nie był ściśnięty i zgaszony, a perkusjonalia miały ładną wagę. Nie wiem, jak to możliwe, ale tak to słychać.

Z tych trzech najprzyjemniej słucha się wersji Damiana Lipińskiego, ale i ta Jacka Gawłowskiego jest interesująca. Najlepiej mieć je obydwie.

» Jakość dźwięku: 7-8/10

»«

˻ IV ˺ SBB Ze słowem biegnę do ciebie ⸜ 1977/2024

Muzyka

Wydawnictwo GAD Records w opisie swojej wersji tej płyty pisze:

Progresywna uczta, która w oryginale miała być nagrana z orkiestrą. Zabrakło funduszy, ale dzięki temu powstała kosmiczna podróż między zielonymi i niebieskimi planetami, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji i ponadczasowych syntezatorów Mooga. Teraz w definitywnej, zremasterowanej edycji.
SBB – Ze słowem biegnę do ciebie (CD), → KULTOWENAGRANIA.pl, dostęp: 28.11.2024.

Jak czytamy w książeczce towarzyszącej wydawnictwu, autorstwa Michała Wilczyńskiego, już w 1975 roku Skrzek myślał o wydaniu suity wspólnie z big-bandem. Następnie miał się ukazać album dwupłytowy z organami piszczałkowymi z bazyliki w gdańskie Oliwie, a wreszcie w 1977 chciał połączyć instrumenty klawiszowe z orkiestrą symfoniczną. Jednak, jak dalej czytamy, „zabrakło pieniędzy”. Efektem był bardziej kameralny album, na którym orkiestrę zastępował polifoniczny syntezator SLM Concert Spectrum.

Nagrany wiosną 1977 i wydany tego samego roku przez Polskie Nagrania „Muza” (SX 1434) czwarty krajowy album SBB wypełniły tylko dwa utwory – każdy trwający niemal dwadzieścia minut. To wielowątkowe, progresywne suity, w których SBB wtedy czuło się najlepiej. Jak pisał Marcin Wilczyński, Józef Skrzek, Apostolis Antymos i Jerzy Piotrowski zawarli tutaj „esencję swoich ówczesnych poszukiwań”:

To muzyka uniwersalna, w której elementy rocka i fusion zderzają się z góralskim folklorem, funkiem i fascynacją możliwościami brzmieniowymi syntezatorów.
⸜ Tamże.

Realizatorem dźwięku, a stanowisko to nosiło wówczas nazwę „operatora dźwięku”, był MICHAŁ GOLA, natomiast producentem, nazywanym wtedy „reżyserem nagrania”, JACEK ZŁOTKOWSKI.

Wydanie

Sesje do płyty Ze słowem… miały miejsce w dniach między 17 marca i 5 kwietnia 1977 roku. Nietypowo, ale w książeczce towarzyszącej najnowszemu wydaniu nie znajdziemy zdjęć protokołów z nagrań, być może zaginęły. Michał Wilczyński przypomina, iż data wydania płyty była ciągle zmieniana i przekładana – album, z okładką autorstwa Michała Goebla, ukazał się dopiero jesienią 1978 roku.

Do sklepów trafiła wówczas płyta LP oraz kaseta magnetofonowa, ze zmienioną okładką. Niedługo potem nastąpiła reedycja, z beżową wyklejką, a w 1981 roku kolejna ze zmienionym, nowym logo Polskich Nagrań. Pierwsza wersja cyfrowa to dopiero 1997 rok (!). Polskie Nagrania wydały ją ze zmienioną, nijaką okładką, a szklany master został wykonany w węgierskiej wytwórni VTCD.

W 2004, w ramach serii „Klub płytowy Yesterday”, pod numerem 8, ukazuje się nowa wersja w formie mini LP. Ten sam materiał, ale w formie digipacku, trafił do sprzedaży dwa lata później. W 2014, w Japonii, ma miejsce ważna reedycja. Wraz z czterema innymi tytułami wytwórnia Belle Epoque wydaje remaster Kazunori Ohary w postaci mini LP z OBI. I, wreszcie, w 2020 GAD Records wydaje własną wersję. W jej opisie czytamy:

Ze słowem biegnę do ciebie zostało na nowo zremasterowane z oryginalnej taśmy z archiwum Polskich Nagrań i uzupełniony o radiową wersję suity Odejście oraz temat Zima ze spektaklu Malczewski, będący bazą pierwszej części suity Ze słowem…. Definitywna edycja CD z nową książeczką.
⸜ SBB – Ze słowem biegnę do ciebie (CD), → KULTOWENAGRANIA.pl, dostęp: 3.12.2024.

