Kruk – recenzja filmu. Mroczna bajeczka

popkulturowcy.pl 3 tygodni temu

Mroczna baśń o rozłączonych przez śmierć zakochanych – takie zdanie mogłoby opisywać nowego Kruka. Remake kultowego filmu z 1994 roku nie wyglądał obiecująco już od chwili udostępnienia pierwszych zdjęć promocyjnych. Obawy najbardziej dotyczyły wyglądu postaci Erica Dravena, która wydawała się zbyt przerysowany w porównaniu z oryginałem. Po obejrzeniu horroru można stwierdzić, iż jego makijaż to jeden z mniejszych problemów, jakie zobaczymy na ekranie.

Eric i Shelly to prawdziwe bratnie dusze, które poznają się w kiepskim momencie swojego życia. Mają swoje za uszami, ale nie stoi im to na przeszkodzie, by zakochać się po raz pierwszy w życiu. Mroczna przeszłość dziewczyny rozłącza jednak parę idealnie dopasowaną przez samego Boga. Brutalnie zamordowani przez potężnego człowieka samego Diabła, wydają się być już na prostej drodze do piekła. Szansę na pomszczenie siebie i ukochanej dostaje Eric. Podczas wykonywania zadania, odkrywa skrywaną przez Shelly przeszłość, o której wolałby nie wiedzieć. Jego czas na Ziemi coraz bardziej się kurczy, a krwawa zemsta musi nadejść.

Fabuła oryginalnego filmu jest dosyć prosta: Brandon Lee wciela się w mściciela, którego głównym celem jest wendeta na zabójcach swoich i narzeczonej. W Kruku z 2024 roku Bill Skarsgård gra mężczyznę, który nie potrafi przez długi czas odnaleźć się w całej sytuacji. Stopniowo tropi sprawców i odkrywa elementy układanki. Wszystko odbywa się powoli, a do prawdziwej akcji dochodzi, kiedy dostaje ostatnią szansę. Między scenami słabych morderstw próbuje znaleźć ślady martwej ukochanej w rzeczach z nią związanych.

W postaci Erica mamy dostrzec wrażliwe dziecko z trudną przeszłością. Pojawienie się Shelly w jego życiu zdaje się najlepszym, co go spotkało. Nic dziwnego, iż jest gotowy zrobić dla niej dosłownie wszystko. Twórcy rozbudowują jego charakter, żeby można było z nim sympatyzować. Szkoda, iż postawiono na charakteryzację inspirowaną Jokerem z Legionu samobójców. Eric nie wygląda na groźnego, a makijaż powoduje, iż wygląda jak jakiś mroczny klaun.

materiały promocyjne Lionsgate

Fabularnie cierpią także wątki poboczne. kilka wiadomo o głównym złoczyńcy. Podane zostają jakieś szczątkowe informacje, które mają być wystarczające. Jego pracownicy istnieją w filmie tylko po to, żeby zabijać i zostać zabitym. Przeszłość głównej pary (przedstawiana we wspomnieniach) nie ma szczególnego znaczenia. I nie zostaje wyjaśniona w żaden sposób. Odbiorca najwyraźniej ma sam się domyśleć.

Według mnie Kruk to przede wszystkim opowieść o miłości. Z tym też jest problem w tym filmie. Chemia między aktorami jest odczuwalna, ale nie potrafię uwierzyć w uczucie między ich postaciami. Eric wiele razy zarzeka się, iż kocha Shelly. Niektóre sceny miłosne widzimy po kilka razy, jakby miały potwierdzić nieśmiertelną miłość tragicznych kochanków. Ich związek przypomina iluzję idealnej relacji. Marzenie zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Finał także nie powoduje zmiany odczuć, a niestety jeszcze bardziej widza w nich utwierdza. Wracając do filmu z 1994 roku, tam nie ma cienia wątpliwości co do relacji romantycznej. Brandon Lee samymi gestami okazuje umiłowanie zmarłej ukochanej.

materiały promocyjne Lionsgate

Kruk jest niezwykle ciemną produkcją. W czasie seansu można odnieść wrażenie, iż ekipa odpowiedzialna za ostatnie sezony Gry o tron czy Rodu Smoka odpowiadała także za ten projekt. Może taki był zamiar, aby dodać filmowi aury mrocznej i tajemniczej. Finalnie wyszło po prostu brzydko.

Bill Skarsgård i FKA Twigs są poprawni w rolach przeklętych zakochanych. Tragiczna baśń ich postaci staje się nieambitną, mroczną bajeczką. Czekanie ponad 100 minut na jakąkolwiek ciekawą akcję to zdecydowanie za dużo. Niech era remake’ów się skończy, bo z każdym jest coraz gorzej. Kruk nie jest wyjątkiem i wiele mu brakuje do dobrego filmu.


Źródło obrazka głównego: materiały promocyjne Lionsgate

Idź do oryginalnego materiału