Zupełnie obcy ludzie decydują się na spotkanie. Nie szukają trwałego związku, tylko sposobu na zaspokojenie swoich "zwierzęcych" pragnień. Dla jednego z nich może to być niezobowiązujący seks, a dla drugiego, coś innego, coś o wiele bardziej dzikiego. Początek ich relacji, to wykalkulowana gra pozorów. Obserwujemy kogoś, kto ma aspirację, by rządzić, i kogoś, kto ma rzeczywistą kontrolę. Ale czy na pewno?
O najnowszym filmie J.T. Mollner przed seansem najlepiej nic nie wiedzieć. Co, w takim razie, powinienem o takim filmie napisać? Nic? Ale ja bardzo chcę coś napisać. Strange Darling to perfekcyjnie przemyślany zlepek filmowych klisz. Reżyser atakuje nasze zmysły stereotypami, które, jak to one mają w zwyczaju, bezmyślnie podążają utartymi ścieżkami. Celowo komplikuje narrację, burząc chronologię opowiadanej historii, po to tylko, aby widz mógł ze swoimi przyzwyczajeniami pozostać jak najdłużej.
Kim jest drapieżnik, a kim jego ofiara? Przewijające się przed naszymi oczami obrazy, wspomagane treścią, celowo prowadzą nas na znaczeniowe manowce. Reżyser analizuje stereotypowe myślenie widzów na dwóch płaszczyznach. Pierwsza odnosi się do samych widzów. Podstawą jest zderzenie nas z ogranymi kliszami kina popularnego. W głowie widzów tworzy się znaczenie, którego nie poddajemy w wątpliwość, bo przecież to wszystko już kiedyś widzieliśmy. o ile choćby nie takie same, to bliźniaczo podobne. Posłusznie, pod wodzą reżysera podążamy z punktu A do B, a stamtąd do C - bo przecież to logiczne. Co jednak, gdy po C nie ma D, tylko od razu, przykładowo, H?
Podobna sytuacja ma miejsce z postaciami wewnątrz filmu. One również muszą zmierzyć się z własnym, stereotypowym myśleniem. Główni bohaterowie, podobnie jak my, tkwią w światopoglądowych bańkach. Dlaczego by nie mieli? Przecież do tej pory zawsze to się sprawdzało. No właśnie, czy zawsze? W ostatniej (wyśmienitej) bardzo długiej scenie w filmie, drapieżca uzmysławia sobie, iż zbyt wielka pewność siebie nigdy nie popłaca. Jego zdziwiony wzrok rozprasza ułudę kontroli nad swoim życiem jaką wydawało mu się, iż posiada - majstersztyk, szczególnie aktorski.
Strange Darling, to kubeł wody wylany na piewców równości i krytyków uprzywilejowania wybranych grup społecznych. Niezadowolonych z filmu będzie jednak więcej. Jak można tak pokazywać kobiety? Dlaczego tak zachowują się mężczyźni? Co z tą nielinearną narracją? I o czym w ogóle był ten film? J.T. Mollner drażni widza, szturcha, podszczypuje. Robi to jednak nie bez powodu. Pragnie zmienić nasze postrzeganie rzeczy i w tym osiąga sukces, choćby o ile tylko na czas trwania seansu.