Jak widać, nie była to jednak definitywna edycja, ponieważ cztery lata później otrzymujemy kolejny remaster, tym razem na hybrydowej płycie SACD.

Dźwięk

Od pierwszych dźwięków przesterowanej gitary, odzywającej się a to w lewym, a to w prawym kanale, słychać iż to niskie i gęste granie. Nie ma w nim za wiele góry, jest raczej osadzona na niskiej średnicy. Perkusja umieszczona w prawej kolumnie, przechodząca na środek dopiero pod koniec trzeciej minuty (2:50), jest ustawiona dość daleko i nie jest zbyt czytelna na górze pasma.

⸜ Z lewej wydanie z roku 2014, japońskiego wydawnictwa Belle Epoque (SHM-CD!), z prawej najnowsza wersja

Każdy, kto zna oryginał wie, iż brzmiało to podobnie, choćby jeżeli winyl był nowy. To nie jest więc kwestia wyboru masteringowca, a próba oddania oryginalnego brzmienia tego nagrania – tak, jak to sobie wymyślili realizatorzy dźwięku i zespół w 1977 roku i jakie były wówczas możliwości techniczne.

Rzeczą, która mnie szczególnie ujęła jest możliwość mocnego pogłośnienia dźwięku bez obawy o to, iż dojdę do miejsca, w którym dźwięk będzie krzykliwy i nieprzyjemny. Dotyczy to zarówno instrumentów, jak i wokali, Te wchodzą dopiero pod koniec szóstej minuty (5:52) tytułowego ˻ 1 ˺ Ze słowem biegnę do ciebie i nie mają w sobie agresji. Są delikatne, w pewnym sensie przypominające sposób śpiewu Johna Wettona z zespołu King Crimson.

Barwy są więc ciepłe i raczej ciemne. Odpowiada mi to i to wyjątkowo. To muzyka „szeroka” dynamicznie i stereoskopowo, co master Damiana Lipińskiego podkreśla. Mam wrażenie, iż delikatnie rozsunął panoramę, co wyszło nagraniom na dobre. Dźwięk na osi odsłuchu jest bowiem nieco zbity, nie jest selektywny. Czytam więc takie ustawienie skrajów panoramy jako próbę nadania wokalom czytelności – bo to one są najważniejsze w wymiarze na wprost.

Generalnie to jest nagranie raczej stłumione i mało w nim informacji o detalach, szczegółach, o fakturach instrumentów. To granie dużymi plamami o bardzo ładnych barwach. Tak brzmi i oryginalny winyl, tak też odbieram nowy remaster. Ten ostatni ma jednak przewagę nad LP w postaci znacznie niższych szumów pod spodem. Mam wrażenie, jakby przez to głębia dźwięku była większa. I kiedy pod koniec drugiej minuty ˻ 2 ˺ Przed premierą mocniej wchodzi gitara z tym charakterystyczny efektem, a przy okazji zostaje rozłożona po kanałach, to jest to ważne, to jest znaczące.

Ale i tak, jak mi się wydaje, najfajniej wypada niski zakres, znacznie lepiej niż na LP. To jest dobre, miękkie, nasycone brzmienie. A kiedy w piątej minucie zaczyna się szybsze granie, to jest ono czytelne i wyraźne. Bez wyraźnej góry, ale – przyjemne. Blachy nie mają dokładnego rysunku, nie są selektywne, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Państwo mogą oczywiście uznać, iż trzeba było dopalić tę część pasma, ale, moim zdaniem, zburzyłoby to równowagę tonalną.

PORÓWNANIE • jeżeli tego właśnie państwu zabraknie w nowym remasterze, to znaczy, iż trzeba sięgnąć po wersję SHM-CD z 2014 roku, jest ona jaśniejsza, blachy są wyeksponowane mocniej, choć nie są przesadzone – to jest dobry remaster.

