Czasy, kiedy Zara kojarzyła się wyłącznie z modą, minęły. Teraz hiszpańska marka postanowiła zaskoczyć klientów czymś wyjątkowym - kolekcją kamieni. I nie, to nie jest żart.
Kamień ze sznurkiem - luksusowa blokada do drzwi
Na stronie internetowej Zary pojawił się produkt, który momentalnie stał się viralem i memem. Mowa o "ekskluzywnej" blokadzie do drzwi, która w rzeczywistości jest... kamieniem przywiązanym sznurkiem z liści palmowych. Cena? Bagatela 129 złotych.

Producent zadbał o "szczegółowy" opis produktu, informując nas dokładnie o składzie: 95% kamienia i 5% liści palmowych. Gdyby ktoś się zastanawiał, kamień waży 1,622 kg i został sprowadzony prosto z Indonezji. Bo najwyraźniej polskie kamienie nie spełniają standardów jakościowych Zary.
Kamienny sześcian - podpórka do książek dla wymagających
Ale to nie koniec kamiennych innowacji. Zara poszła za ciosem i wprowadziła do oferty kolejny "must have" - podpórkę do książek w formie kamiennego sześcianu. Ten 10-centymetrowy klocek, również sprowadzany z Indonezji, kosztuje 149 złotych.
Ekologiczna hipokryzja
Podczas gdy świat walczy ze zmianami klimatycznymi, a konsumenci są namawiani do świadomych wyborów zakupowych, Zara transportuje kamienie przez pół świata. Transport morski generuje ogromne ilości gazów cieplarnianych, a statki zawijające do portów UE odpowiadają za około 18% światowej emisji CO2 pochodzącej z żeglugi.
Media społecznościowe natychmiast zareagowały na te osobliwe produkty. Inne firmy chcą podpiąć się pod popularność kamienia z Zary, a użytkownicy prześcigają się w pomysłach na alternatywne zastosowania kamiennego sześcianu - od kostki Rubika w wersji demo po klocek z Minecrafta. Niektórzy sugerują nawet, iż przy tej cenie można zbudować ścianę z kamiennych podpórek - metr kwadratowy za jedyne 15 000 złotych.
Absurd czy biznesowy spryt?
Jaki jest powód wprowadzenia kamieni do sprzedaży? Niekoniecznie może tu chodzić o pieniądze. Bardzo prawdopodobne, iż jest to tylko dziwny sposób na reklamę. I tu trzeba przyznać, iż pomysł sprawdził się świetnie. Liczba portali, które opisały kamienne innowacje Zary, popularność TikToków i memów na ten temat, a także zaangażowanie innych marek w dyskusję, przyniosły firmie rozgłos warty znacznie więcej niż przychody ze sprzedaży kamieni. To klasyczny przykład strategii marketingu wirusowego - im bardziej absurdalny produkt, tym większa szansa na viral.
Paradoksalnie, nasza zbiorowa drwina z kamienia za 129 złotych może być dokładnie tym, na co liczyli marketingowcy Zary. W końcu wielu twierdzi, iż nie ma czegoś takiego jak zła reklama, a dzięki tej akcji o marce mówią wszyscy - od influencerów po tradycyjne media. To pokazuje nie tylko, jak daleko zaszliśmy w kreowaniu sztucznych potrzeb konsumenckich, ale także jak sprytnie duże marki potrafią wykorzystać mechanizm zbiorowego oburzenia do własnych celów marketingowych.