Na HBO Max powróciła „Julia”, a pierwsze trzy odcinki 2. sezonu to istna bajka we francuskim wydaniu. Daniel Goldfarb i Christopher Keyser, twórcy serialu, opowiadają nam o kulisach zdjęć w Paryżu i na południu Francji.
W tym tygodniu z 2. sezonem wróciła „Julia„, komediodramat HBO Max o życiu Julii Child (Sarah Lancashire), gospodyni legendarnego programu kulinarnego „The French Chef” z lat 60. Z okazji premiery Serialowa spotkała się na Zoomie z twórcą „Julii” Danielem Goldfarbem i showrunnerem Christopherem Keyserem.
Julia sezon 2 – jak powstawał serial HBO Max we Francji
Zanim „Julia” przeniesie się z powrotem do Bostonu, w 2. sezonie serialu mamy okazję spędzić trzy odcinki we Francji z tytułową bohaterką, jej mężem Paulem (David Hyde Pierce), Simcą (Isabella Rossellini) i innymi bohaterami – zarówno tymi dobrze nam znanymi, jak i zupełnie nowymi. Zdjęcia powstawały w Prowansji, Nicei, Cannes, Antibes – i okolicach tych miast – a także w Paryżu. Całość sprawia bardzo wakacyjne wrażenie i jak zapewnił mnie Daniel Goldfarb, na planie „głównie było cudownie”.
— To znaczy, głównie było cudownie. Wiesz, od początku marzyliśmy o tym, żeby pojechać do Francji. Francja była ogromną częścią życia Julii i Paula, a Julia naprawdę zakochała się w jedzeniu i zakochała się w tym kraju. Dlatego zawsze wiedzieliśmy, iż to część historii. A potem, wiesz, mogliśmy nakręcić Francję w wersji Julii, która nie jest turystką, ale jest zamożna i lubi pyszne jedzenie, piękne targi, piękne rzeczy, piękne hotele i piękne zamki. Było bardzo miło. Wiesz, naprawdę pięknie było tam być. Dla nas wszystkich, którzy poznaliśmy się w 1. sezonie – kiedy to nosiliśmy maski, bo był COVID – przebywanie nagle razem w hotelu w Cannes było czymś magicznym.
Choć Francja na ekranie – i w pamięci twórców – wygląda idyllicznie, Goldfarb przyznał, iż nie brakowało wyzwań, bo zdjęcia kręcono przez kilka tygodni latem podczas fali upałów, a klimatyzacji w historycznym budynku w Europie nie uświadczysz (z czym miała problem także główna bohaterka „Emily w Paryżu” – o czym nie omieszkałam wspomnieć twórcy „Julii”, który zareagował na tę uwagę atakiem śmiechu).
— To powiedziawszy, codziennie było 110 stopni [43 stopnie Celsjusza], to była COVID-owa stolica świata, a cykady były niewiarygodnie głośne. Mieliśmy więc problemy, z którymi musieliśmy jakoś pracować. I wiesz, zamek, w którym kręciliśmy, jest wspaniały, ale była nieznośna fala upałów, a w zamku nie było klimatyzacji. Więc kiedy się na to patrzy, to wygląda po prostu idyllicznie. I w mojej pamięci to jest taka sama idylla. Ale były rzeczy, które musieliśmy przezwyciężyć i wciąż pracować, kiedy tam byliśmy.
Julia sezon 2 – twórcy o kręceniu serialu w Paryżu
Jeśli kojarzycie przynajmniej niektóre miejscówki z „Julii” – a tak się składa, iż ja kojarzę hotel Plaza Athénée w Paryżu, ponieważ HBO organizowało tam eventy dla mediów i przeprowadziłam tam swego czasu wywiady z ekipą „Pozostawionych” – to oglądając 2. sezon, możecie pobawić się w zgadywanie, co ekipa pozostawiła bez zmian, a gdzie namieszano. Przykładowo, Julia Child w 1964 roku stoi na identycznym balkonie, jak ten, na którym my mieliśmy okazję być z Damonem Lindelofem, ma ten sam widok, a i stoliki czy łóżka są dokładnie te same. Jak zapewnił mnie Daniel Goldfarb, wiele szczegółów zmieniono, ale to, co najważniejsze, faktycznie pozostawiono bez zmian.