⸜ Wraz z tą szóstką płyt otrzymaliśmy także drugi box. Tym razem w kolorze czerwonym i bez opisu, o które płyty chodzi – na tylnej ściance widnieją wszystkie dotychczas wydane tytuły; po lewej box na płyty Niemena

Ale też nie tak nasycony, ani nie tak głęboki, jak wersja SACD. Mocniej zaznaczono w nim fazę ataku, bo wyraźniej słychać uderzenie basu i dużego bębna perkusji. Ale też nie ma w nich wypełnienia, które Damian Lipiński wydobył z taśmy „master”. Teraz słychać też, iż perspektywa wszystkich wcześniejszych reedycji na CD, w tym tej japońskiej, jest płytsza i węższa. Damian rozłożył wszystko szerzej i głębiej. Ale przede wszystkim nadał całości mas i wypełnienia. A także, co mnie zaskoczyło, dynamiki. To ostatnie nie jest tak jednoznaczne, kiedy słuchamy jego wersji bez porównania, ponieważ wysokie tony są u niego mocniej wtopione w przekaz. Mogłoby się więc wydawać, iż przez to zgasił wszystko dynamicznie. A tak nie jest – to wersja SHM-CD, a choćby oryginał na PL, wydają się bardziej płaskie.

» Jakość dźwięku: 7/10

»«

˻ V ˺ SBB Memento z banalnym tryptykiem ⸜ 1981/2024

Muzyka

Płyta ta kończy studyjne wydawnictwa oryginalnego SBB. Michał Wilczyński w książeczce nowego wydania pisze:

Wiosną 1979 roku Apostolis Anthimos, mający za sobą kilkumiesięczne załamanie nerwowe ora intensywne półtora roku koncertów i pracy studyjnej, miał dość. Szukał wsparcia i znalazł je w sobie gitarzysty Sławomira Piwowara.

Piwowar, znany z pracy w zespole Aerolit Niemena, dołączył do zespołu, który nagrał płytę Memento z banalnym tryptykiem w kwartecie. Na stronie A znalazły się trzy utwory, a stronę wypełniła pojedyncza, tytułowa suita. Anthymos przypomina sobie, iż atmosfera w czasie nagarniania nie należała do najlepszych i był moment, kiedy po prostu wyszedł ze studia. Wrócił, ale była to pieśń pożegnalna dla SBB.

Wydania

Tym razem nagrania miały miejsce nie w studiu Polskich Nagrań, a w studiu Polskiego Radia Opole, lutym 1980 roku. Reżyserem nagrania był EDWARD SPYRKA, a realizatorami RENATA SZYBKA oraz WŁADYSŁAW GAWROŃSKI. Płyta wyszła 16 lutego 1981 roku. W książeczce z wydania GAD Records czytamy:

Gdy Memento z banalnym tryptykiem ukazało się w 1981 roku, SBB było już historią. Nagrany rok wcześniej album stał się tym samym swoistym podsumowaniem dekady, w której zespół szukał, burzył, budował i podbijał całą Europę swoim spojrzeniem na rock progresywny. Piąty album zespołu w katalogu Polskich Nagrań był swoistą klamrą – z jednej strony pokazywał nowe fascynacje muzyków (elementy fusion w Strategii pulsu, gitarowe popisy Sławomira Piwowara w Trójkącie radości), z drugiej podsumowywał w tytułowej suicie progresywne poszukiwania lidera: jest tu miejsce i na monumentalną introdukcję, i senne tematy w stylu Pink Floyd, i brawurową solówkę gitarową Apostolisa Antymosa, a choćby elementy country!
⸜ za: SBB – Memento z banalnym tryptykiem (CD), → KULTOWENAGRANIA.pl, dostęp: 3.12.2024.

Płyta oryginalnie ukazała się na winylu oraz kasecie magnetofonowej; ta ostatnia miała zmienioną okładkę.

Pierwsza cyfrowa reedycja to dopiero rok 1998 i, niestety, zmieniona okładka. Za remaster odpowiedzialny był Krzysztof Kuraszkiewicz, podobnie jak wszystkich poprzednich tytułów z tej serii. Kolejne reedycje to lata 2004 („Klub płytowy Yesterday”, nr 9, Polskie Nagrania) i 2005 (Metal Mind Productions). W 2020 ujrzała światło dzienne wersja GAD Records, na której znalazły się trzy dodatkowe utwory, dwa koncertowe oraz demo tytułowego Memento…

