Południowa Afryka z silną reprezentacją.
Swoją muzykę określa mianem „future getto funk”. Tak uknuta definicja to bardzo trafne obserwacje. Bo utwory zdecydowanie mają potencjał do przebojowości, ale jednocześnie odznaczają się brutalnością i licznymi eksperymentami. Współpracę w przeszłości choćby z Die Antwoord czy innymi bardziej undergroundowymi zawodnikami z RPA kształtowały powoli formę, która stopniowo tworzyła znakomitej jakości produkty muzyczne.
Ważnymi okazały się również inspiracje z własnych korzeni, które twórczynie doprowadziły choćby do wdrażania w rapowo-soulowe kompozycje akcentów kwaito czy afrobeatów. Ten kocioł gatunkowy ukształtował zupełnie unikatową formę wyrażania siebie w muzyce. Zarówno rap, jak i wokalne fragmenty na afrortapowych odskokach sprawdzają się świetnie.
Podobnie jak w przypadku przywoływanych Die Antwoord, Moonchild Sanelly odznacza się tą charakterystyczną dla afrykańskiego rapu dawką przekoloryzowania, co widoczne zarówno w klipach, jak i samej muzyce. Momentami bardzo słodkiej, powtarzalnej i stopniowo rozwijanej na prostym pulsie („Gwara Gwara”), aby zaraz zaatakować niespodziewaną zmianą rytmu czy niecodziennym dropem elektronicznym.
Mimo perfekcyjnie zrealizowanych, ubarwionych po brzegi detalami klipów, mimo tego dokładnego wykonu w każdym fragmencie muzyki artystki, podskórnie czuć tu jakiś uliczny brud, a choćby agresję w rapowanych frazach, przez co krążek nie powinien być odbierany w kategoriach produktu z fokusem na łatwy zarobek.
Urzeka płynność flow poruszającego się swobodnie zarówno po typowych afrobeatach, jak i drum’n’bassach („Sweet & Savage”), bardziej relaksacyjnych fragmentach („Falling”) czy trapach wspartych o etniczne perkusjonalia („I Love People”) .
Moonchild Sanelly odebrać nie można bez wątpienia dwóch rzeczy. Po pierwsze doskonałego poczucia rytmu, po drugie brzmieniowej sumienności i konsekwencji, która sprawia, iż eksperymenty idą w parze z doświadczonym stylem.
Profil na BandCamp »Profil na Facebooku »
Transgressive Records 2025