— Powiedziałbym, iż choćby w Plaza Athénée, gdzie było wiele rzeczy, których nie musieliśmy zmieniać, były subtelne rzeczy, małe rzeczy, których pewnie choćby byś nie zauważyła, a które Patrizia [von Brandenstein, scenografka „Julii”] by wyłapała. Czy to coś w holu, czy telefon w pokoju, czy klucze w holu. Ale wygląda na to, iż wystarczy [zmienić] te szczegóły, bo to stary budynek.
Wiesz, oglądaliśmy stare zdjęcia hotelu i zawsze tam były te czerwone markizy i zawsze to wyglądało tak, jak wygląda. Mogliśmy więc to uszanować, ale znaleźliśmy też te drobne szczegóły z epoki, których oczywiście byś wtedy nie zobaczyła – jak telewizory w pokojach takie jak teraz, telewizory plazmowe. Więc to wszystko trzeba było zmienić i dostosować. A potem, jak za dotknięciem magicznej różdżki, ten hotel stał się nagle tym, czym był w 1964 roku.
Christopher Keyser dodał, iż w przypadku pracy z miejscówkami wszystko zaczyna się od scenariusza, a potem do gry wchodzi oscarowa scenografka „Julii” oraz operator z reżyserami. W jaki sposób są podejmowane decyzje, co zmienić w historycznej miejscówce, a co pozostawić takim samym?
— Powiedziałbym, iż jest kilka czynników, ale przede wszystkim zaczyna się od scenariusza. Pytanie więc brzmi: co napisaliśmy? Jakie miejscówki mogą faktycznie ułatwić opowiedzenie historii, którą chcemy opowiedzieć? I wszyscy ludzie zajmujący się produkcją biorą to pod uwagę. Ale mamy niesamowitą scenografkę, Patrizię von Brandenstein, laureatkę Oscara, która przyjechała do Francji, zarówno na południe, jak i do Paryża. I my korzystaliśmy z jej oka, często we współpracy z naszym niesamowitym operatorem i reżyserami.
Jako przykład showrunner „Julii” podał jedno z małych miasteczek, w którego architekturze ekipa po prostu się zakochała. I to właśnie tam oglądamy, jak Julia robi zakupy na targu, przy czym nie jest to prawdziwy targ. To miejscówka, którą zbudowano od zera, po wcześniejszym odwiedzeniu prawdziwych targów, w tym odbywającego się od tysiąca lat targowiska w miasteczku Biot na Francuskiej Riwierze. O tym, iż nie kręcono na prawdziwym targu, zdecydowało otoczenie, a także światło.
— [Patrizia von Brandenstein] stwierdziła: chciałabym, aby tutaj była miejscówka, którą zbuduję – targ z wszystkimi tymi autentycznymi rzeczami jak z francuskiego targu. Miała więc dostęp do tego wszystkiego, ale znalazła miejsce, które pozwoliło opowiedzieć tę historię, tak aby światło było dokładnie takie, jak chciała, i żeby budynku wokół targu były dokładnie takie, jak chciała. A my jej zaufaliśmy, tak jak powiedziałem, we współpracy z Melanie Mayron i Scottem Ellisem, którzy wyreżyserowali te odcinki.
Christopher Keyser powiedział na koniec, iż „Julia” miała wielkie szczęście, jeżeli chodzi o zebranie całej ekipy, która zamienia wizję jego i Goldfarba w obraz.
— Jest tak wiele talentów, odpowiadających za różne seriale telewizyjne, ale myślę, iż w naszym serialu mamy wyjątkowe szczęście, iż mamy ludzi z tak niesamowitymi oczami, którzy mogą przyjechać do takiego miejsca jak Francja i zapytać, jak to uchwycić na filmie. Dlaczego albo bierzemy to dokładnie takim, jakie jest, albo pożyczamy fragmenty z różnych miejsc i składamy je w coś, co dokładnie odzwierciedla to, co nasza wyobraźnia, no cóż, potrafi sobie wyobrazić.
Twórcy „Julii” będą nam jeszcze towarzyszyć przy okazji kolejnych odcinków 2. sezonu i komentować to, co się w nich dzieje. A jeżeli nie jesteście pewni, czy warto oglądać serial HBO Max, sprawdźcie, co my o nim sądzimy: Julia sezon 2 – recenzja.