Dźwięk

Płyty SBB nie są specjalnie dynamiczne. Nie wiem, czy się nie narażam, ale ta to słyszę. Jest to jeden z moich ulubionych zespołów, nie jest to więc krytyka dla krytyki, a trzeźwa – jak mi się wydaje – ocena sytuacji. Nie inaczej jest w przypadku płyty Memento z banalnym tryptykiem. Chodzi, najwyraźniej, o mocną kompresję na etapie nagrania. I perkusja, i gitary w ˻ 1 ˺ Moja ziemio wyśniona, utworze otwierającym ten album, są dość płaskie dynamicznie, zresztą podobnie, jak i wokal Skrzeka. Dlatego też wyciągnięcie z tego czegoś więcej niż znamy z LP, albo z poprzednich remasterów jest naprawdę trudne. Bardzo dobry był pod tym względem remaster GAD Records z 2020 roku, ten też jest fajny. Wnosi do dźwięku masę i gęstość, cechy wyróżniające remastery Damiana Lipińskiego od wszystkich innych. Ale nie podbicie basu, a wydobycie z taśmy nasycenia gęstości. I dopiero one, dopiero informacje o instrumentach budują tutaj masę.

Pięknie, znakomicie zabrzmiał ˻ 2 ˺ Trójkąt radości z gitarą klasyczną, grającą w stylu flamenco: otwarty, czytelny, selektywny, z szeroko rozłożonymi nasyconymi syntezatorami! Wszystko to, co napisałem wyżej o dynamice na płytach SBB w tym przypadku wydaje się unieważnione. I ten miękki bas, uderzający, jak by pokazywał upływ czasu – on też ma tu ładną, gęstą barwę, ale jest też czytelny. Wchodzące w 4:30, czyli w drugiej części utworu, syntezatory są równie mocne i gęste. Świetnie brzmi, rozłożona w przeciwfazie, gitara. To jeden z lepiej nagranych utworów tego zespołu, co w wersji na SACD świetnie zostało pokazane.

Wraz ze ˻ 3 ˺ Strategią pulsu wracamy do nieco konturowego, dopalonego na niskiej średnicy, grania. Ale blachy są tu mocniejsze, wyraźniejsze, a przez to czytelniejsze. Także gitara elektryczna jest bardziej kąśliwa. W tej estetyce pozostaniemy również w tytułowym ˻ 4 ˺ Memento z banalnym tryptykiem. Podobnie, jak na oryginalnym winylu, tak i tutaj słychać coś w rodzaju „konturu”, który wycina środek pasma, eksponując jego skraje.

Remaster na SACD nie dochodzi do miejsca, w którym byłoby to nieprzyjemne, bo to bardzo miękkie i ładne brzmienie. Ale też od razu słyszymy korektę o której mówię. Wokal Skrzeka jest ciemny i raczej dalej w scenie niż bliżej. Ale jest czytelny, co jest naprawdę dobre. I nie ma w nim cienia rozjaśnienia głosek syczących. Dopiero w 3:40 kiedy mamy spiętrzenie dźwięku i niemal krzyk wokalisty, mocno dowalona kompresja przy nagraniu spłaszcza całość.

» Jakość dźwięku: 6-7/10

»«

˻ VI ˺ KOMBI Nowy rozdział ⸜ 1984/2024

Muzyka

Nowy rozdział był trzecim studyjnym albumem zespołu Kombi, nagranym w 1983, a wydanym w 1984 roku nakładem wytwórni Polskie Nagrania „Muza”. Album ten był niesamowitym sukcesem. Dzięki niemu zespół wystąpił na XXI KFPP w Opolu, gdzie otrzymał nagrodę publiczności i – jak zaznacza Wikipedia – wielokrotnie bisował.

Zaznaczył on także zmianę w instrumentarium. od dzisiaj muzyka Kombi miała być oparta w większej mierze na syntezatorach i miała się już mniejszym stopniu kojarzyć z muzyką rockową, z której zespół wyrósł. Czytamy:

Klawiszowiec i lider Sławomir Łosowski wykorzystał po raz pierwszy komputer Commodore 64 z oprogramowaniem sekwencera MIDI, nowe syntezatory (Prophet-5, Multimoog) oraz automat perkusyjny Roland TR-808. Nowy perkusista, na miejsce Jana Pluty – Jerzy Piotrowski zagrał na elektronicznej perkusji Simmons SDS-V.
⸜ Hasło: ‘Nowy rozdział (album Kombi)’ w: Wikipedia, → pl.WIKIPEDIA.org, dostęp: 3.12.2024.

