Jeśli mama nie będzie z nami mieszkać, biorę rozwód! I wzięła
Jeśli nie pozwolisz mojej matce zamieszkać z nami żądam rozwodu: i żądała
Mężczyzna, który przysięga ci miłość i wierność, może stać się obcy w jednej chwili. Zwłaszcza gdy stawia cię przed wyborem zachować rodzinę albo ratować się przed całkowitą zagładą. Przeszłam przez to.
Kiedy wyszłam za Romana, nie mieliśmy własnego mieszkania. Żyliśmy razem z jego rodzicami. Dwie ciasne, ale znośne klitki. Aż pewnego dnia jego ojczym wrócił do domu i zastał teściową swoją żonę z kochankiem. Młodszym, bezczelnym, z miną zbawcy. Szepnął jej o nowych horyzontach i górach złota. Ale postawił warunek:
Sprzedaj mieszkanie. Wyprowadzamy się do innego miasta. Zaczniemy nowe życie.
Próbowałam otworzyć oczy Elżbiecie Kowalskiej:
Oszuka panią. Zostaniecie bez dachu nad głową.
Ale ona tylko skrzywiła się jak obrażona królowa:
Po prostu jesteście zazdrośni. Nie wtrącajcie się.
Tydzień później stałam na ulicy z dzieckiem na ręku. Mieszkanie sprzedane, my wyrzuceni. Roman harował na dwóch etatach, ja byłam na urlopie macierzyńskim i pisałam prace na zlecenie po nocach. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, ale walczyliśmy dla przyszłości.
Chcieliśmy wziąć kredyt hipoteczny, ale los zmiłował się: zmarła moja ciotka, samotna, bez dzieci. W testamencie zostawiła mi mieszkanie w innym mieście. Przestronne, jasne, z oknami na podwórko. Za oszczędności przeznaczone na wkład własny zrobiliśmy remont. Po raz pierwszy od dawna odetchnęłam.
Ale spokój nie trwał długo.
Pewnego wieczoru, gdy zmywałam naczynia po kolacji, ktoś zapukał do drzwi. Na progu stała Elżbieta Kowalska. Twarz spuchnięta od płaczu, oczy jak u zbitego psa.
Córeczko synu wyrzucił mnie Wszystko stracone. Został mi tylko walizka. Pomóżcie
Wymieniliśmy z Romanem spojrzenia. Zobaczyłam, jak mięknie mu serce. Wziął ją za ramiona, posadził w kuchni, nalał herbaty. A ja stałam tam, czując tylko tępy ból, pulsujący gdzieś w środku. Wiedziałam, iż ją ostrzegałam, prosiłam, żeby nie robiła głupstw. Ale nie tylko nie posłuchała wyrzuciła nas z dzieckiem, gdy jeszcze było dobrze.
Roman popatrzył na mnie:
Nie da rady sama. Nie możemy jej zostawić. To moja matka.
Zaciśnięte usta ledwo przepuściły słowa:
Wyrzuciła nas jak śmieci. A teraz chcesz ją tu wpuścić? Do tego mieszkania? Gdzie wreszcie zaczęliśmy oddychać?
Elżbieta Kowalska nie milczała:
Synu, nie mogę spać na ulicy Pomóż Zrozumiałam, nie będę więcej
I wtedy padło to, co rozcięło mnie na pół:
jeżeli nie zgodzisz się, żeby mama z nami została biorę rozwód.
Przez chwilę świat zniknął. Odpowiedziałam spokojnie, choć serce krwawiło: Więc rozwód to jedyne wyjście, bo nie będę żyć z kimś, kto stawia warunki naszej miłości.













