Debiut kanadyjskiej formacji Lycanthro z 2021r wciąż miło wspominam. To kawał soczystego heavy metalu, który pokazywałem mieszankę patentów running Wild, jag panzer, czy judas priest. Czerpali dużo z lat 80. Teraz po 4 latach przyszedł czas na drugi album. "Remnants od rapture" ukazał się 23 maja i niestety band zalicza spadek formy.
Okładka kiczowata i wręcz odstrasza. Samo brzmienie solidne, ale nie powala na kolana. To tylko solidna robota. W zespole doszło do zmian personalnych względem debiutu. Najpierw w 2023r do zespołu dołączył perkusista Kyle summers, a potem w 2024r basista Everett Mayhew. Niby band grać potrafi i stać ich na świetne utwory to zabrakło pomysłów na cały materiał i nie ma już tej pomysłowości i zadziorności co na debiucie.
Początek płyty jest bardzo obiecujący. Jest pełen energii i przebojowy "Iris". Mocne wejście. Moje serce skradł "far Beyond the walls", w którym słychać dobitnie wpływy running Wild. Wystarczy w słuchać się w motorykę i partie gitarowe. Tutaj klasę pokazuje duet gitarowy Stout/Delbridge. Jest pazur, świeżość i pomysłowość. Dalej jest trochę nijaki "cry Silver"., w którym więcej hard rocka. Potem znów dawka średniego heavy metalu i dopiero " Night of the parasite" zachwyca dynamiką i przebojowym charakterem. To kolejny dobry moment na płycie. Jest energia i pomysł. Szkoda, iż zabrakło pomysłów na cały album.
Debiut Lycanthro był udany i zagrany z pomysłem. Tutaj niestety dostajemy słabszy materiał, który za wiele nie ma do zaoferowania. Kilka przebłysków to za mało by siać zniszczenie.
Ocena 5.5/10