Nowe podejście przełożyło się na bardziej melodyjne utwory, a także hity grane przez obydwie inkarnacje zespołu, prowadzony przez Grzegorza Skawińskiego i Waldemara Tkaczyka Kombii oraz Kombi Łosowski założyciela grupy, Sławomira Łosowskiego. Pochodzą z niej takie przeboje, jak Słodkiego miłego życia, Nie ma zysku i Kochać cię – za późno.

Nagranie i wydania

Materiał na płytę nagrano w tym samym studio, co Ze słowem... SBB, to jest w Studio 12 Polskich Nagrań. Sesje miały miejsce w dniach 2-16 maja, była to więc bardzo krótka „wizyta studyjna”. Na reedycji SACD znalazło się także dodatkowe nagranie, anglojęzyczna wersja Kochać cię – za późno, z wokalem dogranym w 1994 roku. Reżyserem nagrania był WITOLD TRENKLER, a operatorem dźwięku HALINA JASTRZĘBSKA-MARCISZEWSKA. Przypomnijmy, iż Trenkler kojarzony był raczej z nagraniami muzyki jazzowej – spod jego ręki wyszła, na przykład, płyta Extra Ball Go Ahead. Z kolei Jastrzębska nagrywała i jazz z serii „POlish Jazz”, i muzykę zespołu Breakout, i popularną.

Album został wydany przez Polskie Nagrania „Muza” na płycie winylowej (SX 2164) oraz kasecie magnetofonowej; co ciekawe, kaseta miała oryginalną okładkę ze zdjęciem Andrzeja Tyszko. Pierwsza reedycja cyfrowa została wydana w 2005 roku, ale od razu w postaci mini LP. Ciekawe, ale nie była to część serii „Klub płytowy Yesterday”. Warner Music Poland, wówczas już właściciel Polskich Nagrań, wydał ją jeszcze tylko raz, w roku 2017. Na żadnym z nich nie naniesiono nazwiska osoby odpowiedzialnej za remaster. Wersja SACD jest więc dopiero trzecim wydawnictwem cyfrowym z tym materiałem. Biorąc pod uwagę popularność płyty, aż trudno w to uwierzyć…

Dźwięk

Przyzwyczajeni do ciepłego i ciemnego brzmienia remasterów Damiana Lipińskiego zostaniemy przez Kombi zaskoczeni. To jest stylistyka muzyczna, od której rozpoczynał on pracę w charakterze masteringowca, ze wskazaniem na płyty Savage’a, ma więc do niej stosunek osobisty. Co słychać. Brzmienie Nowego rozdziału jest mocne, jasne, zadziorne. Takie, jakie zapamiętałem z dyskotek, na które chodziłem w latach 80.

Ale jest też zagęszczone. To nie jest płaska „blaszka”, a całkiem głęboki „dywan”. Ma też szeroką panoramę, bo kiedy w drugiej minucie ˻ 2 ˺ Nie poddawaj się odzywają się skrajnie w kanałach „kosmiczne” dźwięki syntezatora, to są one naprawdę szeroko. Otwierają tym samym cały przekaz. Trzeba jednak wiedzieć, iż najważniejsze dzieje się i tak na osi. Elektroniczna perkusja, bas i wokal są lekko od nas oddalone i niemal monofoniczne. Przestrzeń budowana jest przez syntezatory i rozsunięte w lewo „cykanie” perkusji. W ˻ 3 ˺ Nie ma zysku wokal jest przepuszczony przez efekt kreujący przeciwfazę, co wypełnia panoramę.

Jak mówiłem, to jest raczej lekkie, jasne granie. Ale w rozpoczynający Nie ma zysku bas ma trochę niższych składowych, przez co schodząc niżej pokazuje masę. Jego średni zakres jest z kolei dość szczupły. Mocniej też słychać „stopę” perkusji w ˻ 4 ˺ Srebrnym talizmanie. Tam też odzywa się gitara Skawińskiego w sposób, który zostanie z nim i z nami do dziś. To nieco ciepłe brzmienie na średnim przesterze, bardzo melodyjne. Gitara ma tu ładny oddech i jest głęboka.

