Lubicie horrory? Mnie zdarza się je czytać, oglądać niekoniecznie. Chociaż kilka dobrych, opartych o psychikę człowieka obejrzałam, w tym cudowną wizualnie "Osadę". A wspominam ją nie bez przyczyny.
Pewnie zauważyliście, iż czasem lubię się bać w trakcie czytania, to dlatego kocham prozę Jonathana Carrolla, ale nie jestem pewna, czy chciałabym oglądać filmy na motywach jego powieści.
"Dewolucja" Maxa Brooksa to właśnie jeden z tych tekstów, które przeczytałam z wypiekami na twarzy, ale oglądać bym nie chciała.
Książka ma charakter dziennikarskiego śledztwa. W środku lasu znajduje się niewielka osada zamieszkała przez ludzi, którzy uciekli od zgiełku miasta w dzicz ( tak w Osadzie był podobny motyw).
Nie są jednak odcięci od świata, wręcz przeciwnie, szybki Internet pozwala im pracować zdalnie, zamawiać jedzenie, robić zakupy, wzywać fachowców od prądu, wody i wszystkiego, co mogłoby się popsuć.
I nagle po erupcji wulkanu wieś zostaje odcięta od świata zewnętrznego, a potem dochodzi do zagłady małej społeczności. Jak do tego doszło? Kto lub co stoi za masakrą?
Trochę swiatła na tajemnicę rzuca dziennik jednej z mieszkanek.
To ona charakteryzuje mieszkańców, analizuje zmiany w ich zachowaniu. Pokazuje też jak zmienia się sama narratorka.
Powieść trzyma w napięciu, pokazuje jak pod wplywem zagrożenia zmienia się ludzkie zachowanie i psychika.
Ogromnym atutem jest także język. Bogate, plastyczne opisy natury pozwalają wyobraźni zadziałać. Podobnie jest z opisami emocji i stanów psychicznych.
Polecam!
Recenzja powstała przy współpracy z wydawnictwem Zysk i S-ka.
https://sklep.zysk.com.pl/dewolucja-relacja-z-pierwszej-reki-o-masakrze-dokonanej-przez-sasquatche-nieopodal-gory-rainier.html