⸜ Wersja Polskich Nagrań mini LP z 2005 roku (po lewej) i współczesna

Najważniejszym utworem na tej płycie, jak i jednym z ważniejszych w całej twórczości Kombi, jest ˻ 7 ˺ Słodkiego miłego życia. Jasny wokal został przez Damiana utrzymany i specyficzny efekt, który został nań nałożony jest czytelny. To nie jest jakaś głęboka barwowo produkcja, nie ma więc i tutaj szczególnie wyraźnych różnic. Ale całość jest rytmiczna, melodyjna i brzmi bardzo dobrze.

Drugim hitem tej płyty jest ˻ 9 ˺ Kochać cię za późno. Utwór ten został pokazany podobnie, jak w Słodkiego…, choć ze zmianami wynikającymi z produkcji. Wokal ma tu mocny, choć wcale nie za długi, pogłos gasnący w prawym kanale i ma też ciemniejszą barwę. Barwa jest też nieco lżejsza niż wcześniej.

PORÓWNANIE • Pierwszy remaster tej płyty, który ukazał się na CD, w 2005 roku, ma zupełnie inaczej ustawioną barwę. To jest niskie, gęste granie, które Damian Lipiński wybiera przy remasterach, poza Kombi. Jest mocno nasycony niski środek pasma i średni bas. I to jest fajne. Ale też część pasma jest mocno skompresowana, przez co wyższa średnica, jak w Kochać cię…, jest dobita i nie do końca przyjemna. Podobnie i sybilanty w Słodkiego…, w wersji z 2005 roku niezbyt przyjemne. Niby nie są jakoś szczególnie mocne, a jednak mają tendencję do twardego uderzenia, do rozjaśnienia całości.

I tak tę wersję odbieram, jak fajne wyjście w kierunku ciężaru, większego choćby niż na oryginalnym tłoczeniu LP, ale też z wyraźnym „konturowaniem”. Jest więcej dołu i góry, a środek pasma jest trochę zbyt twardy. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem wersję na SACD wydała mi się zbyt lekka, zbyt jasna. Po porównaniu jej z pierwszym wydaniem cyfrowym oraz z oryginalnym na LP usłyszałem jednak i to, iż tak, taka jest, ale jednocześnie jest ona bardzo przyjemna w odsłuchu. Jakaś taka aksamitna i nieprzekraczająca granic dobrego smaku. Mimo że, jak mówię, lżejsza tonalnie.

» Jakość dźwięku: 7-8/10
»«
JAK SŁUCHALIŚMY • Odsłuch został przeprowadzony w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Płyty odtwarzane były na odtwarzaczu SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition, a płyty LP na gramofonie Rega P8 z przedwzmacniaczem RCM Audio. Sygnał przesyłany był do lampowego przedwzmacniacza liniowego Ayon Audio Spheris III i wreszcie do wzmacniacza mocy Soulution 710 oraz kolumn Harbeth M40.1. Okablowanie – Crystal Cable Absolute Dream, Siltech Triple Crown, z zasilaniem Siltech, Acoustic Revive i Acrolink.

POLSKIENAGRANIA.com.pl

tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”

«●»

⸜ Box na płyty SBB ma mniejsze rozmiary niż dwa dotychczasowe – mieści tylko pięć płyt • zdj. mat. pras. Polskich Nagrań
» Post Srciptum

Z ostatniej chwili: EMPiK oraz Polskie Nagrania wprowadziły dzisiaj do sprzedaży specjalny box, tylko na płyty grupy SBB. Mieści on pięć tytułów i ma kolor amarantowy (buraczkowy). Najwyraźniej to komplet płyt tej formacji, jakie wydawca zamyślił dla tej serii. Na swojej stronie internetowej pisze:

Limitowany kolekcjonerski box z 5 płytami SBB z kolekcji Polskie Nagrania Calatogue Selections SACD Hybrid. W zestawie znajdują się następujące albumy:
1. SBB
2. Nowy horyzont
3. Pamięć
4. Ze słowem biegnę do Ciebie
5. Memento z banalnym tryptykiem
SBB – kolekcjonerski box z płytami SACD, → POLSKIENAGRANIA.com.pl, dostęp 13.12.2024.

W EMPIK-u możemy kupić go wraz z płytami, za 366,99 zł, a w Polskich nagraniach zarówno w komplecie z płytami, jak i sam, zapłacimy wówczas 59,49 zł. WP

«●»

Idź do oryginalnego materiału